-
Wiosno, przyjdź!
5 kwietnia 2013 Miejsca
-
Przyszła kryska na Matyska, a dokładniej na Marzannę, która się największą zwolenniczką Zimy samozwańczo ogłosiła. I miały jej dość brunatne niedźwiedzie, przedwcześnie ze snu wybudzone, afrykańskie boćki, co zamiast tuczyć swe partnerki żabkami, musiały się u polskich gospodarzy stołować, wpychając w dzioby wątróbkę i kurze serca. Po dziurki w nosie kwietniowego śniegu przysmaki z wielkanocnych koszyków również miały. Zmarzły jajeczka, cebulą barwione, kiedy im prysznic ze święconej wody w kościele zrobiono. Pukali się w czoła użytkownicy wszelakich dróg, tych większych, kocimi łbami usłanych i całkiem nowych, co to je na Euro w pośpiechu wylewano asfaltopodobną mazią. Nie pomogły prztyczki w tarczę zegara, ani siłowanie się z jego wskazówkami. Czas przyspieszył o godzinę, a zima dalej dzierżyła berło niepodzielnego panowania.
Przedstawiciele ras, gatunków i innych narodowości zwołali strefo-czasowy Zjazd Mścicieli Oczekiwanej Pory Roku pod hasłem ,,Wiosno, przyjdź!”. Okoliczne ptactwo z gołąbkami na czele (tymi, którym już zbrzydły oliwne gałązki, zgagę w przełyku powodujące) zaproszenia roznosić zaczęło. A kiedy już goście tłumnie przybyli do tego kraju, co ponoć mlekiem (w proszku) i miodem (made by China) płynący, rozsiedli się wygodnie na ikeowskich meblach, spontaniczną burzę mózgów rozpętawszy.
Jako pierwszy głos zabrał Pan Tik Tak, któremu Fasolki z racji dojrzałego wieku tak się rozmnażać zaczęły, że trzeba było zdjąć program z anteny, bo się w żadnej sali wdzięczny chórek już nie mieścił.
- Jest tylko jedno wyjście…
- Bezapelacyjnie- weszła mu w słowo Ciotka Klotka.
- Trzeba waćpannie przymusową kąpiel w nurcie rzeki zafundować.
- Utopić Marzannę!- Dosadnie podsumował Pankracy.
- To niehumanitarne- zaprotestowała Warszawska Syrenka.
- W ogóle, co to za imię- wtrąciła kanclerz sąsiedniego kraju- Ja rozumiem Helga, Heidi, Franka…
- Albo Britnej- dodała Ciotka Klotka.
- Ale, żeby Marzanna- kontynuowała głowa państwa- Właściwie to kiedy ona obchodzi imieniny?
- Chyba we Wszystkich Świętych- odpowiedział zawstydzony Kacper, przyjazny duch.
- Proponuję zasugerować wszystkim bałwanom, by popełniły zbiorowe harakiri, ewentualnie seppuku- wtrącił Dzielny Ołowiany Żołnierz.
- Wywieźmy ją na poligon. Zwabię dziewczynę do czołgu. Rudy, co prawda już dawno temu powinien przejść generalny remont, więc dodatkowe atrakcje w postaci zardzewiałej gąsienicy, odpadającej lufy i wywietrzników po kulach na pewno podniosą jej ciśnienie- postanowił Szarik.
- A może by tak zastosować jakichś fortel?- Zastanawiał się Dratewka.
- Ty to byś jej pewnie jakiegoś baranka z niespodzianką podarował, co? Albo Konia Trojańskiego- zachichotała Warszawska Syrenka.
- Poczęstujmy ją muchomorkami w sosie własnym. Już ja się z Krasnalem Hałabałą postaramy o odpowiednie egzemplarze- wysunął propozycję Zając Poziomka.
- Dżentelmeni od siedmiu boleści!- prychnęła Jolanta K. Już ja bym wam lekcji stylu udzieliła. Do damy to możecie co najwyżej z kwiatkiem, albo z bezą podejść.
- Chyba z rosiczką- skwitowała Ciotka Klotka.
Gwar niesłychany odbijał się echem od ścian, odrywając z nich fototapetę, którą to fachowcy z Usterki luki w tynku maskowali. Stół okrągły, którym nie pogardziłby król Artur ni Lancelot, ani tym bardziej ten, co Nobla dostał, choć grał lwa w takim pluszowym zoo. Każdy kombinował, aż powietrze w sali porządnie zgęstniało, że nawet antyperspiranty do 72 godzin działające ewidentnie zastrajkowały. Aż w końcu malarz-artysta, specjalista od fuszerek i robót typy all in one przedstawił zaskakująco dobry plan.
- Panie, Panowie, zamiast gadać o pupci Maryni, weźmy się do pracy. Czy wy w ogóle wiecie, jak ta Marzanna wygląda? To nie średniowiecze, żeby babę do wody wrzucać, bo jej sąsiadka stwierdziła, że jest czarownicą.
Przez salę przeszedł pomruk zgodności. Malarz kontynuował.
- Śniegu suszarką nie roztopimy. Tutaj nawet Super Niania ani Perfekcyjna Pani Domu nie pomogą.
- Więc co pan proponuje?- zapytał Pan Tik Tak.
- Skoro nam ta wszechobecna biel w oczy kuje i jak pchła w peruce uwiera, weźmy spreje, lakiery, farby i kredki i pomalujmy na zielono nasz świat. Będziemy mieć trawkę zieloną, jak na stadionie narodowym, kiedy mu na noc przed ulewą dachu nie zasłonili. Drzewkom domalujemy pączki zielone i listki.
- Żeby się tylko z Greenpeace’u nie doczepili- dorzucił z niepokojem Pankracy.
- A czemu mieliby to zrobić? Przecież my to zrobimy ekologiczną farbą, co to korozji i innych erozji się nie boi-ciągnął swój wywód malarz.
- Kwiatki by się jakieś przydały. Tak smutno będzie na tych rabatkach- westchnęła kanclerz zza muru.
- No to się naciapie różnokolorowych plamek i będzie jak w Ciechocinku- malarz nie dawał za wygraną.
- Genialnie!- podsumowała Ciotka Klotka.
- Czy się stoi, czy się leży 3,50 się należy- skwitował pomysłodawca akcji.
- Zatem do dzieła!- krzyknęła pewna wokalistka- Moja Ramona uwielbia zieleninę. Ostatnio paczkę zza granicy dostała z efektownym wnętrzem, prawda suczko kochana?
Ramona, pogrążona w błogiej nieświadomości, nie miała ochoty odszczekiwać swojej pani. Pozostali, niezrażeni brakiem zaangażowania czworonożnego uczestnika spotkania, zrobili masowe zakupy na jednym z portali aukcyjnych po czym przystąpili do pracy. Nawet najstarsi górale nie pamiętają, by juhasi z taką werwą ganiali po halach z pędzlami. Świat nabrał soczystej barwy, będącej kwintesencją budzącej się do życia przyrody. Zielone graffiti zawitało na łąkach, w lasach i na ulicach. Tylko biedni daltoniści odnosili wrażenie, że trawniki płoną sztucznym szkarłatem.
Tymczasem Zima i jej Marzanka, przydupas od siedmiu boleści, poczęły szczerzyć swoje beżowe zęby, które co prawda już do reklamacji producentowi popularnych past zgłosiły, i z bezsilności nad pogłębiającym się PMSem abdykację ogłosić postanowiły. Lecz wstyd im było okrutnie tak się uzewnętrznić przed ludźmi i zwierzętami. Nawet im specyfik, który swego czasu pani Małyszowa na ukojenie nerwów gorąco polecała, w tej stresującej sytuacji ulgi nie przyniósł. Zebrały więc swoje zabawki i cichaczem wymknęły się tylnymi drzwiami Pałacu Czterech Pór Roku.
Zanim słonko pogilgotało zaspane policzki zmęczonych wojowaniem z zieloną farbą rewolucjonistów, w przyciasnej sukience nadeszła Wiosna. I tak jej się te kolorowe bohomazy spodobały, że zamieniła je od razu na prawdziwe autentyki. A kiedy się gawiedź zbudziła, ujrzała przez okna, szpary, otwory nor, bud i dziupli, że na świecie zapanował wyczekiwany porządek i najpiękniejsza pora roku.
Jednak drżyjcie chłopcy i dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny, kiedy to ponownie nadejdzie zima. Póki co pozwala swojej Marzance prasować nowe zmarszczki, których się nabawiła podczas ostatnich dni swego panowania. Naiwna, wciąż wierzy, że jej kremy z A***nu pomogą
—————————————————————————————————————————–
Powyższy wpis bierze udział w konkursie zorganizowanym na profilu Prosto z Natury.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Z A…nu chyba nie pomogą, po tak długiej zimie, to już jest potrzebne coś mocniejszego.
He, he Może O…I
Coś mi wcięło komentarz.
Bardzo fajnie, mam nadzieję, że wygrasz. Trzymam kciuki.
I pomyśl o wydaniu jakiejś bajki dla dzieci
Oj tak! My chcemy książkę Twojego autorstwa!
Asieńko, tylko żeby ktoś chciał mnie wydać
Niestety, nie udało się, ale sam fakt wzięcia udziału sprawił mi wiele przyjemności.
powinnas wygrać, nie znają sie jeżeli uważają inaczej
Trzymam kciuki! Obyś wygrała
śliczne zdjęcia, już nie mogę doczekać się tej prawdziwej wiosny.;)
Czuję ją w kościach. Mam nadzieję, że szybko nadejdzie.