-
Gadająca książeczka
15 sierpnia 2014
Dla dziecka, Książka
-
Mniemam, że zgodzicie się ze mną, że każdy wynalazek, zachęcający czy to dzieci czy dorosłych do czytania, jest godny uwagi. Są takie sytuacje kiedy nie mam siły lub po prostu nie jestem w stanie przeczytać córce wybranego tekstu przed snem. Ponieważ audiobooki kompletnie nie zdały egzaminu, musiałam naleźć inne rozwiązanie. Mówi się, że potrzeba jest matką wynalazku. Co prawda nie mogę przypisać sobie zasług, związanych ze stworzeniem bohaterki dzisiejszego wpisu, jednakże jestem w stanie pogratulować sobie dobrego zakupu. Oto gadająca książeczka.
Na początku wydawało mi się, że to nie będzie najlepsze wyjście z sytuacji. Miałam wyrzuty sumienia, związane z korzystaniem z zastępnika, który wywiąże się z moich obowiązków. Gadająca książeczka nawet jeśli skupia uwagę dziecka, pozwala obcować z literaturą to nie zastąpi obecności rodzica czy też opiekuna. Nie odpowie na pytania, rodzące się w trakcie słuchania bajki, spontanicznie nie zmieni treści, dodając śmiesznych lub strasznych odgłosów. Również nie skomentuje utworu, nie przyrówna opisanych wydarzeń do tego z czym nasza pociecha miała wcześniej do czynienia. Mimo wszystko nadal uważam, że jest ona (przynajmniej w naszym domu) potrzebnym gadżetem.
Wydaną w 2013 roku książeczkę zakupiłam w pobliskiej księgarni za niecałe 20zł. Oprócz Trzech małych świnek, które ukazały się nakładem Wydawnictwa Olesiejuk, dostępne są jeszcze inne, znane kilku pokoleniom baśnie, takie jak: Królewna Śnieżka, Czerwony Kapturek, Kopciuszek oraz Złotowłosa i trzy misie.
Jest to lektura kartonowa, wykonana z grubych, solidnie sklejonych z sobą stron o zaokrąglonych kantach. Nawet jeśli młody czytelnik przez przypadek wyleje napój na kolorowe ,,kartki”, możecie być spokojni o ich wygląd i trwałość. Zostały zabezpieczone w ten sposób, by nie chłonęły płynów, czemu sprzyja śliska, jakby lakierowana powierzchnia.
Atutem książki są kolorowe, miłe dla oka ilustracje, przypominające patchworkowe wycinanki. Daleko im do przesłodzonego bezguścia i doskonale korespondują z treścią utworu, pozostawiając odrobinę pola do popisu dla wyobraźni. Nie są przesycone zbędnymi elementami, oczu dziecka nie atakuje barwny chaos, krótko pisząc nie ,,dzieje się na nich” zbyt wiele.
Jeśli zaś chodzi o sam tekst to na każdej ze stron umieszczono jego odpowiednią ilość, tak, by początkujący czytelnik nie zniechęcił się do lektury. Tłumaczeniem zajęła się Anna Matusik. Duża, pogrubiona czcionka, przypomina odręczne pismo, ale na szczęście pozbawiona jest upiększeń. Zdecydowanie ułatwia czytanie. Baśnie zostały skondensowane do wymaganego minimum. Idealnie nadają się do wykorzystania podczas wieczornego rytuału usypiania.
Najciekawszy aspekt lektury stanowi oczywiście lektor. Tembr jego głosu jest przyjemny dla ucha. Podobnie wygląda kwestia jego wyćwiczonej, nie pozostawiającej wiele do życzenia dykcji, nieprzesadzonej artykulacji. W rolę czytającego Trzech świnek wcielił się Robert Michalak.Wydawnictwo postawiło na człowieka. Utwór został jedynie przeczytany, lektorowi nie towarzyszy muzyka, ani odgłosy natury.
Zapraszam do posłuchania:
Aby skorzystać z opcji lektora należy nacisnąć jeden z kolorowych prostokątów, umieszczonych z prawej strony książeczki. Każdy z nich odpowiada konkretnej partii tekstu. Ponieważ strony nie są numerowane, dziecko może pogubić się w dostosowaniu treści do tego, co czyta pan Michalak. Co prawda wydawnictwo zastosowało pewne udogodnienie w postaci miniaturek obrazków (przyklejonych do wspomnianych przycisków), które są wycinkami ilustracji. Można również odwołać się do matematyki i zachęcić młodego czytelnika do liczenia, co stanowi nietrudne wyzwanie, zwłaszcza, że patrząc od góry, prostokąty po kolei przedstawiają historię trzech świnek i głodnego wilka.
Po odsłuchaniu partii utworu, nagranie samoistnie się wyłącza, a lektor nie kontynuuje czytania. Aby odsłuchać następnego lub dowolnego fragmentu, trzeba wcisnąć dany przycisk. Niestety ,,mechanizm” nie posiada dodatkowego zabezpieczenia, chroniącego książeczkę przed przypadkowym włączeniem. Ktoś nam tak bardo wcisnął pasek izolacji baterii, że nie jestem w stanie zablokować nagrania bez ówczesnego usunięcia jego źródła zasilania. Jeśli już mowa o bateriach, to aby móc posłuchać utworu należy umieścić wewnątrz plastikowego paska 3V baterię CR2032 (dołączoną do zestawu, pierwotnie znajdującą się na swoim miejscu). Jest ona wymienna i gdy tylko się wyczerpie jej moc, możecie poluzować śrubokrętem niewielką śrubkę i dokonać podmiany.
Nadzia bardo lubi swoją gadającą książeczkę. Potrafi składać litery w wyrazy i odsłuchuje nagrania, porównując to, co sama przeczytała z oryginałem. Po opisywany gadżet sięga nie tylko przed snem, ale i w trakcie dnia. Zamierzam dokupić pozostałe pozycje, aby stworzyć kolekcję nietypowych lektur.
Jakie jest Wasze zdanie na temat gadających książeczek?
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Świetny pomysł z tymi książkami
Ilustracje ciekawe.
chociaż zwykłego czytania nie zastąpią,na pewno warte uwagi
Otóż to. Dziękuję za komentarz.
Nie miałam nigdy gadającej książeczki, więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć, ale myślę, że kiedyś zakupię.
Moja Droga, wierzę, że gdy tylko będziesz miała z nią do czynienia, polubisz tego typu wynalazki.
To dobra opcja dla rodziców, którzy nie mają czasu czytać, a dziecko jest już na tyle pojętne, że może sobie samo dusić.
Paulino, czas trzeba znaleźć zawsze, ale niekiedy brakuje sił i wtedy pojawia się problem.
my mamy podobna lecz tylko wydaje dźwięki zwierząt
Aniu, myślę, że Twojej najmłodszej córci taka gadająca książeczka również przypadłaby do gustu. W końcu między nią a moją Nadią jest niewielka różnica wieku, prawda?