SOSER Winiary.

27 marca 2012 Kuchnia  Jeden komentarz

Dookoła zapachniało wiosną. Aż nie chce się stać przy garach długimi godzinami. Zdecydowanie bardziej wolę teraz wyjść z domu, albo przynajmniej posiedzieć na balkonie, ale nie da się cały tydzień szukać wymówek. Obiad niestety sam się nie ugotuje, a szybkie dania typu mrożone pierogi, pizza, czy inny instant odpadają już na starcie. Nie ma rady, więc już z samego rana z mojej kuchni wydobywa się obiadowa kompozycja zapachów. Słońce skrzy się na blatach kuchennych, szum wody z kranu zagłusza śpiewy kosów za oknem, mięso wesoło podskakuje i skwierczy na patelni, a ja nucąc pod nosem jakąś banalną melodię, która przyczepiła się do mnie z samiutkiego rana, krzątam się popijając ukradkiem zimną już latte.

Jeśli nie wiesz co ugotować na obiad, najprostszym rozwiązaniem będzie jakiekolwiek danie mięsne zatopione w aromatycznym sosie, a ja przypadkiem znalazłam sposób na pogodzenie mojego wiosennego przemęczenia, niechęci do jakiejkolwiek kuchennej aktywności i potrzeb mojej rodziny w zakresie smacznego posiłku. Wstępnie próbowałam wysyłać starszą córkę na szkolne obiady, ale i tak pozostała kwestia obiadu dla młodszej i męża (ja planowałam się odchudzać, więc nie wliczałam siebie do listy biesiadników), który tylko herbatę robi najlepszą na świecie. Zresztą okazało się, że obiady w szkole poza tym, że tanie nie mają żadnych innych walorów, a już na pewno nie smakowych… Mój plan A nie wypalił, ale jak każda szanująca się kobieta miałam drugi, awaryjny, a było nim gotowanie w trybie przyspieszonym. Miałam do wykorzystania bulionetki Knorra, ale o nich pisała już Lilia, makaronowe patelnie, ale i to już przerabialiśmy i SOSER Winiary.

Jako, że moja rodzina jest bardzo mięsożerna, SOSER wydawał się być dobrym pomysłem. Generalnie szkoda, że sam w sobie nie jest  posiłkiem, bo nie musiałabym gotować w ogóle, ale wizja beżowo-burego proszku na talerzu wywołała zaledwie salwy mojego śmiechu. Nawet przybrany pomidorkiem i natką kolendry nie zaspokoiłby niczyjego głodu. Dziarsko więc złapałam zgrabne opakowanie i odczytałam porady i sugestie producenta.

Producent zapewnia, że SOSER to doskonała baza do dań i sosów. Zaleca używanie go zarówno przed, w trakcie, jak i pod koniec pieczenie lub duszenia. Proponuje też rozpuścić 3 łyżki proszku w 300ml wody i używać do duszenia mięsa.

Przyznam, że dwa razy użyłam już tego produktu. Pierwszy raz zastosowałam tradycyjnie, do zagęszczenia i doprawienia gulaszu. Już chwilę po wsypaniu proszku bezpośrednio do gotującej się potrawy, sos stał się aksamitny, gładki, gęsty i jednocześnie lżejszy niż przy użyciu mąki, czy zasmażki. Nie zauważyłam jednak, aby gulasz zyskał jakieś wybitne walory smakowe. Był zwyczajny, jak zawsze, ale może to właśnie przemawia na korzyść tego niepozornego proszku. W każdym razie postanowiłam, że jeszcze go użyję.

Nasz drugi raz ( :) ) był bardziej owocny. Postanowiłam wykorzystać drugi sposób podany na opakowaniu. Rozmieszałam 3 łyżki proszku w 300ml wody. Tu miałam nieco mieszane uczucia, bo proszek ani myślał rozpuścić się w zimnej wodzie. Mimo wszystko wlałam mieszaninę na podsmażone kotleciki mielone i znów mogłam obserwować, jak w jednej chwili sos staje się gładki i aksamitny. Jako, że tym razem potraktowałam SOSER jako bazę do duszenia mięsa i podstawową (oprócz warzyw tj cebuli, papryki) przyprawę, mogłam sprawdzić jaki smak potrawy uzyskam. Otrzymałam sos, przypominający pieczeniowy o dość ciekawym, nieco podobnym do domowego, smaku i aromacie. Rodzince smakowało, a ja mogłam cieszyć się wolną chwilą i dobrym nastrojem, bo obiad przygotowałam bez najmniejszego wysiłku.

Nie byłabym sobą, gdybym była zupełnie zadowolona z produktu, więc i w tym przypadku mam kilka słów przeciwko temu specyfikowi. Za jeden wielki minus uznaję skład tego produktu, który przypomina zwykły sos w proszku i niestety nie brakuje w nim dziwnie brzmiących nazw.

Składniki:

Maltodekstryna, mąka pszenna, tłuszcz roślinny utwardzony, sól, skrobia ziemniaczana, warzywa suszone 5,6% (pomidor w proszku, cebula, czosnek),aromaty (z glutenem i soją), glukoza, ekstrakt drożdżowy suszony, barwnik (karmel), hydrolizat białka pszennego, olej roślinny. Produkt może zawierać śladowe ilości jaj, mleka, selera i gorczycy.

Sami widzicie, że naturalna zasmażka to nie jest… Nie podam więc takiej potrawy małemu dziecku, a jest dla mnie istotne, by nie gotować obiadu na kilka garnków,  sama zresztą też nie mam ochoty jeść tego wszystkiego częściej niż od czasu do czasu. Dobrze, że chociaż nie zawiera glutaminianu sodu.

Podoba mi się, że nie jest zbyt słony, a w sosie nie tworzą się żadne grudki, ale to nie wystarczy, abym z czystym sumieniem polecała go wszystkim. Uważam, że jeśli można unikać takich dodatków, to należy to robić, a Soser można zastąpić z powodzeniem ulubioną mieszanką przypraw i odrobiną mąki dodanej podczas podsmażania mięsa.

Cena: ok. 5,50zł

Opakowanie:  150g (15 porcji) w poręcznym, plastikowym pojemniczku.

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

Jeden komentarz w SOSER Winiary.

  • tabasko says:

    Używam tego sosera właśnie do zagęszczania sosów, choć aromatu to nie zmienia, to jednak tak jak Pani napisała, sos robi się aksamitny i przyjemny w kosztowaniu :)

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>