-
Usta godne pożądania
4 marca 2013 Kosmetyki
-
Zanim przed nocnym klubem zaświecił neon, który z oddali zachęcał do przekroczenia progu Venus, Regina zasiadła przed niewielką toaletką. Przeczesała swoje długie, gęste włosy, nawiązujące barwą do jesiennych kasztanów, po czym ostatni raz spojrzała w lustrzane odbicie. Czuła ogarniające ją zmęczenie, nieznośnie uciskające klatkę piersiową, plączące struny głosowe i pozostawiające po sobie grymas rozczarowania.
- Weź się w garść- otrzeźwiające uderzenie w policzek wyrwało ją z zamyślenia. Przez chwilę pożałowała tak radykalnego gestu, ale właśnie wtedy do obskurnej garderoby wkroczył właściciel lokalu.
- Regi, już czas. Chłopcy stroją instrumenty. Scena należy do ciebie.
Licznie zgromadzeni bywalcy Venus z niecierpliwością oczekiwali gwiazdy wieczoru. Salę wypełniał dym, wydobywający się z tanich papierosów, wątpliwy aromat podnieconych ciał oraz zapach świeżo rozlanych drinków. Po chwili centralną część sceny oświetliła smuga jasnego światła. Tuż za nią, kusząco kołysząc biodrami, kroczyła Regina. Odziana w przylegającą do ciała suknię w kolorze butelki szampana, przywołała na twarzy uśmiech, który zanim zabrzmiały pierwsze dźwięki piosenki, zachęcił publiczność do gromkiego i zachęcającego aplauzu.
Jej szczupłe dłonie spoczęły na mikrofonie. Skoncentrowała myśli na tekście, który powinien zsynchronizować się z pierwszymi taktami muzyki. I kiedy dotarł do niej odgłos współpracującego z gitarą saksofonu, zaśpiewała głęboko, zmysłowo, poruszając najbardziej ukryte zakamarki dusz widowni.
Jej zjawiskowy głos poruszał stroniących od kultury prostaków. Rozbrzmiewał w przywykłych do słuchania epitetów i wulgarnych zwrotów uszach. Przyjemnie pieścił gruboskórne ciała. Jednak największe poruszenie wywoływały ponętne usta Reginy. Mimo swego wieku nadal zachęcały do składania na ich powierzchni wilgotnych pocałunków. Tej nocy Regina nałożyła na nie bordową czerwień nowej pomadki, przypominającą wytrawne i kosztowne wino.
Po występie składała na papierowych serwetkach swój autograf, podnosząc jego wartość odciśniętym śladem szminki. Mimo ciągłego obcowania z jednorazowymi bibułkami jej usta nadal prezentowały sobą nieskazitelny wygląd i odpowiedni poziom nawilżenia. A wszystko to dzięki uroczo zapakowanej pomadce Madame Lambre.
Madame Lambre
Pomadka nr 19
waga: 4g
cena: 17zł
do kupienia: KLIK
Chciałabym podkreślić, iż to nie będzie typowa recenzja, ponieważ o wypróbowanie pomadki poprosiłam Ulę, właścicielkę bloga: Testuję różności dla przyjemności.
Podczas mailowych pertraktacji z sympatyczną panią Agnieszką, reprezentującą markę Madame Lambre, zapomniałam określić odcień szminki. W związku z powyższym trafiło do mnie przepiękne zapakowane cacuszko, które niestety nie pasuje ani do mojej karnacji, ani do urody. Mając na uwadze zobowiązanie, któremu muszę sprostać, postanowiłam zamieścić na blogu pierwszą gościnną recenzję. Wiedziałam, że ten niezwykły kosmetyk, który samym faktem niebanalnego wyglądu wywołuje we mnie chęć nabycia, będzie idealnie wyglądać na bliskiej mi kobiecie. Nie bez żalu żegnałam się z pomadką, do której zdążyłam się przyzwyczaić. Ale świadomość tego, że trafiła w dobre ręce, do osoby, która mnie nigdy nie zawiodła ostatecznie zadecydowała o powyższym wyborze.
Zanim przytoczę opinię Uli, na ustach której zagościła pomadka, pozwólcie, że wtrącę swoje trzy grosze odnośnie opakowania kosmetyku. Stwierdzenie, według którego, tylko wnętrze ma znaczenie, w przypadku kosmetyków Madame Lambre jest wręcz niedopuszczalne. Bowiem jednym z atutów marki jest właśnie dbałość o detale, o oprawę produktów, które zdobią nasze toaletki, kosmetyczki i przyciągają wzrok klientek znanej drogerii. Na kremowym tle maleńkiej tuby uchwycone zostały płatki wiosennych kwiatów. Towarzyszą im delikatne skrzydła pastelowych motyli, czyniąc całą kompozycję niezwykle kobiecą, subtelną, wręcz romantyczną. Nie mogło zabraknąć firmowego akcentu w postaci szykownej damy. Dopełnieniem kunsztownego wyglądu jest złota ochronka, w której to skrywa się kolorowy sztyft.
Autorką poniższych zdjęć oraz opinii jest Ula. A ja pękam z dumy, ponieważ wreszcie na moim blogu (prócz Nadzi) zawitała piękna twarz.
Tym, co mnie najbardziej urzekło w otrzymanej szmince jest piękne i niesamowicie kobiece opakowanie. Sądzę, że warto stać się jej posiadaczką chociażby dla samego opakowania To, że ma takie kolorową i ciepłą szatę graficzną zdecydowanie wyróżnia produkt spośród innych pomadek.
Kolor szminki bardzo mi odpowiada, choć nie stosuję takich ciemnych kolorów na co dzień, jednak na szczególne wyjścia jest wręcz idealny. Gustuję bardziej w delikatnych błyszczykach i na początku myślałam, że barwa ta będzie dla mnie zbyt intensywna.
Po nałożeniu pomadki doszłam do wniosku, iż kolor ten nie jest taki mocny na jaki wygląda. Już jedna warstwa, którą pokryłam wargi, radykalnie zmieniła moje zdanie, utwierdzając w przekonaniu, iż taka tonacja naprawdę do mnie pasuje.
Aby uzyskać wieczorowy makijaż powinno się nałożyć jeszcze jedną warstwę szminki. Aplikacja pomadki jest wygodna: można pokryć usta bezpośrednio szminką lub pędzelkiem – wtedy malujemy ładny, pełny kształt ust, a kolor staje się bardziej intensywny, soczysty i trwalszy.
Niestety mam problem z ustami, gdyż w okresie zimowym często przesuszają się, w tym celu muszę stosować głównie pomadki nawilżające, odżywcze. Szminka Madame Lambre nie wysusza warg co jest dla mnie bardzo ważne. Zapach i smak – kremowy, delikatny -bez szczególnie drażniącego aromatu czy posmaku.
Szminka utrzymuje się na ustach długo. Ciężko mi powiedzieć ile maksymalnie, gdyż lubię regularnie jeść i wraz z pożywieniem warstwa błyszczyku/szminki po prostu samoistnie znika. Zauważyłam, że podczas jedzenia błyszczyk schodzi z ust zdecydowanie szybciej niż szminka Madame Lambre, po której pozostaje subtelny kontur.
Dużym plusem jest to że szminka nie odznacza się na zębach, aczkolwiek nałożona w nadmiernych ilościach może zaznaczyć swoją obecność na białym uśmiechu.
Pomadka na pewno nie będzie stała na półce i się kurzyła! Zajmie honorowe miejsce w torebce i będzie pokazywana każdej koleżance Bo w opakowaniu jestem szczególnie zakochana :*
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
nie dosc ze ladne masz usta to ta szminka je pieknie podkreslila…noi ma fajne kolorowe opakowanie
Fajna recenzja,kolorek pomadki również nie mój,a modelce pasuje.
cudna <3 ja niby też takich ciemnych nie lubię, ale ta mi się szczególnie podoba
Ładne opakowanie, ale kolor nie mój
Co do Pani modelki to Ty Ewo też masz ładne usta i bez problemu mogłaś zaprezentować pomadkę na swoich ustach Odwagi kobieto !!!
A ja pękam z dumy, że ugościłam na Twoim blogu
śliczny kolorek,również bardzo podoba mi się opakowanie pomadki
Opakowania Madame L’ambre są prześliczne
jak dla mnie kolor rewelacyjny! mój ulubiony odcień Kosmetyki Lambre są loterią z tego co widzę, jedne lepsze, drugie gorsze.. ale, przynajmniej opakowania są na najwyższym poziomie
Póki co tylko lakier mi nie odpowiada
Świetna szminka i ten kolor.
Wow jestem pod wrażeniem ;-D szminka modelce pasuje idealnie, albo może inaczej powiem tej szmince do twarzy z taką modelką ;-D
Piękna szminka. Też taką posiadam, tylko inny kolor. Opakowania kosmetyków tej firmy są rewelacyjne!
Śliczny kolor:) Na temat opakowania nie wypowiadam się, bo wiadomo, że jest urzekające;)
Recenzja jak zawsze najlepsza i miło się czyta,pomadka to podoba mi się w niej tylko opakowanie bo takiego koloru nie używam i nie przepadam za czerwienią od święta tylko.Ale na modelce pięknie się prezentuje:)
ładny kolor, taki troszkę jakby ceglany, podoba mi się:) Ja siebie niestety w takich kolorach nie widzę, ale modelce jest do twarzy:) Ach te opakowania Madame Lambre… Cudowne…
Co do wrzosa: Uchowała się bida jakimś cudem na dworzu w donicy:D Sama nie wiem jakim cudem, przetrwał te siarczyste mrozy:)