Bodyland tagged posts

Szeryf Mary Jane i czekoladowo-miętowy balsam do ust

24 lipca 2013 KosmetykiMiejsca  Jeden komentarz

Mary Jane, odkąd na jej piersi zalśniła gwiazda szeryfa, stała się wzorem dla żeńskiej części społeczności miasteczka Little Teksas. Kiedy zachodziła potrzeba, wyjmowała dwie, imponujących rozmiarów spluwy, którymi manewrowała tak sprawnie, jak jej rówieśnice władały pędzelkiem do różu. Mimo odwagi, sprytu i zapierających dech w piersiach jeździeckich umiejętności, była prawdziwą pięknością. Nawet tak odpowiedzialne stanowisko nie przyćmiło jej płci, czyniąc z niej niebezpiecznego przeciwnika. Tam, gdzie innych zawodziła logika, Mary Jane używała osobistego uroku. Któż mógł się oprzeć wdziękom pani szeryf? Zwłaszcza wtedy, gdy odkładała na wieszak obcisłe spodnie, koszulę i marynarkę, by po relaksującej kąpieli w metalowej wannie, móc przywdziać strojną sukienkę.


Tym razem uroda i umiejętności mogły jej nie wystarczyć. Bowiem do miasteczka przybył nieproszony gość.



Czytaj dalej

Oskarżony- Sparkler Osis+

6 maja 2013 Kosmetyki  6 komentarzy

Dziś będzie wyjątkowo krytycznie, bowiem produkt świetnej marki okazał się całkowitym nieporozumieniem. Kompletnie mnie rozczarował i skutecznie podniósł ciśnienie we krwi.

w3nAqPcEBPRO5KNOjPF1RQ


Czytaj dalej

O, Peggy Sage!

26 kwietnia 2013 Kosmetyki  13 komentarzy

Zanim reżyser zacznie panoszyć się w studio, nim prowadzący program zaproszą do rozmowy pierwszych gości, gwiazdy śniadaniowej telewizji tłoczą się w garderobie. Kulisy zmieniają się w targ próżności, ja zaś odgrywam rolę urodowej czarodziejki. Spróbujcie sobie wyobrazić nieświeże oblicza celebrytów, uświetniających swą obecnością każde medialne wydarzenie. Zarwane nocki, kolorowe drinki, diety-cud, po których efekt jojo jest wręcz murowany. Do tego dochodzi jeszcze solarium, wszakże dziewczyny lubią brąz, jak swego czasu w reklamie kawy śpiewał pewien Rysiek (nie mylić z tym z Klanu). A później wpada taka lala, która wygląda, jakby zamiast botoksu wstrzyknęła sobie w wargi olej słonecznikowy, wzorem Natalii, tej, co rzekomo miała odwrócić uwagę od kiepskiej gry naszej reprezentacji podczas ubiegłorocznego Euro. Teraz stojący za obiektywem aparatów szołbiznesowi artyści już nie krzyczą ,,Czis”, albo ,,Uśmiech proszę!”. W obecnych czasach trzeba zawołać ,,Dzióbek! Dzioba, dzioba, dzioba dajcie!”. I tylko producenci pomadek i lśniących błyszczyków z zadowolenia zacierają dłonie, gdyż wraz ze wzrostem powierzchni warg wzrasta zapotrzebowanie na doustne kosmetyki.


A potem stawia się taka jedna z drugą w garderobie i tonem nieznoszącym sprzeciwu żąda, by ją doprowadzić do stanu użyteczności publicznej. Nawet nie patrzy na mnie błagalnym wzrokiem kota ze Shreka tylko wygodnie rozsiada się przed lustrem. A ja biedna ręce załamuję nad twarzą pokrytą kraterami, w których miś Jogi z powodzeniem mógłby ukryć kosz piknikowy. Worki pod oczami mają tak imponujące, że Rocky Balboa z pewnością tłukłby w nie bokserskimi rękawicami. I kto to widział, by przed trzydziestką mieć tak imponującą ilość zmarszczek? Czy one wszystkie przygotowują się http://swiatwedluglilii.pl/wp-admin/post.php?post=10982&action=edit&message=10do kastingu promującego odmładzający krem? Później się dziwią, że wołają za nimi ,,Z tyłu liceum z przodu muzeum”…


Nim jednak zdążę obmyślić koncepcję kamuflażu, ta już mi syczy pod nosem, że za pięć minut nadejdzie jej czas antenowy i jak się nie wezmę do pracy to ona już się postara, bym od jutra przedłużyła ogonek szczęśliwych bezrobotnych i powołuje się na koneksje ciotecznej babki wujka siostry producenta. ,,Czekaj”- myślę, ,,Tak cię przerobię, że panie w monopolowym będą o twój dowód prosiły”. Po czym zabieram się do dzieła.


DSC_0054


Czytaj dalej

Zatańczymy?

8 kwietnia 2013 Kosmetyki  11 komentarzy

Na obitych żółtą tapetą ścianach niczym trofea wisiały liczne dyplomy, podziękowania i słowa uznania, które w ciągu dwudziestoletniej praktyki uczyniły z doktora Bromskiego jednego z najbardziej cenionych specjalistów. Jednych do szału doprowadzała ilość oprawionych w ramki papierów, dla innych zaś stanowiła niezbity dowód na to, że trafili w odpowiednie ręce. Centralny punkt pomieszczenia zajmowała wygodna, pokryta mięsistym materiałem sofa. Z powodzeniem pełniła rolę idealnej kozetki dla zapadających się w niej zmęczonych, sfrustrowanych ciał. W niedalekiej odległości stał wysłużony fotel, swym designem przywołujący odległe pięćdziesiąte lata, minionego wieku. Tuż obok wspomnianego mebla ustawiono niewielki, mahoniowy stolik. Jego blat ozdabiały wątpliwej urody szklane figurki do złudzenia przypominające upiorną kolekcję Annie Wilkes z ekranizacji Misery. Całość wystroju uzupełniał perski dywan w kolorze szkarłatu, który na skutek długiej eksploatacji wzbudzał już tylko współczucie.


W czwartkowe popołudnie na niskiej, miękkiej kanapie zasiadła młoda kobieta. Nie zważając na obserwującego ją doktora, nerwowo wycierała w błękitne dżinsy spocone dłonie. Choć od początku spotkania minął już ponad kwadrans, nie zdążyła wydobyć z siebie ani jednego słowa. Jej zbyt intensywnie podkreślone oczy unikały wzroku specjalisty, bezskutecznie szukając miejsca, na którym mogłyby się skupić. W końcu przedłużającą się ciszę przerwał doktor Bromski.


- Zatem Weroniko, czy nadal podtrzymujesz swoje ostatnie postanowienie?- spytał bez nutki zniecierpliwienia i ironii.


Przywołana do odpowiedzi pacjentka, porzuciła dotychczasową czynność. Wypuszczając z płuc sporą ilość powietrza oznajmiła


- Być może. To znaczy, raczej tak.


- Weroniko, musisz podjąć decyzję. Nie można żyć tylko trochę, albo umrzeć częściowo.


- Ale ja już sama nie wiem, doktorze. To mnie przerasta- wyszeptała.


- Pozwól mi zmierzyć się z twoim lękiem, Weroniko.


Lico kobiety oszpecił bezgraniczny smutek, niemiłosiernie targający jej długie, czarne rzęsy, wykrzywiający w grymasie jędrne usta, rzucający na zapadniętych policzkach złowrogi cień. Wahanie Weroniki odmierzały wskazówki zegara, dobitnie podkreślając upływ cennego czasu.


- Budzę się z koszmarem na powiekach- zaczęła niespiesznie pacjentka- kiedy odblask nocy kokietuje moją twarz. Kiedy przestój między świtem, a porankiem niczym kat przedłuża zachwyt nad ściętymi ciałami. Jest we mnie bezsilność, co w modlitwy już nie wierzy, a w bluźnierstwie odnalazła nową siłę. Żałośnie proszę, by jakoś przetrwać nowy dzień, przesączony fetorem opacznie zrozumianego oddania. Próbowałam ukrócić negatywny wpływ mentalności rozumu człowieka zakochanego i poddać hibernacji czerwony mięsień. Lecz zmysły moje, wzburzone nawałnicą jego pieszczot, zupełnie jak tytani zniszczyły wszelkie objawy buntu. Pozostało wspomnienie pyłu, kiedy chorągwie naszych wojsk przykryły płachtą materiału zmącone wojną niebo. I z wrzasków bitwy dał się rozpoznać znikomy dźwięk. Imperium słońca doniosło o wygranej, o triumfie bezsilności. Morderca zawsze zostawia ślad. Tak jego linie papilarne odbiły pieczątkę w splątanych włosach, w przegubie dłoni, na każdej piersi. Jeszcze drżę słodko na samą myśl o tej brutalnej czułości.


- Nie jesteś sobą, Weroniko. Znowu powtarzasz zapamiętane kwestie. Czemu ma służyć ten kamuflaż? Dlaczego przywdziewasz maskę?


- Nie czuję się dobrze w swojej skórze, doktorze. To ciało, jest mi obce.


- Stąd to upodobanie do mocnego makijażu?


- ……….


- Co takiego ukrywasz, Weroniko?

- Zanieczyszczoną cerę, doktorze…

DSC_0033

Czytaj dalej

Całuj mnie, całuj!

26 marca 2013 Kosmetyki  3 komentarzy

W dzisiejszym przyćmieniu dnia zsunę się ze ściany wiekowej kaplicy. Nie fresk, a naga kobieta ukaże się memu obserwatorowi. Zacznę cię nękać.


Bądź moją twierdzą. Otoczmy się fosą. Niech tembr twego głosu niczym zaklęcie nada mi statut prawdziwego człowieka. Będziemy nadgryzać soczyste winorośle, przycinać wierzchołki karłowatych bonsai. Każdy prześwit nocy stanie się okazją do uśmiercania rosy i podkradania z pobliskiej pasieki złotego miodu.


Ty zaś, opuszkami palców wyrównasz każdą niedoskonałość, przeoczoną pędzlem mistrza. Zmienisz mi tytuł na bardziej ujmujący. Cenzurą otoczysz zbyt frywolne fragmenty.


A kiedy zmuszona powrócę do zimnej świątyni, zaczniesz zdrapywać naostrzonym dłutem moje kontury. Aż zupełnie odpadnę na posadzkę. Wówczas pozbierasz mnie ostrożnie, by w szczerym polu rozsypać, to co pozostało.


Później bez żalu otworzysz dłonie, częstując wiatr resztkami tynku. Kiedyś powrócę lecz nie jako zjawa czy też w bezruchu zamarły ideał. Przywdzieję sylwetkę najbliższej ci kobiety. Tej, której zdjęcie nosisz dziś w portfelu. I tylko szept zdradzi kim naprawdę jestem. Bo usta pokryte pastelowym różem wiernie odtworzą wyuczone pocałunki, miękkie, zachłanne, wilgocią spocone. Zamiast wyrzutów sumienia zostawię po sobie smugi barwionych warg na kołnierzyku uprasowanej przez twoją żonę koszuli…


DSC_0081


Czytaj dalej

Dzisiaj, jutro, zawsze PALMERS!!!

6 marca 2013 Kosmetyki  15 komentarzy

Przy pokerowym stoliku zawrzało. Dystyngowana panna, narzeczona Cala Hockleya, w pewnym momencie chwyciła stojący kieliszek z Martini. Kiedy już miała uraczyć swe podniebienie tym jakże wyskokowym trunkiem, odczuła ciężar karcącego spojrzenia siedzącego obok mężczyzny. Wspomniała niedawno usłyszane słowa, dotyczące jej przyszłości na kontynencie odkrytym przez Kolumba. Walcząc ze łzami wymyśliła bezkompromisowe wyjście z patowej sytuacji. Gwałtownym ruchem wylała zawartość kieliszka na spodnie niedoszłego męża. Następnie, zachowując pozory savoir vivre, opuściła salę, pozostawiając oblaną rumieńcami wstydu matkę w towarzystwie zdumionych gości i wściekłego Cala.


- Absztyfikant od siedmiu boleści! Nadęty buc!- Wyrzuciła z siebie, mijając schodzącego z górnego pokładu kapitana Smitha.


Próbowała zapanować nad intensywnie pracującą klatką piersiową, którą łapczywie wypełniała wciąż mroźnym kwietniowym powietrzem. W tej chwili obowiązek zapewnienia matce i sobie godnego statusu, małżeństwo, które miała popełnić z rozsądku oraz odznaczający się sadystycznymi skłonnościami narzeczony, a także masa innych, przytłaczających faktów spowodowała narodziny w jej siedemnastoletniej głowie pewnej konkluzji.


Satynowe pantofelki Rose ruszyły w kierunku rufy. Nie wahając się ani chwili młoda kobieta ostrożnie postawiła stopy na barierce, po czym znalazła się po drugiej stronie statku. Odgłos rozbijanych przez Titanica fal w połączeniu z dźwiękiem pracującej śruby napędowej, powodował raniący uszy hałas. Kiedy tak wpatrywała się w oceaniczne bałwany, usłyszała zaskakujące stwierdzenie...


- Muszę przyznać, że wybrała sobie Pani nietypowy sposób na wieczorną kąpiel. Podziwiam. Ja bym się nie odważył.


Rose gwałtownie odwróciła się w stronę intruza, tracąc poczucie równowagi. W chwili, gdy jeden z butów niepostrzeżenie zsunął się z jej niewielkiej stopy i zniknął w odmętach czarnej wody, panna DeWitt Bukater poczuła niosący ratunek dotyk obcych rąk.


- Co prawda nie planowałem żadnych higienicznych czynności, ale jeśli dama usilnie zachęca do skorzystania z międzykontynentalnej toalety, będę musiał się nad tym poważnie zastanowić- powiedział, usiłując rozśmieszyć przestraszoną Rose.


- Jak pan śmie żartować w takiej chwili. Dlaczego pan w ogóle do mnie podszedł?- wysyczała przez zęby.


- W każdej chwili mogę zostawić panienkę na pastwę losu. Wystarczy słówko- odpowiedział puszczając oczko w stronę zdezorientowanej niedoszłej samobójczyni.


- Nie! Znaczy, przepraszam. Może zbyt agresywnie zareagowałam. Proszę mi podać rękę- dodała Rose.


Jack Dowson zdecydowanym ruchem wciągnął na pokład piękną, choć lekko korpulentną dziewczynę. Następnie zsunął z ramion pożyczoną marynarkę i otulił nią zziębniętą nieznajomą.


- Ma pani bardzo delikatne dłonie. Ten świat wiele by stracił, gdyby pochłonął je ocean.


- Całe szczęście, że posmarowałam je ulubionym kremem. Inaczej z całą pewnością ani barierka, ani pańskie ręce nie uratowałyby mnie z opresji.


- A cóż to za krem, któremu zawdzięczamy ten cud?


- Ach, to amerykański wynalazek, wyprodukowany przez markę PALMERS, wzbogacony witaminą E oraz masłem Shea…

 DSC_0002

Czytaj dalej

Najnowsze współprace- LUTY cz 4

2 marca 2013 DodatkiKosmetykiKsiążka  12 komentarzy

Wraz z nadejściem przedwiośnia kurierzy przybyli do mnie z najnowszymi paczkami. Wśród nich znalazłam produkty, które mają podreperować zdrowie, korzystnie wpłynąć na cerę, uratować makijaż i umilić czas dobrą lekturą.


Serdecznie zapraszam na cotygodniowy przegląd pocztowy.


DSC_0003

Czytaj dalej