-
Bajki według Zuli Mol
4 lutego 2013 Dla dziecka, Książka
-
Pewne wiarygodne źródła donoszą, że Polacy częściej łapią za pióro, tudzież klawiaturę, przelewając na papier swoją twórczość, niż sięgają po książki. Czy w rzeczywistości w naszym kraju mamy więcej autorów niż czytelników? Z pisaniem jest jak ze śpiewaniem- każdy może spróbować, ale nie wszystko nadaje się do zaprezentowania szerszej publiczności.
Podziwiam ludzi, którzy mają ciekawe pasje i dążą do urzeczywistnienia swoich marzeń. Jedną z nich jest pani Agnieszka Wołowiec, której udało się pozyskać środki, niezbędne do wydania książek.
Zapraszam do zapoznania się z wywiadem, którego udzieliła mi Zula Mol, recenzji jej książek oraz do wysłuchania mojej interpretacji jednej z bajek
Wywiad z p. Agnieszką Wołowiec
O czym była pierwsza bajka, którą Pani napisała i komu ją Pani zaprezentowała?
Pierwsza… to było bardzo dawno, a była to „Bajeczka o Bajeczce w krótkich porteczkach” -oczywiście opowiadana na dobranoc moim dzieciom. Było to opowiadanie o Bajeczce, która się przeziębiła, ponieważ nie ubrała się odpowiednio do pory roku. Nie zauważyła, że przyszła już zima.
Dlaczego kobieta, która z wykształcenia jest historykiem sztuki, postanowiła założyć wydawnictwo?
Założyć wydawnictwo, to na razie za dużo powiedziane. Postanowiłam po prostu sama wydać swoje własne książki. Ja jako autor, ilustrator i wydawca. Początki bywają trudne, ale udało się.
Jakie trudności napotkała Pani na swojej drodze powołując do życia własną firmę?
Nie było łatwo. Do wszystkiego trzeba mieć trochę szczęścia. Udało mi się przebrnąć przez projekt i zdobyć dotację unijną na założenie własnej działalności. Najgorsze były „tony” papierkowej roboty, skrupulatne obliczenia… Zupełnie nie moja bajka. Ale warto było, robię to o czym zawsze marzyłam.
Skąd czerpie Pani inspiracje niezbędne do tworzenia bajek?
Najprościej można powiedzieć, że z życia. Dzieci nauczyły mnie, że o wszystkim można napisać bajkę, nawet o kłębuszkach kurzu pod łóżkiem. Wszystko zależy od tego, na jaką bajeczkę mają akurat dzisiaj ochotę.
Czy trudno połączyć pracę ilustratorki, autorki tekstów oraz wydawcy?
Dla mnie to połączenie wydaje się rzeczą naturalną, a czy trudno? Jeżeli robi się coś po raz pierwszy, to nigdy nie jest łatwo.
Za pośrednictwem strony internetowej dzieli się Pani odrobiną swojej twórczości z czytelnikami, którzy nie posiadają papierowej wersji książek. Czy dzięki temu udało się Pani pozyskać nowych zwolenników Bajek sercem pisanych?
Polska to wbrew pozorom całkiem spory kraj. Dla mnie najważniejsze jest, żeby dotrzeć do jak największej ilości czytelników. Tych dużych i małych. Nie każdy ma możliwość zakupu książki, a o dostęp do Internetu jest coraz łatwiej.
Kiedy wręczyłam mojej córce Pani książki, Nadia w pierwszej kolejności sięgnęła po kredki i zabrała się za kolorowanie obrazków. Pomysł połączenia bajek z kolorowanką wydaje się być strzałem w dziesiątkę. Dlaczego zdecydowała się Pani na jego zastosowanie?
Dzieci bardzo lubią sobie rysować i często pomimo zakazów bazgrolą sobie po naszych książkach, a my jako dorośli oczywiście upominamy, że tego się nie robi. Ja uwielbiam i szanuję książki od zawsze. Ale dzieci powinny mieć coś swojego i wyjątkowego, nie tylko własne zabawki, ale także swoją osobistą książkę z własnoręcznymi rysunkami. Rysunki malowane na kartkach przez nasze dzieci, będziemy zbierać i chomikować latami, ale te narysowane w moich książkach nigdy się nie pogubią. Zostaną jako pamiątka ich twórczości już na zawsze.
Proszę zdradzić, co oznacza Pani pseudonim. Dlaczego funkcjonuje Pani jako Zula Mol?
Wymyślony dawno, dawno temu oczywiście przeze mnie i tak zostało. Chciałam, żeby był prosty, nieskomplikowany i łatwy do zapamiętania. A może jakaś Zula Zazula i Moliki książkowe maczały w tym swoje sprytne paluszki? Tego nikt już nie pamięta…
Chochliki
Nie pamiętam, by moja mama, gdy byłam dzieckiem, zaopatrywała mnie w nowości wydawnicze. W domu królowała klasyka. Obok Andersena i braci Grimm na półkach stała kolekcja niemalże całej serii Poczytaj mi mamo, ja zaś byłam częstym gościem szkolnej biblioteki, namiętnie wypożyczając kolejne tomy Muminków, Karolcię, Cudaczka-Wyśmiewaczka.
W obecnych czasach rynek wydawniczy, którego docelową grupą odbiorców są rodzice z małymi dziećmi, prezentuje niezwykle różnorodny asortyment. Moi rówieśnicy, pokolenie urodzone w latach 80 tych, w odpowiednie lektury zaopatruje nawet niemowlęta. Dobieramy książki, które stymulują rozwój maluszka, rozbudzają wyobraźnię, poszerzają i porządkują wiedzę o otaczającym go świecie. Młodego czytelnika możemy zaskoczyć rozkładanymi książeczkami, albo takimi, które posiadają otwory, gotowe na to, by pokazać w nich swoją twarz lub poszczególne części ciała z palcami na czele. Naszym dzieciom możemy podsunąć także publikacje poruszające trudne tematy, takie jak śmierć bliskiej osoby, rozwód rodziców, czy też depresja, która dopadła członka rodziny.
Chociaż wybór książek daje nam nieograniczone możliwości, to jednak nasunęło mi się pytanie- czy wśród wielu lektur o edukacyjnym czy też rozrywkowym charakterze, możemy znaleźć utwory, których czytanie ma dostarczyć po prostu przyjemność, wynikającą z samego faktu obcowania ze słowem pisanym?
Po kilkukrotnym zapoznaniu się z Bajkami sercem pisanymi, których autorką jest pani Agnieszka, ukrywająca się pod pseudonimem Zula Mol, utwierdziłam się w przekonaniu, że istnieją jeszcze ludzie, którzy czerpią radość z pisania.
Zarówno w Anielskich bamboszkach, Wierszach i wierszydłach czy też Różowym miasteczku nie znajdziecie ani krztyny przemocy, bólu, zawiści, zemsty, podstępnych i nieuczciwych zachowań, ale też i wymuszonego humoru. Uwieczniony na papierowych stronach świat przypomina idyllę, której spokój czasami zaburzy fałszujący na saksofonie anioł, małżeńska sprzeczka, wiewiórka podkradająca słodycze z cukierni czy też skora do psot wróżka.
Zarówno bohaterowie bajek, jak ich fabuła, odbiegają od schematów do których przywykłam. To nie są typowe teksty, zakończone za każdym razem puentą czy też pouczającym morałem. Nie przypominają utworów powtarzanych z dziada pradziada przed snem, które miały na celu uczulić młodego człowieka na konkretną kwestię w bardzo obrazowy, a nie dosadny sposób. Praktycznie nie uczą, jak odróżnić dobro od zła, rzadko odnoszą się do sfery uczuć. Niektóre z bajek pani Agnieszki przypominają bajki narracyjne inne epigramatyczne. Wśród nich są utwory bardzo słabe, ale też i takie, które urzekają przesłaniem i uczulają młodego człowieka na to, że do literatury można mieć, a czasami nawet trzeba, niedosłowne podejście. Na pewno cechuje je prostota wypowiedzi, co korzystnie wpływa na młodego czytelnika, który nie ma problemu z ich zrozumieniem. Nieskomplikowane słownictwo oraz krótka objętość utworów zachęca do słuchania, a starsze dzieci do samodzielnego zapoznawania się z tekstem.
Mocną stroną książek pani Agnieszki są ilustracje, które wraz z bajkami pełnią funkcję kształcącą – wyzwalają w naszej latorośli chęć zobrazowania bajek, wizualizacji usłyszanego tekstu, a tym samym jego utrwalenie. Umieszczenie kolorowanek w Bajkach sercem pisanych uważam za naprawdę rewelacyjne rozwiązanie. Odbiegają one od dopracowanych dzieł cenionych grafików, ale właśnie dzięki temu, że przypominają rysunki, które każda mama czy tata może samodzielnie wykonać dla swojej pociechy, potwierdzają założenie autorki o tym, że tak jak tekst powstały dzięki rodzicielskiej miłości.
Bajki sercem pisane przypominają mniej lub bardziej udane wiersze. Ich słabą stroną jest melodyjność na którą wpływa brak zgodności sylab w poszczególnych wersach. Tym, co nie przypadło mi do gustu jest słownictwo, przepełnione infantylnymi zdrobnieniami. Trudno się dziwić autorce, skoro wokół siebie wciąż zauważam rosnącą tendencję do posługiwania się słodko brzmiącymi wyrażeniami, które może i są właściwie zastosowane w przypadku ,,rozmowy” z noworodkiem czy niemowlakiem, lecz podczas konwersacji ze starszą pociechą wydają mi się wręcz przesadne.
Ponadto od strony wydawniczej przyczepiłabym się do jakości książek. Konkretnie chodzi mi o grube strony, które opornie się przewraca, co niewątpliwie wiąże się ze sposobem scalenia poszczególnych pagin. Znalazłam również kilka błędów, związanych ze znakami interpunkcyjnymi, ale nie sądzę, że jakiekolwiek dziecko zwróciłoby na nie uwagę.
Czy zatem warto inwestować w tego typu literaturę?
Zważywszy na fakt, iż pani Agnieszka zaproponowała młodemu czytelnikowi coś ponad sam tekst, czyli kolorowanki, które jak wspomniała w wywiadzie mają większe szanse na to, by przetrwać dzieciństwo naszej pociechy w stanie nienaruszonym i po latach okazać się wspaniałą pamiątką, myślę, że jak najbardziej powinniście zainwestować zaledwie 15zł (za każdą książkę). Daleko nam do perfekcji, otaczający nas świat nie jest idealny. Zatem na półce domowej biblioteczki wręcz muszą znaleźć się pozycje, które właśnie ze względu na kilka niedociągnięć sprawiają, że ich lektura okazuje się przyjemną czynnością.
Małych i dużych czytelników odsyłam do strony Zuli Mol : http://www.zulamol.pl/ oraz do polubienia jej profilu na Facebooku: https://www.facebook.com/pages/ZULA-MOL-Bajki-dla-dzieci/454187024627219?ref=ts&fref=ts
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Fajnie, że dziecko może samo pomalować rysunki.
Jak mój będzie starszy, to też mu kupię takie
Będzie miał nie lada ubaw i zabawę
Pomysłowe te książeczki A nagranie bomba! Ja chcę jeszcze! Sama przez chwilę poczułam się jak dziecko – dawno mi nikt nie czytał ;D
Mam taka tendencję do przesadzania, ale dziękuję za miłe słowa.
Wedle życzenia będzie więcej
Mogłabys mi czytać do snu,masz tak przyjemny i ciepły głos…
To się zarumieniłam
ja się w pełni podpisuję pod tym zdaniem masz bardzo ciepłą i przyjemną barwę głosu a Nadii zazdroszczę takich dźwięków na co dzień Co do Pani autorki, to książeczki są pięknym słowem pisane i cudnie ilustrowane. Warto mieć marzenia i dokładać wszelkich starań, by się spełniły. Tak poza tematem to 3majcie jutro za mnie Kochane kciuki, bo mam egzamin z prawa finansowego
Trzymam mocno :*
dzieki za cynk z kolporterem