Magiczne Indie tagged posts

Wampir i migdałowy olejek

28 sierpnia 2013 Kosmetyki  19 komentarzy

Poczułem zapach jej ciała zanim jeszcze pojawiła się na parkiecie. Wyostrzony słuch zarejestrował przyspieszony oddech oraz intensywną pracę kurczącego się mięśnia. Obecność tak zjawiskowej osoby nie mogła umknąć uwadze przyczajonych amatorów związków na jedną noc. Zmysłowe ruchy idealnie uformowanego ciała, skutecznie podnosiły ciśnienie przedstawicielom obojga płci. Zazdrosne spojrzenia kobiet, których myśli gęstniały od nadmiaru przekleństw, złorzeczeń i marzeń o tym, by tajemnicza osoba podzieliła się choć odrobiną swego uroku i powabu. Krople potu, pojawiające się na czołach podnieconych mężczyzn. Zapragnąłem przemienić się w jej stwórcę, w rzeźbiarza, mogącego czule pieścić zastygły w bezruchu materiał, który pod wpływem ciepła dłoni ożywał, przeistaczając się w najprawdziwszą kobietę.


Miałem pewność, że nie trafię na listę odprawionych z kwitkiem absztyfikantów. Nie trzymałem się kurczowo godnego pozazdroszczenia daru przekonywania. Nie liczyłem na wygląd niegrzecznego chłopca, którego znakiem rozpoznawczym była sporej wielkości szrama, zadana wieki temu przez największego wroga, biegnąca przez niemalże cały policzek. Dokończyłem kolejnego drinka, wręczając barmanowi adekwatny do jego zaangażowania napiwek. Schowałem mimowolnie wysuwające się kły. Przygryzając język, poczułem krople mojej gorzkiej krwi. Wziąłem głęboki oddech, po czym ruszyłem w stronę właścicielki czerwonej sukienki.



Czytaj dalej

Śniadanie na trawie

22 lipca 2013 Kuchnia  12 komentarzy

Chociaż od kilku godzin z godną podziwu zawziętością usiłowało przedostać się przez moje zasłony, nadal skrywało swe prawdziwe zamiary. Czułam, że ten powolny wzrost temperatury ma zmylić czujność zaspanych mieszczuchów. Niepozorny poranek miał wkrótce ustąpić miejsce tej porze dnia, podczas której większość z nas zaczynała żałować ubrania dżinsów, bluz i pełnych butów. Opuszczałam mieszkanie, zaopatrzona w niewielki, piknikowy kosz. Przekręcając klucz w mosiężnych drzwiach, spojrzałam w stronę słońca, obdarzając je wyciągniętym z buzi językiem. Na przekór kaprysom deszczowego lata. To miała być piękna niedziela, której początek zamierzałam spędzić w pobliskim parku. I wcale nie kierowała mną chęć obcowania z naturą. Do zerwania się z łóżka bladym świtem użyłam lepszej motywacji…


DSC_0068


Czytaj dalej