Zła krew… Słodycz bywa zwodnicza

21 listopada 2019 Książka  Brak komentarzy

Mimo iż od ekranizacji Musimy porozmawiać o Kevinie minęło kilka lat, emocje, jakie wywołała we mnie ta historia, przypominają niezagojone rany. Szczegóły opowieści, jej bohaterowie oraz specyficzny klimat prawdopodobnie przez długie lata będą przechowywane w zasobach mojej pamięci.

Tematyka rozczarowującego macierzyństwa, misyjność roli, narzuconej kobiecie przez społeczeństwo, ciężar niezaspokojonych ambicji oraz roszczeniowa postawa niewdzięcznego, krnąbrnego, bezwzględnego i często okrutnego dziecka, nie należą do przyjemnych, łatwych, popularnych kwestii, które na co dzień porusza się w rozmowach, w mediach społecznościowych, lub na blogach.

Współczesna matka, niczym człowiek-orkiestra, wychowuje, zarządza, realizuje się na arenie zawodowej, króluje w domowym zaciszu oraz  zachwyca w małżeńskiej sypialni.

Uśmiechnięta, zadbana, modnie ubrana, tryskająca energią oraz pachnąca na kilometr szczęściem, stanowi zaprzeczenie kobiety, którą przerosło rodzicielstwo.

Postawcie się w jej sytuacji.

Świetna praca, idealny mężczyzna, hobby, sprawiające przyjemność, regularny seks. I nagle harmonię pary burzy przyjście na świat dziecka. Często nieplanowanego. Trzeba przewartościować priorytety, pogodzić się z pewnymi kompromisami, stłumić poczucie zagrożenia, wynikające z konieczności dzielenie się ukochanym człowiekiem z nową istotą. Lekka zazdrość, zachwiane bezpieczeństwo, przyrost zupełnie nowych obowiązków. Zmiany w organizmie, w aparycji, wynikające z rosnącego pod sercem nowego życia.

Może z czasem pojawi się bezwarunkowa miłość, czułość, macierzyńskie oddanie, gotowość do chronienia. Może będzie walczyła z egoistycznymi pobudkami. Zacznie się bardziej starać, więcej od siebie wymagać. Zechce udowodnić partnerowi, rodzinie, dziecku i sobie, że nowa rola jest nie tylko wyzwaniem, któremu sprosta, to wręcz kolejny pułap rozwoju, doskonalenia jej osobowości.

Mimo zaparcia, dobrych chęci, natrafi jednak na mur. Dziecko, które miało być centrum świata, okaże się przeciwnikiem, wrogiem, uciekającym się do różnych sztuczek, tylko po to, by zadać jej ból, by sprawić przykrość, podważyć jej macierzyńskie predyspozycje, zdyskryminować w oczach rodziny, znajomych i całkiem obcych osób.

TO dziecko wytoczy najcięższe działa, by pozbyć się swej konkurentki, by WYELIMINOWAĆ matkę.

Zoje Stage Zła krew

Hanna to nieprzeciętnie inteligentna kilkulatka. Według ojca jest słodką, niewinną, nieco wycofaną, aczkolwiek nieszkodliwą dziewczynką. Z powodu swej ułomności (dziecko nie mówi), nad jej edukacją czuwa matka. Gdy jednak drzwi rodzinnego domu zamykają się za głową rodziny, kiedy Hanna zostaje sama z Suzette, na ziemię upada jej maska. Znika uśmiech, infantylne gesty odchodzą w zapomnienie. Oto przed czytelnikiem pojawia się mały demon, prawdziwe utrapienie, czerpiące siłę oraz przyjemność z dokuczania swej rodzicielce.

Rezolutna dziewczynka manipuluje przy lekach matki. Suzette od lat zmaga się ze schorzeniami układu trawiennego. Jako dziecko została zaniedbana przez swoją matkę, a choroba odebrała jej beztroskę, liczne możliwości oraz przywileje, związane z wiekiem dorastania. Kompleksy złagodził i zaakceptował dopiero jej mąż, który nie tylko wzbudził w niej poczucie kobiecości, co przede wszystkim pomógł odbudować zachwianą pewność siebie.

Hanna, przeszukawszy zasoby internetu, postanawia wzmocnić działanie swych niecnych czynów, zawierając pakt z posądzoną o czary kobietą, spaloną na stosie kilka wieków temu. Ta kuriozalna sytuacja sprowadza się do tego, iż dziewczynka głęboko wierzy w to, iż jej ciało nawiedza zła dusza. Przy jej pomocy planuje morderstwo własnej matki.

Zła krew przedstawia dramat trzech osób. Mamy tutaj sylwetkę ojca, kompletnie odrzucającego irracjonalne zarzuty wobec Hanny, jakie stawia Suzette. Alex bezgranicznie kocha swą jedynaczkę, poświęca jej swój cały wolny czas, rozpieszcza i wręcz gloryfikuje. Nie jest świadomy zagrożenia, w jakim znajduje się Suzette, jego małżeństwo i cała rodzina. Po jednej stronie barykady autorka książki umieściła Hannę. Wyjątkowo wyrozumiały czytelnik może usprawiedliwiać zachowanie dziewczynki, zrzucać jej dziwne pomysły na karb niezdiagnozowanych problemów natury psychicznej. Wreszcie osamotniona w swej walce, stojąca na straconej pozycji Suzette. Jest przecież dobrą, choć wymagającą matką, której czasami puszczają nerwy. Można by jej zarzucić niewystarczające pokłady miłości i cierpliwości, odwrócić kota ogonem. Kto jednak w tym trójkącie jest prawdziwą ofiarą? Kto tak naprawdę pełni funkcję oprawcy? Kto manipuluje czytelnikiem?

Zoje Stage zafundowała nam wciągający, psychologiczny thriller. Ta historia wzbudza wątpliwości, sposób narracji skłania do bacznej analizy zachowań bohaterów oraz sytuacji. Lektura pozostawia po sobie wiele pytań, na które nie ma prostych, jednoznacznych odpowiedzi. Plastyczne opisy pozwalają wyobraźni stworzyć obraz Hanny. Pozornie niewinna, nieskażona złem dziewczynka, materializuje się  w szczególności w tak zwanych mocnych momentach, kiedy to włos jeży się na głowie. Odbiorca książki popada w konsternacje, tymczasem prawdziwy dramat przeżywa Suzette, szukająca jakiejkolwiek pomocy. Kobieta chce zrozumieć córkę, szuka winy we własnym działaniu, i jednocześnie pragnie uratować małżeństwo oraz samą siebie przed destrukcyjnym wpływem ,,małego demona”.

Zła krew trzyma w napięciu do ostatniego akapitu. Są chwile, podczas których czytelnik jest tak bardzo zaangażowany w akcję, że chciałby zabrać głos, przemówić do rozsądku Alexowi, zwrócić się bezpośrednio do Hanny, sprawić, aby się opamiętała, a przede wszystkim czuje się w moralnym obowiązku poświadczyć zeznania Suzette, stanąć obok niej i głośno stwierdzić: TAK, TA KOBIETA MÓWI PRAWDĘ. RZECZYWIŚCIE JEJ ŻYCIU ZAGRAŻA NIEBEZPIECZEŃSTWO. ZRÓBCIE COŚ Z TYM, INACZEJ DOJDZIE DO PRAWDZIWEJ TRAGEDII.

Kiedy już dotrzecie do zakończenia tej wgryzającej się w podświadomość historii, zapewne wielu z Was głęboko odetchnie, niezmiernie ciesząc się w duchu, że takie problemy na szczęście Was nie dotyczą, że Wam nie przytrafiło się TAKIE dziecko…

Baby teeth Zoje stage

Zła krew (Baby Teeth)

Zoje Stage

Przekład: Piotr Kaliński

Warszawa 2019

Półka: książka pochodzi z moich prywatnych zbiorów

li_lia

W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>