Ach śpij, Kochanie… ,,Pożeracz snów”

7 listopada 2016 BohaterowieKsiążka  Brak komentarzy

Nie zamykaj oczu, czuwaj.

Nie pozwól się zwieść miękkiej poduszce, kołdrze oferującej ciepłe zapomnienie. Łóżko nie jest Twoim sprzymierzeńcem.

Gdy już ogarnie Cię zmęczenie, walcz.

Noc nie przyniesie ukojenia, dzień zirytuje natłokiem zdarzeń.

On już z daleka wyczuje, sen, obejmujący Twe ramiona. Skosztuje odrobinę, poznając charakter bezwiednych marzeń. Przeniknie do sedna historii, podsłuchując rozmowy bohaterów. Może nawet zamieni się z nimi rolami. Będzie się delektował irracjonalną opowieścią, która wyszła spod pióra młodzieńczego umysłu. Nakarmi się Tobą. Wysuszy Cię z ostatniej sennej kropli, aż dosięgnie dna- bolesnej porażki wyobraźni.

Kiedy już poznasz prawdę o jego naturze, nadal zechcesz go bronić przed tym, co go kreuje, umacnia i od nowa stwarza?

 Pożeracz snów Bettina Belitz

Solidne podstawy uporządkowanego świata Elizabeth Sturm runęły wraz z przeprowadzką z zatłoczonej Kolonii do wiejskiej miejscowości. Brak dotychczasowych rozrywek, nowa szkoła, zderzenie z ludźmi o skrajnie odmiennej mentalności, negatywnie pobudzająca wyobraźnię okolica, wszystko to odbiło się na samopoczuciu nastolatki. Z drugiej strony stworzyło idealne warunki do zaistnienia specjalnych okoliczności.

Zdystansowana, inteligentna, tajemnicza outsaiderka stanowiła atrakcyjny kąsek dla miejscowego licha. Zmora płci męskiej, zafascynowana sfrustrowaną, wiecznie zmęczoną przybyszką, przyciągała do siebie spragnioną miłości dziewczynę. Mieszkający w lesie stwór nie należał do watahy wilkołaków, nie został ukąszony przez wampira, nie zaliczał się do grona zmiennokształtnych. Za to, kiedy nie dosiadał rumaka,  jeździł autem, którym nie pogardziłby Batman, poruszał się zwinnie (zwłaszcza po suficie) jak Spiderman, zmieniał wygląd z przeciętnego młodego mężczyzny na bożyszcze niczym Clark Kent i rozkwitał nocą, upodobniając się do Edwarda ze ,,Zmierzchu”. Zapomniałabym wspomnieć o telepatycznych zdolnościach Colina Blackburna i zaawansowanym stopniu wtajemniczenia w sztuki walki. Uff…

W każdym razie nasza bohaterka zostaje na własne życzenie uwikłana w paranormalny romans z istotą, karmiącą się jej snami. Brzmi całkiem sensownie i zapowiada ciekawą lekturę. Jednakże już sam nadmiar informacji, wrażeń, dodatków, jakie zaserwowała Bettina Belitz na 500 stronach powieści u niejednego czytelnika może wywołać zawroty głowy. Zwłaszcza, jeśli dodam, że w tekście pojawia się pradawna zmora-fetyszystka, jadowity pająk, który wykonując godowy taniec działa niczym kompas, ojciec-mieszaniec, na co dzień pracujący jako psychiatra, dotknięty tajemniczą, tropikalną chorobą, bezrobotna matka-zielarka z zamiłowaniem do krawiectwa, żyjąca z pół demonem. Każdemu z tych wątków autorka poświęciła w różnym stopniu uwagę. Oczywiście, najbardziej skupiła się na Elisabeth i Colinie.

Z ciężkim sercem przychodzi mi ocenić przeczytaną powieść. Naprawdę nie miałam wielkich oczekiwań, aczkolwiek nie spodziewałam się tak licznych ,,atrakcji”. Belitz próbowała trzymać się łańcucha przyczynowo-skutkowego i wszelkie pomysły podpierała argumentami, tak, aby wytworom jej fantazji nadać głębszego sensu. W tekście nie ma miejsca na przypadkowe opisy, gratisowe zdarzenia, mające na celu wypełnić fabularną lukę. Zbudowała świat swoim bohaterom, jasno określiła ich role. Położyła nacisk na odpowiednią atmosferę, na stworzenie mrocznej, niebezpiecznej aury, potęgującej niepokój, jakiemu ulegała główna bohaterka.

Narrator przemawia głosem Elisabeth. Zdradza swoje uczucia, wręcz zalewa nimi czytelnika. Z jednej strony nie można się temu dziwić, wszakże wspomniana postać liczy sobie siedemnaście lat i jeśli buntuje się to ze wszystkich sił, kiedy nienawidzi to całą sobą, a kocha na zabój.

Akcja do pewnego momentu rozwija się bardzo powoli, ociężale, zbaczając z głównego toru, rozdrabniając na poboczne wątki. Panna Sturm często ulega zmęczeniu, zapada w sen, co udziela się walczącemu z opadającymi powiekami czytelnikowi. Pod koniec utworu, impas nabiera rumieńców. Pojawia się kto jeszcze bardziej niebezpieczny od Colina, kto spróbuje rozdzielić dwójkę postaci i doprowadzi do walki.

Pożeracz snów dźwiga na swoich barkach paranormalny romans, grozę oraz skutki uboczne dorastania. Elisa jest opiłkiem, Colin zaś magnezem. Zwykła dziewczyna o przeciętnej urodzie ulega niegrzecznemu, młodemu mężczyźnie, tocząc z nim grę o życie. I chociaż autorka uzmysławia czytelnikowi ogrom tarapatów, w które wpadli bohaterowie, dobitnie podkreśla, że wspomniana dwójka nie powinna nigdy być razem, że czyhająca na ich szczęście pradawna zmora zniszczy Blackburna i Strum to odbiorca tekstu nie czuje owego niebezpieczeństwa, nie daje wiary czczym groźbom. Trudno brać na poważnie jakiekolwiek zagrożenie, kiedy kochająca kłopoty córka psychiatry przerywa zabawę, oddając się regeneracyjnym drzemkom. Tak jakby gloryfikowała zasadzie ,,Muszę się z tym przespać’’ i niczym Scarlett O’Hara odkłada problem na kolejny dzień.

Mam mieszane uczucia w stosunku do Pożeracza snów. Jest jak ciasto domowej roboty. Autor bazuje na sprawdzonym przepisie, ale też eksperymentuje, szukając oryginalnego smaku. Jego wykonawcy tak bardzo zależy na efekcie, że czasami przesadza z ilością składników i jakością ozdób.

Pożeracz snów Bettina Belitz

Pożeracz snów (Splitterherz)

Bettina Belitz

Przekład: Alicja Rosenau

Kraków 2011

Wydawnictwo Znak Emotikon

Półka: książka pochodzi z moich prywatnych zbiorów, nie została przekazana w ramach współpracy

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>