RÓWNOUPRAWNIENIE RODZICÓW

13 czerwca 2014 Uncategorized  2 komentarzy

Dramat rodziców, którzy na skutek zaniedbania, stracili w ostatnim czasie trzyletnie, uwięzione w samochodzie dziecko, dobitnie utwierdził mnie w przekonaniu, iż jesteśmy mądrzy po szkodzie. Nie mając bladego pojęcia o zaistniałej sytuacji, osądzamy winnych, domagając się zadośćuczynienia, przekonujemy samych siebie, że gdybyśmy byli na miejscu wspomnianych ludzi, nigdy nie dopuścilibyśmy do takiego dramatu, będąc przypadkowym przechodniem- zareagowalibyśmy w porę, bez najmniejszego zawahania wybilibyśmy szybę w aucie, tudzież powiadomili odpowiednie służby ratunkowe.

Najprościej jest wieszać psy na tych, których tragedia dotknęła osobiście. Ja oczywiście nie mam zamiaru stawać po stronie roztargnionego ojca, matki, która wedle wielu osób zaniedbała swój rodzicielski obowiązek i zajmowała się w tym czasie czymś mniej istotnym od opieki nad własnym dzieckiem (możecie mi wierzyć, że takie absurdalne argumenty już pojawiły się w sieci). O ludzkiej znieczulicy pisałam niejednokrotnie i zapewne temat ten ponownie zagości na moim blogu. Tym razem jednak chciałabym zwrócić Waszą uwagę na aspekt, jakim jest RÓWNOUPRAWNIENIE RODZICÓW obejmujące nie tylko przyjemności, wynikające z faktu bycia mamą czy tatą, obowiązki względem latorośli, ale również PRAWO DO GODZENIA WŁASNYCH ZAINTERESOWAŃ, ZASPOKAJANIA AMBICJI, PRAGNIENIE OSOBISTEGO I ZAWODOWEGO ROZWOJU.

Model współczesnego rodzica diametralnie odbiega od sposobu postrzegania matki i ojca, do których przywykły starsze pokolenia. Matka Polka XXI wieku jest kobietą ZARADNĄ, która żadnych wyzwań się nie boi. Z powodzeniem wspina się po szczeblach kariery, karmi piersią rocznego bobasa, serwuje partnerowi trzydaniowe obiady, po idealnie wysprzątanym domu paraduje w seksownych fatałaszkach, zaś w nocy zamienia się w demona seksu. I wszystko to czyni z uśmiechem na ustach, bez cienia zmęczenia, czy też irytacji. Matka Polka nie zdradza swojej przyjaciółce ciemnych stron pozornie kolorowej rzeczywistości. Nie może pozwolić sobie na chwilę słabości, a już tym bardziej dopuścić do tego, aby ktoś czerpał satysfakcję z jej porażek. Taki obraz perfekcyjnej rodzicielki, kobiety, pracownicy kreują media, a podsycamy… my, same. Proszenie o pomoc jest oznaką słabości, generuje lawinę domysłów, plotek, podważających matczyny i kobiecy autorytet.

Wielokrotnie czułam się (jako niepracująca matka) człowiekiem drugiej kategorii, kimś gorszym, niezaradnym. Etat, stała pensja, dobra posada, były miernikami mojej wartości. Z jednej strony spełniło się moje największe marzenie- na świecie pojawiło się długo wyczekiwane DZIECKO, z drugiej zaś po pewnym czasie zaczął mi doskwierać dyskomfort związany z zamknięciem w domu. Moi znajomi podzielili się na dwie grupy- tych, którzy mieli już odchowane pociechy, oraz pozostałą resztę, niemającą w najbliższych planach powiększenia rodziny. Ci pierwsi zdążyli posegregować najważniejsze sprawy, łączą obowiązki związane z domem i pracą, drudzy zaś korzystają z przywilejów młodości. Ja tymczasem zostałam pośrodku. Niemożliwość znalezienia etatu w którymś z wyuczonych zawodów, powodowała narastającą frustrację. Półśrodkiem wybrnięcia z sytuacji okazała się praca, wymagająca ode mnie kompletnego przekwalifikowania. Właśnie wtedy pojawiły się przysłowiowe schody.

SOLIDARNY PODZIAŁ OBOWIĄZKÓW w teorii brzmi rozsądnie, uczciwie i ma rację bytu. Reorganizacja dotychczasowego życia wymaga kompromisów, wyrzeczeń, dyskusji, zakończonych odpowiednią puentą. Najlepszym rozwiązaniem jest sytuacja, kiedy rodzice mają stałe godziny pracy, maluch zaś zapewnioną opiekę (pań w przedszkolu, niani, dziadków). Kiedy jednak młoda mama, która wraca na dotychczas zajmowane stanowisko, bądź rozpoczyna pracę w nowym miejscu, spotyka się z określeniem ELASTYCZNY CZAS PRACY, w łopatologicznym tłumaczeniu na mowę potoczną oznacza to NADGODZINY, podkreślmy często BEZPŁATNE i OBOWIĄZKOWE. Wiadomo szef karze- pracownik musi. Prawo pracy, wymóg finansowego ,,zadośćuczynienia” lub zastosowania innego niematerialne ekwiwalentu (wolny dzień w tygodniu) często okazuje się mrzonką. Pracownica, która niedawno wróciła z urlopu macierzyńskiego, musi udowodnić, iż jest człowiekiem godnym ,,piastowanego urzędu”.  Jakiekolwiek L4, zwolnienia przysługujące rodzicom, opiekującym się chorym dzieckiem, obniżają wartość danej osoby, utwierdzają współpracowników i przełożonego w przekonaniu, że jest ona nielojalna wobec firmy, naraża ją na straty, przysparza problemów, a co za tym idzie dostarcza powodów do tego, by poszukać lepszego, bardziej zorganizowanego zastępstwa.

W społeczeństwie, w którym egzystuję, nadal panuje przekonanie, iż MATKA POWINNA SIĘ POŚWIĘCAĆ. W praktyce niestety wciąż mężczyzna zarabia więcej, jest głową rodziny, odpowiada za materialne bezpieczeństwo swego ,,stadka”.  Czymś nieodpowiedzialnym, wręcz niemęskim jest więc, by przebywał w domu z pociechą, którą zmogło silne przeziębienie, tudzież inne choróbsko. Ponadto zakomunikowanie szefowi, iż w zaistniałej sytuacji pałeczkę dowodzenia nad dzieckiem, które zaniemogło, przejmuje pan domu, może spotkać się z czymś więcej niż spojrzenie pełny politowania. A kiedy w rachubę wchodzi własna działalność, jest to po prostu NIEOPŁACALNE… Lepiej wygląda, kiedy kobieta zajmuje się TEGO TYPU SPRAWAMI. Przyda jej się przecież nieplanowany urlop, w trakcie którego dom zostanie przywrócony do dawnej świetności, na stole pojawi się ciasto (nie tylko w niedzielne popołudnie), koszule zostaną idealnie wyprasowane, skarpetki zaś połączone w pary. Wszyscy będą zadowoleni. Teoretycznie, prawda?

Po dwóch stronach barykady walkę toczą PRAGNIENIE OSOBISTEGO ROZWOJU, CHĘĆ POSIADANIA WŁASNYCH PIENIĘDZY, REALIZACJA AMBICJI, PRZEBYWANIE WŚRÓD DOROSŁYCH LUDZI, ZDROWA RYWALIZACJA, PODNOSZENIE KWALIFIKACJI, z drugiej strony atakują WYRZUTY SUMIENIA, podszepty teściowej, matki, męża/partnera, sąsiadki, znajomych, oceniających, krytykujących, wymuszających konkretne zachowanie.

Nie chcę obudzić się z ręką w nocniku, będąc ubogą, niemającą prawa do godnej emerytury staruszką. Każda luka w CV, każdy wyłamany szczebel na drabince kariery działa na moją niekorzyść. Nie rozumiem podejścia kobiet, które pokładają nadzieję w swoich dzieciach, wierząc w to, że pociechy są najlepszą inwestycją w przyszłość rodziców. Nie wiem, jak potoczą się losy mojej rodziny, ale nie zamierzam obarczać córki odpowiedzialnością za doglądanie mnie, finansowanie moich potrzeb na jesieni mojego życia. Nie chcę być zgorzkniałą, sfrustrowaną matką, która nie ma siły uśmiechnąć się do dziecka, jest wiecznie zabiegana i nie pielęgnuje żadnej pasji. Macierzyństwo jest źródłem szczęścia, ale uczucie spełnienia czerpie swe źródło w kilu miejscach.

Wielokrotnie spotkałam się z określeniem, że wraz z wydaniem na świat dziecka powinnam pozbyć się złudzeń odnośnie spełniania własnych zachcianek. Bycie matką zobowiązuje do pozbycia się nawet najmniejszej cząstki egoizmu. Okropnie mnie irytuje wymóg stawania na głowie po to, by zaspokoić wymagania otoczenia. Czy któraś z Was choć raz wracając po ciężkim dniu z pracy do domu, marzyła tylko o wannie wypełnionej ciepłą wodą, kubku herbaty i szybkiej kolacji i próbowała poprosić DRUGĄ POŁÓWKĘ o pomoc, albo o przejęcie dotychczasowych obowiązków i natrafiła na OPÓR? Czy potraficie wyegzekwować sprawiedliwy podział prac domowych?

W gruncie rzeczy doszłam do wniosku, że same doprowadziłyśmy do takiej sytuacji, godząc się na samodzielne załatwianie wszelkich spraw, na dźwiganie wszelkich obowiązków na własnych barkach, na bycie przysłowiowymi Zosiami-Samosiami, które dla świętego spokoju zamkną się w kuchni, wieczorem pichcąc ciepłą kolację i obiad na następny dzień, wykąpią dziecko, przeczytają mu bajkę przed snem, ogarną codzienny rozgardiasz, przygotują ubrania dla całej rodziny, a potem padną zmęczone z wyrzutami sumienia, że nie zdążyły zrobić jeszcze tylu rzeczy…

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

2 komentarzy w RÓWNOUPRAWNIENIE RODZICÓW

  • S says:

    Taa, mam przemyslenia bardzo podobne do Twoich.. A jak wypowiem w towarzystwie je głośno to słyszę tylko pogardliwe słowo „feministka”… Kiedy kobieta, która chce mieć równe prawa stało się słowem obraźliwym? Pokutuje takie przekonanie i będzie pokutowało. Wystarczy spojrzeć na to, że Korwin-Mikke dostał 7 procent głosów. Dla mnie osobiście to tragedia.

    • li_lia says:

      Moja Droga, solidaryzuję się z Tobą. Dziękuję za komentarz.

Zostaw komentarz Cancel reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>