-
Czy Machiavelli przewraca się w grobie? Polityczny poradnik dla rodziców
4 maja 2014 Książka
-
Do niedawna nie miałam bladego pojęcia o istnieniu Suzanne Evans. Kogo obchodziłaby amerykańska prawniczka, absolwentka Uniwersytetu Kalifornijskiego oraz praktycznie nieznana w Europie dziennikarka, na co dzień matka czwórki dzieci, szyja prawdziwie patchworkowej rodziny? Nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby nie fakt, że wspomniana kobieta wpadła na pomysł, by uwspółcześnić treści zawarte w kontrowersyjnym dziele pewnego florenckiego dyplomaty.
Przyznajcie sami, że pomysł przeniesienia makiawelicznych rad na rodzicielski grunt brzmi szalenie odważnie, wręcz irracjonalnie i może wywołać ciarki na plecach.
Co łączy politykę z macierzyństwem i w jaki sposób sprawować władzę w ,,domowym księstwie”?
Kojarzycie autora słynnego powiedzenia ,,Cel uświęca środki”? Kto choć raz zachował się cynicznie, gwałcąc ogólnie przyjęte zasady etyki, mając głęboko w poważaniu skrupuły, dobre wychowanie i empatię względem bliźnich, po to tylko, by dotrzeć do mety zwanej osobistym sukcesem, ten doskonale rozumie sens popularnej maksymy. To właśnie słynnego Księcia, popełnionego przez Niccolo Machiavelliego, Suzanne Evans obrała sobie za inspirację do przeprowadzenia rodzinnej, macierzyńskiej i życiowej rewolucji.
Autorka omawianego poradnika nie należy do elit amerykańskich gwiazd tudzież celebrytów. Jest doświadczoną panią w średnim wieku, która odniosła znaczące sukcesy i bolesne upadki w życiu zawodowym i prywatnym. Jest osobą kompetentną do dzielenia się radami i informacjami zarówno jeśli chodzi o aspekt historyczny, prawny, jak i o typowo matczyne sugestie. Jej wiarygodność stworzyły solidne fundamenty, opierające się na wieloletnim doświadczeniu, piastowaniu różnych urzędów, wychowywaniu cudzych i swoich pociech, odbudowywaniu życia po rozwodzie. Daleko jej do perfekcyjnej pani domu, do matki męczennicy, dzielnie znoszącej upokorzenia i porażki, żony za wszelką cenę trzymającej się rękawa pierwszego męża, z którym nie była ani szczęśliwa, ani spełniona jako kobieta. Jeśli zatem ze znanych mi osób miałabym wskazać autorytet, który warto traktować jako natchnienie do działania, Suzanne jawi się jako niemalże idealna kandydatka.
Początkowo egzemplarz Machiavelliego dla mam traktowałam, jako oryginalny, aczkolwiek mało wiarygodny poradnik. Jego pomysłodawczyni równie dobrze mogła obrać inne dzieło jakiegoś znanego myśliciela za punkt odniesienia swych rodzicielskich dywagacji. Przecież wszystko zależy od indywidualnej interpretacji, prawda? Sposób rozumienia danego utworu często znacząco odbiega od tego, co faktycznie jego autor miał na myśli. Istnieje tak wiele wyjaśnień utrwalonych w książkach treści, od Biblii na scenicznych dramatach skończywszy, że wybieranie za drogowskaz źródła jednej z politycznych doktryn i dostosowanie jej do współczesnych, jakże odmiennych realiów, wydaje się bardzo nowatorskim rozwiązaniem.
Prawdziwą pasją Suzanne Evans jest historia. Znajomość przeszłości, swobodne przytaczanie faktów, które zaważyły na losach ludzkości, rozeznanie w życiorysach godnych zapamiętania person, a także nieustannie poszerzana wiedza przyczyniły się do wyboru odpowiedniej lektury, która pozwoliła Amerykance przewartościować dotychczasowe priorytety. Nie myślcie jednak, że ów przewodnik przypomina napisaną skomplikowanym językiem wykładnię maksym, skierowaną wyłącznie do oczytanego, słynącego z wysokiego ilorazu inteligencji odbiorcy. O, nie! W Machiavellim dla mam Evans ukazała nie tylko oblicze zmęczonej, przepracowanej, niekiedy zrezygnowanej i przerażonej matki, ale również starała się w naturalny sposób uzyskać sympatię czytelników z pokorą przyznając się do własnych błędów, z dystansem oceniając swe zachowanie, z dawką samokrytyki doszukując się przyczyn niewłaściwego postępowania nie stroniąc przy tym od humorystycznego tonu wypowiedzi.
Evans pozwala czytelnikom uczyć się na własnych potknięciach. Porusza tematy związane z powtórnym zamążpójściem z pokochaniem i zaakceptowaniem dziecka nowego męża z przygotowaniem własnych pociech do nieodwracalnych zmian. Ponadto nie stroni od trudnych spraw związanych z intymnym pożyciem z rozważaniem oddania dziecka do adopcji. Jako kobieta Suzanne musiała stoczyć bój o to, by móc zajść w ciążę, jako matka stanęła przed wyborem dokonania aborcji, a potem dojrzewała do tego, aby zaakceptować niepełnosprawną córkę i równomiernie rozłożyć pokłady miłości dla każdej z latorośli. Machiavelli stał się pretekstem, iskrą, motywacją do uporządkowania trudnych sytuacji, którym musiała sprostać niejednokrotnie w pojedynkę.
Naprawdę przed lekturą opisywanego poradnika aż zacierałam palce do tego, by stworzyć pełną ironii opinię o kolejnej, nieudanej lekturze. Byłam przekonana o znikomej wartości tej książki. Powątpiewałam w sukces, osiągnięty przez nieznaną mieszkankę odległego kontynentu, która w odpowiedniej interpretacji archaicznego dzieła znalazła siłę do tego, by przewartościować priorytety i zapanować nad rodzinnym chaosem. Jej batalia o przejecie władzy okazała się inspirująca, jednakże to właśnie źródło misternie uknutego planu czyli sam Książę Niccolo Machiavelliego, zaintrygowało mnie do tego stopnia, by pochylić się nad biografią mieszkańca Florencji, poszerzyć wiedzę o smaczkach, które Suzanne Evans przemyciła między wersami swego poradnika. Nie twierdzę jednak, że wezmę sobie do serca porady autorki ,,błękitnej książeczki”. Po prostu traktuję ją jako kolejną, godną uwagi pozycję, z którą każdy z Was może zapoznać się w ciągu leniwego popołudnia.
Machiavelli dla mam. Jak skutecznie rządzić domowym księstwem
Suzanne Evans
Wrocław 2014
Bukowy Las
Półka: książka otrzymana w ramach recenzenckiej współpracy
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Książki na razie nie będę czytać, bo nie mam po co, ale babka mnie zainteresowała:)
Gdzie nie spojrzę tam pozytywne opinie na temat tej książki. Jestem jej niesamowicie ciekawa, chociaż do mojego macierzyństwa zostało jeszcze kilka lat.