Wydawnictwo W.A.B. tagged posts

W pułapce uczuć

17 stycznia 2016 Książka  Brak komentarzy

Jest pewien schemat, wielokrotnie powielany przez autorkę, szkielet, na którym opiera się fabuła powieści.


Za każdym razem mamy do czynienia z dwojgiem młodych ludzi, borykających się z rodzinną tragedią, złamanym sercem, lub z (niezasłużonym) poczuciem winy. Miłość, której mimowolnie pozwalają, by zniewoliła ich umysł i ciało, staje się źródłem wewnętrznej siły, tarczą, chroniącą przed demonami przeszłości.


Niezwykle intensywne uczucie potrafi również zasiać zamęt w życiu bohaterów, skomplikować ich poukładaną codzienność, zmusić do dokonania niewygodnych wyborów, do wypracowania kompromisów, do rezygnacji z egoistycznych pobudek.


O tak, dzięki niej postaci wykreowane przez Hoover stają się dojrzalsze, bardziej odpowiedzialne za swoje czyny, za dobro i szczęście ukochanej osoby.


Decyzje, jakie przyjdzie im podjąć, będą wiązać się z nieprzespanymi nocami, z hektolitrami wylanych łez, z bolesnymi wyznaniami. Pojawią się momenty, w których zostaną obnażeni ze swoich słabości, zawahają się, ulegną pragnieniom, pozwolą sobie na odrobinę zapomnienia. Zatracą się w cielesnym uniesieniu, na chwilę zepchną na dalszy plan doczesne problemy i poniosą konsekwencje pochopnie popełnionych czynów.


Pułapka uczuć Coleen Hoover


Czytaj dalej

Ostrożnie z pomówieniami. Czarownica z Salem

7 sierpnia 2015 Książka  2 komentarzy

Gdyby jakaś persona (dowolnej płci) obarczyła mnie winą za swoje nieszczęścia (oczywiście bezpodstawnie), argumentując moje czyny konszachtami z siłami nieczystymi, oskarżyłabym ją o pomówienie.


W obecnych czasach nie wystarczy na kogoś krzywo spojrzeć, by wywołać w nim napad epilepsji, uśmiercić jego czworonożnego pupila czy też sprawić, by życie usłane miał kolcami. Epoka masowej histerii, w której na stosach płonęły Bogu ducha winne kobiety, nazywane wiedźmami, już dawno odeszła w zapomnienie.


 Święcie wierzę w to, że można drugą osobę (tudzież tłum) oczarować swoją aparycją, intelektem, poczuciem humoru, czy kolokwialnie pisząc zajebistością. Powyższy fakt nie ma absolutnie niczego wspólnego z podrzynaniem gardeł zwierzęcym ofiarom, sabatem na Łysej Górze, uprawianiem seksu w miejscu publicznym z niewidzialnym partnerem, czy też nakłuwaniem szpilkami laleczki Voodoo.


Jestem daleka od stwierdzenia, że czary istnieją, ktoś ich doświadczył, ktoś praktykował. Niestety, Tituba, bohaterka książki Maryse Condé, na własnej skórze przekonała się o zgubnym wpływie obcowania z naturą, naruszania granicy pomiędzy światem żywych i martwych.


Czy czarnoskóra piękność o gołębim sercu faktycznie należała do grona czarownic? A może padła ofiarą rasistowskiego spisku, wykraczającego poza granice tajemniczego miasteczka Salem?


Ja, Tituba, czarownica z Salem


Czytaj dalej