-
Upiorna siostrzyczka
27 czerwca 2014 Książka
-
Nie chciałabym zaleźć za skórę Florencji. Mając ją za wroga, nie zmrużyłabym w nocy oka, obawiając się o własne zdrowie i życie.
Jest oczytana, spostrzegawcza, potrafi wyciągać trafne wnioski i w błyskawicznym tempie podejmować słuszne, często kontrowersyjne decyzje.
Prowadzi z sobą nieustającą dyskusję, posługując się autorskim językiem.
Ma bujną wyobraźnię. Dostrzega szczegóły, na które przeciętni śmiertelnicy nie zwracają uwagi. Okropnie kocha swojego młodszego braciszka. Lecz miłość ta jest skomplikowana, zaborcza, wręcz trudna.
Czy świat widziany oczami dwunastoletniej mieszkanki upiornego domu przepełniony jest realnym niebezpieczeństwem, czy wręcz przeciwnie, wszelcy wrogowie są tylko wyimaginowanym efektem pracy umysłu dziewczynki?
Tak niepozornie zaczęła się historia sierotki Florencji, która wraz ze swym przybranym bratem pomieszkuje w posiadłości wuja. Odizolowana od świata, chroniona przed pozytywnymi aspektami nauki i techniki dziewczynka, niczym pramatka Ewa, skuszona zakazanym owocem, jakim w tym przypadku była potężna, przepełniona cennymi woluminami biblioteka, postanawia dołączyć do grona oczytanych osób i w wielkiej tajemnicy wypełnić nadmiar wolnego czasu pożytecznym zajęciem.
Początek książki przypomina opowieść snutą przez młodą osobę, poirytowaną narzuconymi przez opiekunów ograniczeniami, znudzoną brakiem towarzystwa rówieśników, doszukującą się niezwykłości w przyziemnych rzeczach. Postać stworzona przez Johna Hardinga znajduje własne określenia na otaczający ją świat, przemawia do czytelnika intrygującą nowomową, zwierzając się ze swych obaw, opowiadając o planach i knutych intrygach.
I właśnie wtedy, gdy czytelnik nieco znużony brakiem rewelacyjnych doniesień z książkowego frontu, zaczyna ziewać, akcja powieści nabiera stosownego tempa. Oto na stronach książki uwiecznione zostają pełne cudowności zdarzenia, na pierwszy rzut oka będące wymysłem dziewczynki, z drugiej jednak strony, po głębszym zastanowieniu, wyprowadzona w pole zaczęłam wierzyć, że coś faktycznie jest na rzeczy.
Nastoletnią Florencję prześladuje pech w postaci dociekliwych guwernantek, zatrudnianych przez nieobecnego krewnego. W mniemaniu bohaterki, każda z nich zagraża szczęściu rodzeństwa, ogranicza jego wolność i zbytnio ingeruje w zażyłą relację. Czując się w obowiązku chronienia zalążka rodziny, Florencja bierze sprawy we własne ręce i dokonuje prawdziwego przewrotu, niejednokrotnie zresztą. Zdradzę Wam tylko, że w grę wchodzi coś straszniejszego od zwykłych dziecięcych psot. W Siostrzycy bowiem powieje prawdziwie trupią grozą…
Autor powieści poczęstował czytelnika przeróżnymi smaczkami, podważył prawdomówność dziewczynki, dał podstawy ku temu, by postrzegać ją jako niezupełnie zdrową psychicznie, niebezpieczną dla otoczenia, gotową poświęcić najlepszego, ba, jedynego sprzymierzeńca, tylko po to, by odzyskać równowagę i dotychczas zajmowaną pozycję. Tak więc między pomysłodawcą książki, a jej odbiorcą rozpoczyna się gra pełna niedomówień. Prawda miesza się z fikcją, w dodatku Florencja nie w każdy przypadku stara się rozwiać nietrafne przypuszczenia, przez co fabuła staje się dla czytelnika bardziej zagadkowa, intrygująca, wręcz pociągająca.
Harding stworzył ciekawe studium niedorosłego człowieka z jednej strony obłąkanego z drugiej zaś piekielnie inteligentnej, niebezpiecznej i odważnej dziewczynki. Chociaż odczuwam potrzebę ocenienia małoletniej Florencji, usprawiedliwienia jej działań, przypisania im słusznej motywacji, nie uczynię tego. Może dlatego, że sama odrobinę się jej obawiam? Z całą pewnością Siostrzyca przyprawia uważnego, wciągniętego w śledzenie losów postaci czytelnika o gęsią skórkę. Mrok, tajemnica, gotycki klimat, świetna narracja to zaledwie kilka pozytywnych aspektów przemawiających na korzyść powieści.
Czy odważycie się poznać mroczne zakamarki duszy Florencji?
Siostrzyca
John Harding
Dom Wydawniczy Mała Kurka
Piastów 2011
Półka: Książka zakupiona, nie została otrzymana w ramach recenzenckiej współpracy
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Miałam ją na półce przez kilka miesięcy, nawet kilka razy chciałam do niej podejść, ale mnie nie zachwycała, więc w końcu ją wydałam.
Nie wiem, jakoś mnie nie ciągnie do tej książki, język jakiś toporny mi się wydał i podziękowałam.
Jakoś mnie nie ciągnie do tej opowieści. Język wydał mi się strasznie toporny.
Książka zupełnie nie dla mnie, zwłaszcza przez toporny język.