-
Spotkanie z kosmonautą- Mirosławem Hermaszewskim
20 maja 2013 Miejsca
-
W październiku ubiegłego roku świat z zapartym tchem obserwował skok Felixa Baumgartnera. Dla jednych był on próbą pobicia dotychczasowego rekordu, dla innych zaś szaleństwem. Nie ulega wątpliwości, iż stanowił on dowód na to, iż człowiekowi pozostało coraz mniej granic do przekroczenia.
Nie tylko Austriacy mają swojego narodowego bohatera. Niemalże pół wieku temu nasz rodak odbył kosmiczną podróż. I gdyby nie rezydujący na Księżycu pan Twardowski, który zapewne przecierał oczy ze zdumienia, widząc pędzący w jego kierunku statek Sojuz 30, Mirosław Hermaszewski mógłby stwierdzić, iż przetarł Polakom niezbadane dotąd przez nich szlaki
fot. http://www.kosmosnews.pl/news/45-38-1-158/miroslaw-hermaszewski- odznaczony-przez-prezydenta-rosji..html
Zainteresowanie spotkaniem z kosmonautą przerosło wszelkie oczekiwania. Byłam zdumiona, jak bardzo uczniowie mojej szkoły pragnęli poznać byłego prezesa Polskiego Towarzystwa Astronautycznego. Znane nazwisko i dokonania mogłyby uczynić z generała Mirosława Hermaszewskiego człowieka pysznego, gwiazdę minionego wieku, która przybywając na liczne eventy lekceważy swych słuchaczy. Nic bardziej mylnego. Ten dowcipny, elokwentny i naprawdę skromny człowiek z pasją opowiadał o swoim życiu, o tym, jak konsekwentnie dążył do tego, by realizować najskrytsze marzenia. Wzruszył mnie niesamowitą historią, która udowodniła, że gość spotkania w Miejskim Centrum Kultury urodził się pod szczęśliwą gwiazdą. Czy inaczej można wytłumaczyć cudowne ocalenie malutkiego Mirusia, jak z czułością o sobie mówił, podczas zbrojnej napaści na Lipniki? Wówczas o życie przyszłego pilota zadbała jego matka, która podczas ostrzeliwania rodzinnego domu, wyniosła syna, opatulonego w grubą pierzynę, z której z resztą wypadł. Na szczęście ukryła go spora warstwa śniegu, zapewniając bezpieczną kryjówkę, dopóki nie odnalazł go ojciec.
Hermaszewski zjednał sobie przychylność władzy oraz przełożonych determinacją i zdolnościami, które wręcz musiały zapewnić mu sukces, możliwość latania wyżej, szybciej, dalej. Po intensywnych przygotowaniach, mających sprawdzić jego umiejętności, zdolność przetrwania w trudnych warunkach, pod dowództwem Piotra Klimuka, rodowitego Rosjanina, na pokładzie Sojuza 30 wyruszył w podróż swojego życia. I chociaż trwała ona 8 dni, w trakcie których astronauta 126 razy okrążył naszą planetę i kosztowała go wiele wyrzeczeń, a także utratę 2 kilogramów, pozwoliła mu prężnie piąć się po szczeblach kariery.
Zastępca dowódcy Wojsk Lotniczych i OP cierpliwie tłumaczył nam na czym polegały wielomiesięczne przygotowania do lotu w kosmos. Pokusił się nawet o mini wykład, który przybliżył nam podniebną historię, począwszy od feralnego upadku Ikara, na najnowszych dokonaniach zagranicznych konstruktorów skończywszy. Nie omieszkał również wspomnieć o dosyć intrygujących kwestiach, dotyczących codziennej toalety lewitującego astronauty (zaprezentował sprzęt, umożliwiający w miarę swobodne załatwianie fizjologicznych potrzeb), wspomniał również o liofilizowanych posiłkach, a także o tym, jak bardzo człowiek może się ucieszyć na widok zwykłego jabłka czy dojrzałej cytryny po kilkutygodniowej kosmicznej diecie.
Członek Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN nie krył wzruszenia, zwierzając się ze wspomnień, które choć uczyniły z niego cenionego na świecie fachowca, najbliższą rodzinę kosztowały wiele łez i nerwów. Wystarczy wziąć pod uwagę to, iż żona wiernie kibicowała Hermaszewskiemu, wspierając go na każdym kroku, towarzysząc w licznych przeprowadzkach i z utęsknieniem czekając na wielki powrót. Niemniej historyczny wyczyn przeżywała matka członka załogi Sojuza 30, która praktycznie samotnie wychowała liczne potomstwo. Bohater piątkowego spotkania zdradził nam szczegóły okoliczności, w jakich przekazał swojej rodzicielce nowinę o kosmicznej wyprawie.
Nerwowemu, pełnemu oczekiwań oderwaniu się od Ziemi w 1978 roku mimo wszystko towarzyszyła, jak zauważył sam Hermaszewski, romantyczna otoczka. Zapierający dech w piersiach krajobraz, skąpane w złotych promieniach potężne smugi dymu nawet dziś wywołują emocje. Co wówczas czuł uczestnik programu ,,Interkosmos”, czy miał świadomość tego, iż może nigdy więcej nie ujrzeć najbliższych mu osób? Na pewno rozpierała go duma, że pokonawszy sporą konkurencję (kilkuset Polaków ubiegało się o jego ,,etat”) to właśnie jemu udało się wyruszyć na podbój galaktyki.
Dziś laureat Orderu Uśmiechu podróżuje po Polsce, udzielając wywiadów, lecz przede wszystkim spotyka się z pasjonatami i młodzieżą. Będąc żywym dowodem na to, że marzenia się spełniają, zaraża optymizmem i chęcią przeżycia czegoś, co zapada w pamięci, z czego możemy być naprawdę dumni.
Jeśli nadal intryguje Was, jak kosmonauci załatwiają fizjologiczne potrzeby, obejrzyjcie poniższy film:
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
zazdroszczę tego spotkania, fajnie że dzieciaki zadowolone no i nasz kosmonauta taki fajny facet
Otóż to
Fajne spotkanie! Zwłaszcza, że jutro Światowy Dzień Kosmosu
Ze wstydem przyznam, że nie wiedziałam o tym
no to muszę Ci powiedzieć, że zazdroszczę, chodź to złe uczucie Pewnie zrobiłabym wywiad, mnóstwo zdjęć. Lubię tak spędzać wolny czas!
Świetna relacja ze spotkania
Dla mnie o coś niewyobrażalnego, tak polecieć sobie w kosmos. Podziwiam astronautów!
Takie spotkanie to musi być naprawdę niesamowite przeżycie. Poznać kogoś takiego i wysłuchać jego historii…to zostawia wspomnienia na całe życie!
Sama chętnie uczestniczyłabym w tym spotkaniu
Świetne spotkanie naprawdę fascynującego człowieka, który odbył swój „lot życia”.
Ale fajnieee, też bym wzięła udział hehe:) Świetne spotkanie:)
Podczas kolejnego zlotu koniecznie musimy się poznać.
ale Tobie fajnie, też chcę na takie spotkanie
Serduszko, gdybyś bliżej mieszkała to bym Cię zabrała.