-
Mama w małym mieście
8 września 2012 Dla dziecka
-
Niektóre z dumą pchają przed sobą czterokołowe pojazdy, w których beztrosko śpią, siedzą albo akurat z których próbują się wydostać ich niekoniecznie słodkie dzieci. Inne z wyraźnie zmęczoną miną, zaspane, zamyślone próbują uniknąć chodnikowej kraksy. Tutaj nawet najbardziej rzucający się w oczy wózek w kolorze wściekłego różu z tablicą rejestracyjną, zdradzającą imię dziecka, jest na spalonej pozycji, jeśli z naprzeciwka nadciąga kolumna rowerzystów. Nic nie pomoże donośny dźwięk dzwonka. Wydawałoby się, że przewaga należy do szerszego pojazdu. A jednak, szkoda przybrudzić boki gondoli, na którą poszło całe becikowe. Trzeba ustąpić miejsca, schować się w lukę pomiędzy sklepami i jeszcze uważać na leniwie poruszające się stopy przechodniów.
Pierwszy przystanek- osiedlowy warzywniak- wita zapachem miłych dla oka śliwek, gruszek i kwaszonych ogórków. Ciężko manewrować między rozłożonymi na podłodze skrzynkami z których co chwila uciekają ziemniaki. Mina pani sprzedawczyni, która starannie przez cały poranek układała sklepową ekspozycję, zdradza, że to nie będą miłe zakupy. Cóż, trzeba na twarzy przywołać przepraszający uśmiech i czym prędzej uciekać.
Po drodze Młoda Mama spotyka koleżankę z podobnym pojazdem, która również zmierza w tym samym kierunku. Można na chwilę przystanąć, porozmawiać o promocji pieluszek i nowych przepisach na ekologiczne zupki. Trzeba tylko pamiętać, aby nie zastawić wózkiem chodnika inaczej siatki z ciężkimi zakupami zaczną obijać się o wystające dziecięce nóżki. Ktoś może wpaść zupełnie przypadkiem i potrącić rozmawiające kobiety, a nawet spróbować samodzielnie przestawić wózek. Ile to wówczas nowych, wypowiedzianych w złości słów trafi do małych uszu.
Po krótkiej, ale owocnej pogawędce, Młode Mamy udają się zapłacić rachunki i wysłać listy. Już od progu wita je spora kolejka. Każdy się spieszy. Niewielu jest uprzywilejowanych. Niektórzy głośno domagają się pierwszeństwa z powodu wieku, naglącej wizyty u lekarza, kombatanckiej legitymacji, zbyt krótkiej przerwy w pracy. Jaka szkoda, że nie ma klimatyzacji. Temperatura w pomieszczeniu gwałtownie wzrasta. Ktoś próbuje otworzyć okno, ale od razu zostaje posądzony o usiłowanie wpędzenia w przeziębienie pana w podeszłym wieku.
Tymczasem pani w okienku cierpliwie czeka aż petentka odnajdzie w portfelu drobne monety i odmierza czas do upragnionej przerwy. Nagle oczom oczekującym w kolejce ukazuje się młoda kobieta z widocznym brzuchem. Zapewne niedługo urodzi. Młode Mamy pospiesznie zaglądają do wózków, poprawiają poduszki, kocyki, smoczki, które gdzieś się zawieruszyły. Panie w kwiecie wieku z drwiącym uśmiechem mierzą ledwie trzymająca się na nogach ciężarną. Nie jednej przez głowę przebiegnie myśl: ,,Niech stoi. Niech czeka. Co ona sobie myśli, że jej pierwszeństwa udzielę? Za moich czasów nikt się nie litował, nie rozpieszczano kobiet przy nadziei”. Nieliczni panowie cieszą się z przewagi, jaką jest lepsze miejsce w kolejce. Nawet nie wyobrażają sobie, co oznacza taki ciężar dla kręgosłupa, spuchnięte nogi i problem z częstym odwiedzaniem toalety. Przecież ciąża to nie choroba, a odpocząć sobie można po śmierci. Dopiero donośny głos pani w okienku zaprasza przyszłą młodą mamę do skorzystania z pierwszeństwa. Wówczas z ust cierpliwie lub nie oczekujących na swoją kolej petentów padają złowieszcze pomruki. Nawet komuś wyrywa się stwierdzenie, że jakim prawem ta młoda pani, która dopiero przyszła zostanie od razu obsłużona? Skoro się źle czuje to powinna zostać w domu.
Speszona ciężarna potulnie wraca na koniec kolejki. Wreszcie Młode Mamy mogą załatwić swoje sprawy i opuścić gmach pomieszczenia.
Są takie sklepy do których Młode Mamy nie wjadą wózkami. Ktoś doszedł do wniosku, iż kilka schodków przy wejściu nada budynkowi odpowiedniego charakteru, a że straci się przy tym kilku klientów? Więc Młode Mamy pilnują na zmianę swoich wózków z pociechami. Za żadne skarby nie pozostawią dzieci zdanych na łaskę przechodniów. Kto wie czy życzliwa, elegancka pani nie spróbuje odjechać wózeczkiem, albo czy ten miły pan mył ostatnio dłonie, w których trzymał kopcącego się papierosa? Nie zdziwiłabym się gdyby obok plakietek ,,Zakaz wstępu z psami, lodami, napojami” pojawił się również obrazek z przekreślonym wózkiem. Przecież niezgrabne powozy mogą zaczepić i zrzucić z wieszaka drogą garsonkę, porysować wypastowaną podłogę, albo potrącić stałą klientkę.
Późnym popołudniem Młode Mamy zmierzają wraz ze swymi dziećmi w kierunku miejscowej restauracji. Wydawałoby się, że to przytulne miejsce, w którym jedzenie pieści podniebienie i nie narusza znacząco domowego budżetu jest przychylne rodzicom. Czy nie jest przyjemnie zaparkować wózek przy okrągłym stoliku i usiąść wygodnie pod parasolem w ratanowym fotelu? Kiedy miła kelnerka przynosi menu, które aż ugina się pod ciężarem wymyślnych potraw, z ust cieknie ślinka. Dzieci spokojnie śpią, tuląc do siebie ukochaną tetrową pieluszkę.
I właśnie wtedy wrażliwe nosy Młodych Mam wyczuwają nieprzyjemną woń tytoniowego dymu. Nie pomoże wachlowanie restauracyjną kartą powietrza nad gondolą czy spacerówką. W tym miejscu właściciel pozwolił swoim gościom palić. Niezadowolone, wymowne miny Młodych Mam nie wywierają na palaczach absolutnie żadnego wrażenia. Czarę goryczy przelewa płacz wybudzonego ze snu dziecka. Nerwowy głos kobiety usiłuje zahamować maleńkie łzy znaną kołysanką. Wywołuje on jednak sprzeciw wśród klientów restauracji, którzy po pracowitym dniu oczekują relaksacyjnej ciszy, a nie dziecięcych wrzasków. Młode Mamy w pośpiechu opuszczają niedozwolony dla nich lokal.
Nerwowo zerkając na zegarek Młode Mamy wymieniają zdawkowe pożegnalne słowa i ruszają ku swoim domom, aby przewinąć, nakarmić i utulić do snu swe dzieci. I tylko mąż lub życiowy partner, słuchając jednym uchem relacji z kolejnego dnia Matki Polki, dorzuci swoje trzy grosze o babskiej solidarność jajników, która prawdopodobnie odeszła w zapomnienie.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
W mojej miejscowości w sklepie EKO jest na samym wejściu wywieszona tabliczka z zakazani- tak jak pisałaś – lody , psy, jedzenie i własne zakupy są przekreślone (te zakupy to dla mnie absurd) a na samym szczycie listy jest przekreślony wózek dziecięcy. Jeszcze jak Laurka była malutka nie zważając na tabliczkę weszłam z wózkiem i śpiącym w nim dzieckiem na teren sklepu, zostałam zaczepiona przez kierownika, ponieważ ” nie wolno” powiedziałam mu, żeby zadzwonił po policję, skoro złamałam „prawo sklepowe” a małego dziecka nie zostawię na pastwę losu pod sklepem. Odszedł ze skwaszoną miną, a ja po prostu od tamtej pory unikam tego sklepu…
Niemożliwe, Mamo Laurki. Zatkało mnie. Myslałam, że to tylko taka moja myślowa paplanina, ale żeby taki znak w ogóle istniał…
Absurd i paranoja.
Szara rzeczywistość, niestety. Ja akurat nie mam tego problemu bo nie chodzę z wózkiem na zakupy (mieszkamy za daleko, jeździmy autkiem) ale wiem o czym mówisz. A propo zostawiania wózków z dziećmi na chodniku przed sklepem to ciary mi po plecach na taki widok przechodzą, nie rozumię takich matek. Mi by strach i moja bujna wyobraźnia na to nie pozwoliły
Palaczy nie znoszę, ale niestety piorunowanie ich wzrokiem na przystankach czy w innych miejscach nic nie daje. Jak mam tracić czas i nerwy na awanturę to wolę się odsunąć…
Bardzo dobrze napisane. Mnie tez czesto denerwuje to iz musze wnosic wozek, zamiat po prostu wiechac. A jeszcze jak mi ktos stanie na przystanku, i zaczyna palic, albo nawet gdzie kolwiek, widzac ze jest male dziecko w poblizu. Nie uwierze ze nie mozna 5 minut bez papierosa wytrzymac, bo sama palilam i wiem jak to jest. Jak sie chce to i godzine mozna, a nawet i caly dzien. Ludzie nie mysla coraz czesniej, niestety. Mamaagatki zgadzam sie z Toba. Szara rzeczywistosc.
ja też mieszkam za daleko od sklepów by takie spacery organizować wózkowe po zakupy. Jedziemy autem, dziecko wkładamy na początku z fotelikiem do wózka, a teraz już samo siedzi w wózku sklepowym.
Ewanko- Nadia nie znosi siedzieć w wózku sklepowym. Najlepiej jej na własnych nogach. Także podziwiam Maję, ze wysiedzi Ci podczas zakupów
Jak chcesz mogę zrobić zdjęcie i Ci wysłać
Kochana, poproszę. Przyda mi się do artykułu, jeśli pozwolisz wykorzystać zdjęcie. Przyślij koniecznie: li_lia@wp.pl
To co pani napisała to święta prawda. W mojej miejscowości jeżdżą autobusy na których zdarza się, że widnieje zakaz wprowadzania wózków, po prostu skandal.!
Lusiu, właśnie otrzymałam zdjęcia ze znaczkami z zakazem wprowadzania wózków do sklepu. Czy byłabyś tak uprzejma i przy okazji zrobiła fotkę takiego autobusu z widoczną naklejką?
Zbieram takie absurdy do artykułu.
zdjęcia wysłane
Merci Już odpisała :*
jejku czytam to i w sumie nic mnie nie zdziwi. Jednak najgorsze jet jak u nas na targu są takie Młode mamy które swoim czterokołowcem potrafią zastawić całą ścieszkę, bo ona zakupy robi i nie rozumie dlaczego ludzie krzyczą a z drugiej strony sklep w którym są znaki zakazu z wózkami też takie widziałam… skrajność albo taka albo taka Ja dopiero dzisiaj bo z moim Krzysztofem byliśmy na romantycznym weekendzie
Właśnie Żanetko zauważyłam brak Ciebie na blogu
Wyjazd się udał?
Oczywiście, jak tylko będę miała okazję na pewno zrobię i prześlę
Dziękuję Lusiu
nie do końca ósemka mi wychodzi i jej ból popsuł cały dzisejzy dzień na szczęście najlepsze chwile były uratowane za tydzień powtórka
W takim razie dużo zdrówka Ci życzę, Żanetko. Niech ta cholera szybko i bezboleśnie wyjdzie
Wysłałam zdjęcie
Dziękuję Lusiu :*