-
Całuję rączki, madame. Isana Harmony
18 listopada 2015 Kosmetyki
-
Nie lubię używać rękawiczek w trakcie ogarniania domowego chaosu. Nie ważne czy mam do czynienia z bałaganem w łazience, kuchni czy w dziecięcym pokoju. Choć wiem, że takim postępowaniem szkodzę swoim dłoniom, wybieram większą swobodę.
Podobnie sprawa wygląda podczas jesiennych i zimowych spacerów. I chociaż posiadam pokaźną kolekcję eleganckich, praktycznych, zabawnych, sportowych rękawiczek, zazwyczaj z nich nie korzystam. Wyjątek stanowiła jazda skuterem, kiedy wspomniana część garderoby była wręcz OBOWIĄZKOWA. Póki co , moja maszyna definitywnie zakończyła sezon i dochodzi do siebie w ciepłym garażu.
Mimo wszystko zależy mi na odpowiednim wyglądzie dłoni. Nie chcę chować ich w kieszeniach lub za plecami, zażenowana krytycznym stanem.
Choć w dzisiejszych czasach szarmanckich dżentelmenów, całujących kobiece dłonie na powitanie lub w podziękowaniu za przysługę, praktycznie już nie ma, widoczna partia ciała jest naszą wizytówką, warto więc odpowiednio o nią zadbać.
Oto przypadkowy zakup, z którego jestem zadowolona.
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z niewielkim balsamem, tudzież mydłem, którego opakowanie dla wygody użytkownika, wyposażone zostało w pompkę. Nic bardziej mylnego. Oto krem do rąk, pochodzący z limitowanej edycji.
Romantyczna szata graficzna, której bohaterem jest kamienne serce, leżące w otoczeniu rozsypanych borówek, a także gałązek konwalii, koresponduje z zapachem kosmetyku. Trzeba przyznać, że na tle agresywnych aromatów konkurencyjnych produktów, ten wyróżnia się subtelnością i przywodzi na myśl niewinną pieszczotę. Według producenta nasz zmysł powonienia powinien rozróżnić nutę kwiatową, drzewną oraz dodatek wanilii. Mój nos nie wyodrębnił poszczególnych zapachów, ale polubił całościową kompozycję.
Jak wspomniałam, aplikację kremu ułatwia pompka oraz dozownik. Dzięki zastosowaniu takiego rozwiązania nie mamy bezpośredniego kontaktu z kosmetykiem, znajdującym się wewnątrz opakowania, nie musimy wyciskać kremu, ani, co najważniejsze, martwić o przypadkowe wylanie się produktu i dozujemy go w odpowiedniej ilości. Bowiem wystarczy przekręcić główkę pompki w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, aby uniemożliwić zaistnienie ,,kosmetycznej awarii”.
Opakowanie, zawierające 300ml kremu raczej nie nadaje się do przechowywania w damskiej torebce, chyba że niestandardowe gabaryty i waga nie sprawią Wam problemu. Sugerowałabym, abyście przechowywali go w domu, szufladzie, w szafce w pracy itp. Pomimo wielu zalet ma jednak pewien mankament- otóż jest nieprzezroczyste i nie możemy określić jaka ilość produktu została zużyta. Mimo wszystko plastik, z którego wykonano buteleczkę, jest odpowiednio miękki. Będzie go można przeciąć i dostać się do dna opakowania, aby zużyć krem w całości.
Opisywany kosmetyk do rąk Isana Harmony posiada idealną konsystencję. To lśniący, pozbawiony grudek biały krem, przypominający nieco gęstsze mleczko do demakijażu. Błyskawicznie się wchłania, przez co raczej nie wykonamy nim masażu dłoni. Dzięki zawartości masła shea oraz pantenolu cudownie nawilża, przynosi ukojenie suchej, zniszczonej przez detergenty czy twardą wodę skórze. Nie pozostawia po sobie niechcianej pamiątki w postaci tłustego, klejącego się filmu. Po jego użyciu dłonie są tak rozkosznie miękkie i delikatne w dotyku, w dodatku ładnie pachną, że aż chciałoby się je gładzić bez końca. Prócz zbawiennego wpływu na dłonie, zauważyłam ewidentną poprawę stanu skórek wokół paznokci, które przestały stanowić problem.
Reasumując opisywany krem jest tani (niecałe 7zł), wydajny, skuteczny. Nawet po umyciu dłoni, ewidentnie czuć, że zabezpiecza je przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych. Idealny na niepogodę, jako niewidoczne rękawiczki. Używany regularnie przynosi jeszcze lepsze efekty. Jak się okazuje nie jest kosmetyczną nowością, tylko odświeżoną wersją swojego poprzednika.
Oto kolejny kosmetyczny hit, który nabędziecie w rozsądnej cenie. Niestety mankamentem jest jego dostępność. Aby wejść w jego posiadanie, musicie pofatygować się do drogerii Rossmann.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Najnowsze komentarze
EWELINA: ŚWIETNY POMYSŁ. DZEKI ZA »
Natalia: chciałabym kupić są »
Barbara: Witam serdecznie »
li_lia: Dzień dobry. Niestety »