-
Czary-mary w wykonaniu korektora i różu
3 stycznia 2013 Kosmetyki
-
Miałam naprawdę sporo czasu, by na spokojnie, w różnych sytuacjach i na kilka sposobów sprawdzić działanie mineralnych kosmetyków dostępnych w Annabelle Minerals. Po podkładach nadszedł czas, abym podzieliła się z Wami opinią o korektorze i różu.
Wielokrotnie pisałam, że moja skóra w swej naturalnej okazałości jest idealnym dowodem tego, jak natura może zakpić sobie z kobiety. Wiem, że w sporej mierze sama jestem temu winna, ale nie ustaję w poszukiwaniach kosmetyków, które mogłyby chociażby pomóc mi zatuszować mankamenty urody.
W mojej toaletce okazjonalnie gościły korektory, przeważnie były to nowości z Avonu. Jednak zazwyczaj ich żywot kończył się zaskakująco krótko i drastycznie. Tak to już bywa, gdy zamawia się kosmetyki z katalogu, nie widząc ich wcześniej na oczy. W każdym razie albo dodawały mi lat, rolowały się na skórze, albo odwrotnie do swojego przeznaczenia- zamiast maskować podkreślały niedoskonałości cery. Dałam sobie więc z nimi spokój.
Do mineralnego korektora Annabelle Minerals podeszłam z dużą dawką rezerwy. Perspektywa nakładania kosmetyku pod postacią proszku w taki sposób, by idealnie ukryć plamy i przebarwienia wydała mi się wręcz niemożliwa. Próbowałam go zaaplikować punktowo wilgotnym pędzelkiem na oczyszczoną twarz, którą wcześniej pokryłam kremem. W efekcie uzyskałam nieciekawą mozaikę. Kombinowałam również z różnymi podkładami, zarówno od Annabelle Minerals, jak i w musie (Avon), w płynie (Delia, Under Tweenty, Avon). Ten rezultat również mnie nie zadowalał. Raz wyglądałam, jakbym miała przywdzianą maskę innym razem niewspółgrające z sobą produkty powodowały oddzielanie się od siebie poszczególnych warstw. Zniechęcona eksperymentami odstawiłam korektor na półkę.
Później wpadłam na dwa genialne pomysły. Skórę traktowałam nawilżającym kremem (idealnie sprawdził się tutaj ten z serii B-Lift) albo BB Garniera (z matującą wersją od Eveline niestety już tak ładnie się nie prezentowałam). Następnie suchym pędzlem nakładałam na całą twarz korektor i dokładnie go rozprowadzałam. Ze względu na to, że wybrałam sobie najjaśniejszy odcień kosmetyku (light) z jednej strony wyglądałam, jak narzeczona Edwarda ze ,,Zmierzchu” z drugiej zaś twarz przestała wyglądać na zmęczoną i zyskała coś w rodzaju pożądanego rozświetlenia. Pociążowe plamy przestały być widoczne, wiecznie rumieńce przygasły, zniknęły również przebarwienia wokoło ust.
Tak zagruntowaną twarz oprószałam matującym mineralnym podkładem wspomnianej firmy i zabierałam się za oczy i usta.
Korektor naprawdę dobrze współgra z cerą, która pozbawiona została martwego naskórka. Dlatego niezwykle istotne jest to, by regularnie poddawać twarz oczyszczającym i złuszczającym pilingom. To, jak długo będzie się utrzymywał w nieskazitelnym stanie w dużej mierze zależy od typu Waszej cery i … nie oszukujmy się menstruacyjnego cyklu Zauważyłyście, że podczas dni płodnych organizm dokłada wszelkich starań, by jego właścicielka wyglądała zachwycająco? Dopóki skóra nie zaczyna się nieestetycznie świecić i nie sięgam zbyt często po chusteczki, korektor wraz z podkładem dzielnie trzymają się miejsc, w których zostały zaaplikowane. Nie rolują się, nie zbijają, nie warzą. Ich największym wrogiem jest nadmiar sebum. Aby zapobiec katastrofie trzeba sięgnąć po matujący papierek, albo zwykłą chusteczką, ,,osuszyć” daną partię twarzy i ponownie przypudrować.
Na pewno na tle produktów, które dotychczas stosowałam, korektor Annabelle Minerals wyróżnia się doskonałym kryciem, stapianiem ze skórą i w miarę naturalnym wyglądem. Ponadto na jego korzyść przemawia lista komponentów, wśród których nie znajdziecie parabenów, talku, olei mineralnych. Jest za to: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Iron Oxide, Ultramarines. Korektor nie podrażnia twarzy, nie wywołuje uczuleń. Jego zapach jest bardzo neutralny, a aplikacja dzięki wygodnemu słoiczkowi z dziurkami nieskomplikowana. Dodatkowo to bardzo wydajny kosmetyk. Opakowanie, zawierające 4g proszku starcza na bardzo długo. W związku z powyższym koszt 30zł, jaki trzeba uiścić za korektor uważam za stosowny i adekwatny do jakości produktu.
Dwa razy w życiu kupiłam sobie róż. Raz dołączony był do paletki cieni Loreal (reklamowała ją Penelope Cruz) w mojej ulubionej brązowej tonacji. Innym razem skusiłam się na niego z katalogu Avonu. W obu przypadkach nie radziłam sobie z ich aplikacją. Ponadto źle dobrałam odcienie i po nałożeniu kosmetyków przypominałam cyrkowego klauna, albo przerysowaną dzidzię piernik. Dodatkowo zniechęcał mnie fakt, iż moje policzki rumienią się nie tylko wtedy, gdy czegoś się wstydzę i nie chciałam potęgować tego efektu.
Kiedy już opanowałam technikę pokrywania twarzy korektorem i dzięki temu uzyskałam jednolity koloryt skóry, postanowiłam sięgnąć do słoiczka z mineralnym różem. Przed rozdziewiczeniem pokrywki zasięgnęłam informacji na temat właściwego nakładania wspomnianego kosmetyku. Stosowanie różu nie polega bowiem na oprószeniu pędzelkiem dowolnej partii twarzy. Dzięki temu produktowi możemy wymodelować kształt buzi, odrobinę wyszczuplić pyzate policzki.
Po pierwszym zastosowaniu różu doznałam olśnienia. Kosmetyk nie tylko przyczynił się do odwrócenia uwagi od mojej pełnej twarzy, pomógł mi podkreślić ukryte kości policzkowe, ale przede wszystkim sprawił, że nabrała ona świeżości i przestała wyglądać tak ,,płasko”. Odcień, który sobie wybrałam idealnie pasował do mojej karnacji i włosów. Okazało się również, iż kolor różu nie musi odzwierciedlać jego nazwy, bowiem tego typu kosmetyki przybierają barwy moreli, czerwieni, beżu, a nawet brzoskwini.
Mineralny Róż Annabelle Minerals nie zatyka porów, długo utrzymuje się na skórze, w naturalny sposób podkreśla nasze piękno, a jego aplikacja jest dziecinnie prosta. Dodatkowymi atutami jest jak w powyższym przypadku cena, wydajność i skład. Naprawdę nie mogę go za nic skrytykować.
Róże dostępne są TUTAJ
Korektory TUTAJ
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Jestem oczarowana tymi minerałami! Rzeczywiście pięknie kryją to co potrzeba i podkreślają to co chcemy pokazać:)
I wcale nie są takie problematyczne podczas aplikacji, jakby się mogło wydawać
A ja nie mogę się przekonać do sypkich produktów ale praktyka czyni mistrza więc będę dalej próbowała.
Wiolu, a masz dobre pędzle? Od nich też wiele zależy.
Mam taki sypki puder i jakos opornie nakłada mi sie go na twarz…
Z tego co sie orientuje, to tak firma ma naprawde dobrzej jakosci kosmetyki:)
Wedle zasady- mały asortyment, ale dopracowany do niemalże perfekcji
Uwielbiam ich produkty!
Dotąd nie spotkałam się z negatywną opinią ich kosmetyków
Ja to chyba jakieś antytalencie w makijażu jestem, bo za żadne skarby nie potrafię obsługiwać takich sypkich pudrów. Zawsze efekt wydaje mi się zbyt nienaturalny, a ja to lubię makijaż mieć, ale jednocześnie nie mieć, jeśli wiesz, co mam na myśli
No, no, taki ,,naturliś”
Nigdy nie miałam takiego sypkiego pudru i nie wiedziałabym jak sobie z nim poradzić U Ciebie efekt końcowy wyszedł super
Moja Droga- to kwestia zaparcia się w sobie- tak długo pędzlowałam, aż doszłam do wprawy
No tego to jeszcze nie miałam
nie wiem dlaczego ale jakos mnie nie przekonaly do siebie…
Preferujesz w tradycyjnym wydaniu (w kamieniu)?
Faktycznie ładnie kryje ! Gdzieś już się z nimi spotkałam.. tylko gdzie (?).
Jednak róż, jak dla mnie, jest nieco za mocny.
Pozdrawiam i zapraszam do konkursu
Doszedł w końcu Dermacol, jestem zaskoczona, bo kryje dużo lepiej, niż się spodziewałam, mam zupełnie inną twarz
A co do top-coata, one night w nazwie raczej odnosi się do braku przedłużenia trwałości lakieru, bo efekt matu utrzymuje się przez kilka dni nienaruszony, jedynie końcówki nabierają połysku
A co to za Dermacol?
A takie coś Zobacz sobie tutaj http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=29418
A takie cudeńko, zobaczyłam na innych blogach i od razu musiałam mieć Zobacz sobie tutaj http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=29418
Bezpieczniej mi jednak z pudrem w kamieniu, jakoś łatwiej się nakłada.
P.S. Dziękuję za dodanie:)
Polecam się
Jeszcze nie miałam do czynienia z mineralnymi kosmetykami
Nie miałam produktów tej firmy, ale Twoja twarz pięknie się prezentuje na zdjęciach:) Widać, że można nimi wyczarować fajny makijaż:D
I ukryć takie paskudztwa
mineralne kosmetyki są naprawdę świetne. Ja mam Era Minerals – i też mogę polecić z ręką na sercu.
dostałam w końcu shiny boxy archiwalne z tymi o to podkładami i jestem zachwycona. napewno kupię sobie pełnowartościowe kosmetyki bo sa po prostu genialne. aż nie mogłam uwierzyć