-
Domowe lizaki i krem od Apogeum
6 lipca 2012 Dla dziecka, Kosmetyki, Kuchnia
-
Kiedyś marzyłam o piegach. Wydawało mi się, że są uroczymi skazami. Myślałam również, że plamy i przebarwienia to problem wyłącznie starszych ludzi. Ponieważ uwielbiałam wygrzewać się na słońcu nabawiłam się niechcianych pamiątek. Sprawę pogorszył fakt, iż w moim ciele buszowały ciążowe hormony. Dziś zmagam się z ciemnymi podkówkami pod oczami, które wyglądają jak osypane cienie. Szczerze mówiąc mam już dość tłumaczenia, że to nie jest efekt nieudanego makijażu ani co gorsza brud. Przetestowałam kilka specyfików, których producenci obiecywali spektakularne rezultaty. Zawsze kończyło się tak samo- grubą warstwą korektora, nakładaną jako kamuflaż.
Czy krem od Apogeum zdziałał cuda?
Krem na przebarwienia Lady Mineral, Apogeum
50ml
cena: 95zł
filtr SPF25
Informacja od producenta:
,,Krem na przebarwienia Laydy Mineral koryguje zaburzenia pigmentacji (plamy występujące po ekspozycji na słońce, piegi, przebarwienia starcze), a także rozjaśnia, wygładza i ujędrnia skórę. Zawiera zaawansowany kompleks rewiatalizujący skórę minerały z Morza Martwego i witaminy”.
Sposób użycia:
Delikatnie wmasować niewielką ilość kremu aż do wchłonięcia. Dla uzyskania najlepszych rezultatów stosować dwa razy dziennie przez 14 dni co drugi miesiąc.
Miałam wielkie nadzieje, że w krótkim czasie pozbędę się tych okropnych plam na mojej skórze. Ten pochodzący z Izraela kosmetyk zapakowany został w dość tandetne opakowanie. Jak na krem, który kosztuje prawie 100zł zdecydowanie lepiej prezentowałby się w szklanym słoiczku. Dodatkowo szpeci go odklejająca się etykietka, która wygląda jakby została wydrukowana w domowych warunkach. Przykro mi to stwierdzić, ale Lady Mineral bardziej przypomina mi sprzedawane na bazarkach niewiadomego pochodzenia podróbki znanych produktów, albo apteczną maść wykonaną na zamówienie pacjenta.
Jednak, nie ocenia się książki na podstawie jej okładki, prawda?
Dotąd namiętnie wklepywałam w siebie maseczki, kremy i inne specyfiki, które zawierały minerały z Morza Martwego. Zawsze przeszkadzał mi ich błotny zapach. Krem Lady Mineral pod tym względem pozytywnie mnie zaskoczył. Ten beżowy specyfik nie trąci nawet jedną brzydką nutką. Nie wiem dlaczego, ale skojarzył mi się z pokruszonymi perłami.
Konsystencja kremu przypomina serek homo. Kosmetyk bez problemów rozprowadziłam po skórze i jest naprawdę wydajny. Zostaje pochwalony za szybkie wchłanianie. Ponadto jego atutem jest to, że bardzo dobrze nawilża skórę. Pozostawia uczucie gładkości, nie klei się. Idealnie współgra z każdym fluidem, który aplikowałam na skórę. Od razu po zastosowaniu zauważyłam efekt rozświetlonej twarzy. Co ważne, skóra przez długi po aplikacji czas nie błyszczy się.
Kosmetyk nie podrażnił mnie, nie wywołał żadnej reakcji alergicznej.
Krem bogaty jest w sole z Morza Martwego. Dzięki ich specyficznym właściwościom skóra, którą potraktuje się kosmetykiem zawierającym wspomniane sole, staje się bardziej jędrna, sprężysta i wolniej poddaje się upływowi czasu.
50g zawartość opakowania jest zdatna do użycia przez rok od otwarcia. Muszę podkreślić to, że krem naprawdę chroni przed słonecznymi promieniami, ponieważ został wzbogacony o filtr SPF 25. Na koniec dodam, że nie zawiera on parabenów
Efekty działania kremu- przed zastosowaniem i po ponad dwutygodniowej kuracji (2 razy dziennie).
Szczerze mówiąc sama nie wiem, co mam o nim myśleć.
Po pierwszej aplikacji uzyskałam całkiem zadowalający efekt:
Skóra od razu zrobiła się jaśniejsza. Ale to, na czym mi najbardziej zależało- podkówki pod oczami nadal są bardzo widoczne…
Ale nie zamierzam się poddawać. Zużyję słoiczek do końca.
Skład:
Demineralized Water, Isopropyl Myristate, Octyl Methoxycinnamate, Titanium Dioxide, Glycerin, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Peg 40 Stearate, Bearberry Extract, Dead Sea Salt, Phenoxyethanol & Chlorphenesin & Propylene Glycol & Sorbic Acid, Sorbitan Tristearate, Tocopherol, Fragrance, Lactic Acid, Imidazolidinyl Urea, Allantoin.
Pulpety na patyku? Nie… To domowe lizaki
Coś słodkiego na dwa kęsy. Doskonały sposób, by sprawić najmłodszym członkom rodziny przyjemność. Własnoręcznie przygotowane lizaki zrobią furorę podczas przyjęcia. Do ich przygotowania nie potrzeba specjalnych zdolności, a na pewno latorośl zechce Wam pomóc, przynajmniej podczas ozdabiania.
Składniki:
- czekoladowe ciasto
- masa krówkowa
- tabliczka czekolady albo gotowa polewa
- kolorowy lukier
Zaczniemy od przygotowania czekoladowego ciasta. Wierzę, że każdy z Was ma w zanadrzu ulubiony przepis. Do wykonania moich lizaków posłużył mi zwykły biszkopt, okraszony szczyptą kakao. Ważne jest, by nie przesadzić z cukrem, ponieważ gotowe lizaki i tak będą słodkie.
Wystudzone ciasto połamcie na drobne kawałki. Z pomocą przyjdzie Wam blender i przesypcie do miski. Teraz dodajcie masę krówkową w wybranym przez Was smaku i wymieszajcie z ciastem, tak, by uzyskać plastyczną masę.
W międzyczasie rozpuście tabliczkę mlecznej czekolady, albo jeśli wolicie gotową polewę.
Z masy uformujcie kulki, które nadziejcie na patyczki do szaszłyków. Każdą z nich zamoczcie w czekoladowej polewie. Kiedy zaschnie każdego lizaka ozdóbcie kolorowym lukrem.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Uwielbiam krówkową masę, ale cholerstwo strasznie kaloryczne jest!
Obecnie testuję Vichy Idealia, coś w podobie do tego kremu z Apogeum. Też miał usunąć przebarwienia, spłycić zmarszczki i w ogóle według obietnic producenta, miałam wyglądać kilka lat młodziej. No i mam ten sam problem, co Ty. Podkowy pod oczami. I nie wiem co z tym zrobić, ale nie chcą zniknąć za nic w świecie!
Mentosko. Czasami sobie myślę, że tylko ingerencja jakimiś drogimi specyfikami mogłaby pomóc. Ale na to trzeba mieć fundusze. Ale obiecuję Ci, ze jeśli znajdę naprawdę dobry krem, który mi pomoże od razu się z Tobą podzielę tą wiadomością
Mmmm pyszności, sam bym takie zjadł
a co do kremu to jest naprawdę dobry. Polecam
Janie, a gdzie zakupiłeś swój krem?
O tym kremie pierwszy raz słyszę (właściwie czytam) więc nie mogę się na jego temat wypowiadać.
Ale o lizaczkach mogę i będę:) Wyglądają apetycznie, aż ślinka cieknie. A że kaloryczne, no trudno. Coś za coś.
Mamoagatki- mam nadzieję, ze wyjdą Ci lepiej niż te moje. Niestety nie posiadam plastycznych zdolności… Są naprawdę smaczne i banalne w przygotowaniu.
Boże te lizaki są genialne dzisiaj robiłam je mojej córeczce choć nie ukrywam , że sama większość zjadłam ))
Cieszę się, że smakowały. Jak je ozdobiłaś?
kolorową posypką a drugą połowę lizaków lukrem w kształcie serc )
Brzmi apetycznie. Takie serduszka można wykorzystać do kilku ciekawych ,,aranżacji”