Prawie jak u mamy- Bar Krupnik

17 sierpnia 2014 KuchniaMiejsca  5 komentarzy

Wierni czytelnicy na pewno zauważyli, że od wielu miesięcy opisuję rzeczy, wydarzenia, miejsca, które są dostępne dla przeciętnych zjadaczy chleba. Przepraszam za dosadne określenie. Może niektórzy poczują się urażeni, niemniej jednak jakakolwiek obraza nie była moją intencją. Doszłam do wniosku, iż nie ma sensu nawiązywać współpracy, promować kosztownych produktów, na które większość z nas po prostu nie może sobie pozwolić. Owszem, czasami odrobina luksusu może podziałać jak motywacja do działania, ale kto, zarabiając najniższą krajową, mając sporo finansowych zobowiązań i niewiele ,,wolnej gotówki”, zainwestuje w kosmetyki, zabawki, ubrania, których ceny nadwyrężają domowy budżet?

Idąc tym tokiem myślenia, staram się opisywać rzeczywistość, której elementy znajdują się w zasięgu Waszych dłoni. Poruszam się więc po dyskontach, korzystam z promocji, zaglądam tam, gdzie warto bywać i dzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami.

Podobnie spawa wygląda z pewnym barem, będącym motywem przewodnim dzisiejszego wpisu. Chociaż nie zaprzeczę, że będąc w Toruniu po prostu muszę zajrzeć do Manekina i nie odmówię sobie pieszczącego podniebienie naleśnika, tak też od pewnego czasu zdarza mi się stołować w Krupniku. Jego właścicielom przyświecała pewna idea, wedle której jedzenie miało przypominać domowe posiłki. Miało być smacznie i tanio. Czy jednak warto korzystać z tego typu punktów gastronomii?

DSC_0031

Szastanie pieniędzmi nie leży w mojej naturze. Znam ich wartość i wiem, jak ciężko przychodzi mi wydawanie każdej uczciwie zarobionej złotówki. Kiedy wyjeżdżam z rodziną na podbój polskich miast i miasteczek, najczęściej sprawdzam punkty, w których będziemy mogli się posilić. Biorę pod uwagę nie tylko zasobność portfela, ale także kulinarne gusta moich najbliższych. Tutaj w szczególności Nadzia wysuwa się na pierwszy plan. Kapryśnemu niejadkowi rzadko smakuje cokolwiek, co zostało przygotowane w cudzej kuchni. Najchętniej jadłaby na okrągło pomidorówkę, frytki i paluszki rybne, albo kurczaka. Przez przypadek odkryłam, że w pobliskim Piernikowie, w którym obecnie pracuję, znajdują się dwa oddziały baru-restauracji (chociaż to ostatnie stwierdzenie jest określeniem na wyrost) KRUPNIK. Jeden  nich mieści się w samym centrum przy ulicy św. Katarzyny 6, drugi zaś zlokalizowano przy ul. Lelewela 6. Jak na razie moja noga stanęła wyłącznie w pierwszym punkcie.

DSC_0032

DSC_0033

Nietrudno trafić do wspomnianego baru. W oczy rzuca się stojąca reklama oraz szyby kamienicy, ozdobione częściami menu. Jeśli należycie do prawdziwych estetów, jestem pewna, że po przekroczeniu progu Krupniku, zaczniecie kręcić nosem. Bowiem lokal nie posiada klimatyzacji. Latem po prostu nie ma tam czym oddychać. Najlepiej zająć miejscówkę przy otwartym oknie, aczkolwiek te zawsze są zajęte. Możecie się zdziwić, ale w barze panuje ruch jak w ulu. Klienci okupują stoliki, zajmują miejsce w długiej kolejce i cierpliwie czekają, aż uwijające się w ukropie sprzedawczynie, przyjmą zamówienie.

DSC_0029

Kolejnym uniedogodnieniem może być brak kelnerów. Jednakże dodatkowy personel generowałby koszty, a nam przecież chodzi o to, by zjeść tanio, a dobrze, prawda? Zatem nie pozostaje nam nic innego, jak poinformować panie przy ladzie, co chcielibyśmy przekąsić, uiścić stosowną opłatę, zasiąść przy stoliku i oczekiwać na informację o możliwości odbioru zamówienia. Przy sporym ruchu trzeba poczekać nawet kwadrans, ale jest to najlepszym dowodem, że mięsa przygotowywane są na bieżąco. Z resztą w tle słychać odgłos torturowanych schabowych, piersi z kurczaka i innych przysmaków. Nie zagłusza ich lecąca z głośników muzyka, której po prostu nie ma.

Aktualne menu znajdziecie przy ladzie. Karta dań jest krótka, ale zawiera same tradycyjne, znane wszystkim Polakom specjały. Nie brak w niej zup, surówek oraz mięsiwa. Spragnieni mogą ugasić pożar w ustach smacznym kompotem, albo nieco przydrogim napojem gazowanym wprost z lodówki. Jeśli zaś chodzi o ceny to uwierzcie mi, wydając 10zł najecie się do syta i nie będą Was gnębić żołądkowe dolegliwości.

DSC_0028

* Chłodnik litewski

Wystrój baru pozostawia wiele do życzenia. Między ,,drewnianymi” stołami można spokojnie przechodzić, na ich blatach rozłożyć sporo wiktuałów. Warto wspomnieć, że obowiązuje tutaj zasada samoobsługi. Po skończonym jedzeniu należy odnieść naczynia do okienka i raczej ludzie stosują się do tego niepisanego obowiązku. Jeśli poczujecie potrzebę skorzystania z WC, to znajduje się ono w ustronnym miejscu i bar nie pobiera opłaty za korzystanie z niego.

Pozytywnych emocji nie wzbudza również stołowa zastawa. Wyszczerbione talerze wyglądają nieestetycznie, ale nie można się było spodziewać chińskiej porcelany, prawda? Są jednak czyste i wszelkie pucowanie sztućców serwetką nie tylko sprawia przykrość pracownikom, na bieżąco ręcznie myjącym te rzeczy, ale wygląda po prostu żałośnie w oczach pozostałych klientów.

Porcje nie są olbrzymie, ale odbiegają od restauracyjnych, oszczędnych racji żywnościowych. W zupach pełno jest warzyw, przypraw. Potrawy nie są mdłe w smaku. Ceny jak na takie jedzenie nie robią spustoszenia w portfelu. Można spokojnie zabrać całą rodzinę i najeść się do syta. Z tego, co zauważyłam, do Krupniku przychodzą również osoby samotne, biorą na wynos obiady. Szkoda, że gdy studiowałam w Toruniu nie miałam pojęcia o tym miejscu.

Z cennikiem Krupniku możecie zapoznać się, klikając w poniższy odnośnik, który przeniesie Was na facebookowy profil baru KLIK

Co sądzicie o tego typu miejscach? Bywacie w stylizowanych na bary mleczne punktach gastronomii? A może wręcz przeciwnie, wolicie stołować się w restauracjach?

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

5 komentarzy w Prawie jak u mamy- Bar Krupnik

  • Asia says:

    Bo to jest taki bar dla chłopów, kobiety raczej za nimi nie przepadają ;) Mój M. często do takich chodzi i raz mnie zabrał, on się najadł, a ja nie bardzo ;)

  • Wybieram zdecydowanie restauracje, wolę zapłacić trochę drożej.

  • Kiti says:

    Szczerze mówiąc nigdy nie byłam w takim miejscu, w ogóle nie wiedziałam o jego istnieniu. Raczej się nie wybiorę, bo nie będzie okazji.

  • My jadamy w domu,to co ugotuję, nie pamiętam,kiedy jedlismy coś w barze,czy restauracji. Gdyby takie miejsce było w naszej miejscowości myślę,że czasem moglibyśmy się wybrać :)

    • li_lia says:

      Takie odstępstwo od normy może okazać się ciekawym, kulinarnym doświadczeniem :)

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>