-
Bezpieczne opalanie nie tylko na wąbrzeskiej plaży
25 czerwca 2013 Dla dziecka, Kosmetyki
-
Polak przewrotny, trudno mu dogodzić. W czasie deszczu się nudzi i znęca nad pilotem od telewizora. W upalne dni trzyma się jak najdalej od środków miejskiej komunikacji, które jadą, oj jadą w dosłownym znaczeniu tego słowa. Ponadto upały wyganiają nas z domów i mieszkań, tłocząc w ogrodach przy grillach, na których dogorywają różne mięsno-warzywne kombinacje. Stateczne żony i matki przeżywają renesans swych kulinarnych umiejętności, w panach zaś odzywa się instynkt łowcy, objawiający się chęcią rozpalenia ogniska bez użycia podpałki i marzenie o upitraszeniu najlepszych steków pod słońcem. Weekendowym imprezom w plenerze towarzyszy także wyszukana muzyka, której siła tkwi w skocznym umcyk-umcyk. Słychać brzdęk rodowych kryształów i chlupot rozlewanych trunków. Prawdziwym uświetnieniem sielskiej atmosfery jest pokaz taneczny wujka Henia z ciocią Jadzią. Królowie parkietu, tfu, trawki, umilają czas rozochoconemu towarzystwu. A jak się zmęczą i najedzą, potulnie zmierzają ku swym małym ojczyznom. Tymczasem gospodarz, ten to ma siłę i werwę byka, wyciąga z garażu ciężki sprzęt i zaczyna się prawdziwe rżnięcie!
W ruch idą deski, połamane kawałki pożartych przez korniki krzeseł, sanek i drzwi. Ostra piła bezlitośnie zatapia się w ich drewnianych ciałach. Kakofonii dźwięków towarzyszy fontanna z wiór, które przy najmniejszym podmuchu wiatru osadzają się na świeżo rozwieszonym praniu. I tak oto niemalże co drugie podwórko przemienia się w amatorski zakład stolarski. Prawdziwy miód na moje uszy, zwłaszcza po uczciwie przepracowanym tygodniu. I tylko mi tutaj babci Marysi brakuje, śpiewającej: ,,Rąbcie bracia, rąbcie drzewo! Raz na prawo, raz na lewo!”. Na tym jednak nie koniec solówki niedoświadczonych stolarzy. Oto przybiega pinczer sąsiadów, który za pomocą wysokich dźwięków oznajmia światu przyjście na świat swojego potomstwa. Czuje się jak główny bohater ,,Dnia świra”. Jest tylko jedno wyjście. Pakuję kąpielówki i ręczniki i zabieram Młodą i Pana Męża nad jezioro. Będziemy straszyć zabłąkane rybki i wystawiać ciała na działanie słońca. Żebym tylko nie zapomniała zabrać kremu do opalania…
Wąbrzeska plaża nie obfituje jeszcze w zbyt liczne półnagie ciała. Nowe molo aż prosi o to, by skoczyć na główkę wprost do zalatującej glonami wody. W tym roku wyjątkowo trudno ujrzeć zamoczone stopy nawet tam, gdzie kąpią się maluszki. Odczuwam brak ratownika, który przez biały megafon recytowałby zwrotkę szlagieru Rudiego Schuberta o pewnej Monice i jej niezwykle kobiecych kształtach.
Przemierzam piaszczysty odcinek drogi, jedną ręką podtrzymując zsuwający się z bioder ręcznik. Daleko mi do roli najbardziej charakterystycznej postaci ze ,,Słonecznego patrolu” i ta świadomość odbiera mi przyjemność przebywania nad jeziorem. W końcu znajdujemy ustronne miejsce i rozkładamy przytaszczony majdan.
Nadia od razu wyciąga z siatki zestaw małego plażowicza i rusza na podbój mokrego brzegu. Ta determinacja, z jaką kopie doły, w które wpadają nieuważni przechodnie, rozczula mnie na tyle, że w mgnieniu oka dołączam do zabawy. Taplamy się obie w tym kolorowym błocie, piszcząc z zachwytu nad każdą babką, zamkiem i inną budowlą. Po jakimś czasie wracamy na kocyk w poszukiwaniu odrobiny cienia i łyka wody.
Kątem oka spoglądam w stronę pustego amfiteatru. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że właśnie w tej chwili na scenę wychodzi zespół Video, porywający do tańca wciąż cieszący się popularnością przebój ,,Idę na plażę”. Publika szaleje.
Dziewczyny próbują staranować umięśnionych typków z ochrony, panowie podrygują w rytm muzyki, jedną ręką obejmując swoje partnerki, drugą zaś trzymając kebaba albo schłodzone piwo. Nie tym razem, niestety. Sezon imprez dopiero przed nami.
Wyciągam z torebki dwie zgrabne tubki. Zamaszystym ruchem przywołuję Pana Męża, który próbuje zbadać głębokość jeziora. Oto nadszedł czas wielkiego smarowania. Na szczęście Nadzia wdała się we mnie, a dokładnie jej skóra. Jesteśmy wyjątkowo odporne na poparzenia. Wolę jednak dmuchać na zimne. Widok bąbli na czerwonej skórze ślubnego wciąż śni mi się po nocach. Dlatego też już przed wyjściem z domu posmarowałyśmy się ochronnymi kosmetykami. Oto niezawodne propozycje marki Floslek z serii Sun Care oraz For kids.
Małe, poręczne opakowania z pewnością zostaną wyciśnięte aż do ostatniego mililitra w ciągu całych wakacji. Wszakże nie planuję przemierzać kilkudziesięciu kilometrów, co weekend, by móc popluskać się w wodzie, a do codziennej pielęgnacji i ochrony przed słońcem wystarczy, że posmaruję Młodej i sobie tylko te części ciała, które będą nieosłonięte. Generalnie zajmują niewiele miejsca w torebce i z całą pewnością nie traktuję ich jako zbędnego nadbagażu. Tubki zostały wykonane z miękkiego plastiku, który nie stawia oporu w trakcie dozowania kosmetyków.
Ochronny krem przeciwsłoneczny dla dzieci posiada wesołą etykietę. Uśmiechnięty żółty kwiatek wręcz zachęca Nadię do tego, by pozwoliła sobie zaaplikować dawkę produktu. Wygodny sposób otwierania i zamykania ułatwia użytkowanie, solidnie skonstruowany ,,zatrzask” mimo ciągłej eksploatacji nie obluzowuje się, mało tego gwarantuje ochronę przed wszechobecnym na plaży piaskiem. Dzięki czemu nawet maleńkie ziarenka nie dostaną się do wnętrza opakowania.
Jego gęsta, maślana konsystencja, pozostawia po sobie białą smugę, która choć szybko zostaje wchłonięta przez skórę, umożliwia rodzicowi kontrolę obszaru, który nie został pokryty kosmetykiem. Taki neutralny sposób znaczenia ciała podoba mi się o wiele bardziej niż kolorowe, barwiące kremy, zawierające więcej chemii, niż jest to potrzebne. Ponadto fakt, iż czas pokrycia Nadii kremem nie jest przesadnie wydłużony, w przypadku bardzo niecierpliwego dziecka jest istotna zaletą. Jeśli chodzi o zapach produktu to nie wyróżnia się on żadną charakterystyczną nutką. Nie jest ani chemiczny, ani szczególnie przyjemny.
Potraktowana kremem skóra staje się bardziej nawilżona, miła i gładka w dotyku. Mało tego, produkt wykazuje wodoodporne właściwości, co przy dziecięcych szaleństwach w jeziorze jest cennym atutem. Oczywiście nie zwalnia mnie to z obowiązku ponawiania co jakiś czas aplikacji. Na pewno kolejnym argumentem, przemawiającym na korzyść kremu jest jego wysoki faktor (50+), dzięki czemu kosmetyk tworzy ochronną barierę, uniemożliwiającą szkodliwym promieniom UV wyrządzenie krzywdy mojej córeczce.
Najważniejsze jest jednak to, że Krem ochronny z serii For kids rzeczywiście realizuje obietnice swego producenta. Nie uczula, nie wywołuje negatywnych reakcji skórnych i jest dobrze tolerowany przez Nadię, co najważniejsze nawet długie przebywanie na słońcu nie odbija się na ciele mojego dziecka. Ja natomiast podkradam go Nadii i aplikuję sobie na twarz. Ale tylko wtedy, gdy nie muszę wyjść z domu w pełnym makijażu, gdyż zbyt szybko skóra zaczyna po nim nieestetycznie błyszczeć. Nie chcę nabawić się kolejnych przebarwień, a póki co, ten kosmetyk naprawdę mnie przed nimi chroni.
Natomiast Ochronny krem na słońce z serii Sun Care od swego dziecięcego odpowiednika różni się nieco ciemniejszą barwą, przypominającą odcień kości słoniowej, mniej wyrazistszym aromatem oraz wyglądem opakowania. Bowiem tubka tego drugiego produktu posiada uniwersalną etykietę oraz kartonik, w którym została do mnie dostarczona. Oba kosmetyki są zdatne do użycia w ciągu 9 miesięcy od chwili ich otwarcia.
Owszem krem jest tłusty i naniesiony na skórę sprawia, że zaczyna się ona lepić, ale dzięki temu mogę zauważyć kiedy trzeba go ponownie zaaplikować, aby uzupełnić jego niedobór. I przecież nie smaruję się nim na całym ciele, wychodząc do pracy, tylko wówczas, gdy zamierzam się opalać.
Oba kosmetyki sprawiają, że nawet kąpiel w wodzie, od tafli której odbija się słońce, do wnętrza zaś przenika promieniowanie UVB, staje się mniej niebezpieczna niż wtedy, gdy zapomnimy o ich aplikacji. Dlatego też istotne jest, by ponownie posmarować skórę kremem po wyjściu z jeziora czy też morza, ponieważ traci on niemalże połowę swoich ochronnych właściwości.
* opalona ręka kontra blada noga
Koniecznie sprawdzajcie daty ważności kosmetyków. Symbol otwartego słoiczka informuje nas o tym, jak długo dany produkt jest zdatny do użycia od momentu pierwszej aplikacji. Nie sugerujcie się jedynie wybitymi na tubie cyferkami. Fakt, iż zdążyliście użyć dany krem kilka razy w ciągu wakacji nie oznacza, iż zachowa on swoje właściwości aż do następnego lata. Niewykorzystany kosmetyk warto potraktować, jak… nawilżający balsam, który zwłaszcza po depilacji powinien dobrze natłuścić skórę.
Niektórzy rodzice wychodzą z założenia, iż aplikacja tego typu kremów na skórę ich pociech uniemożliwia słoneczną stymulację wytwarzanej przez organizm witaminy D. Tymczasem warto po prostu unikać opalania między godziną 11 a 14 i brakującą dawkę witaminy ,,uzupełnić” popołudniowym spacerem.
Aby plażowanie było prawdziwą przyjemnością dla moich najbliższych pilnuję, by Nadia w publicznym miejscu nie paradowała nago. Widok rozkosznych, pozbawionych ubrań maluchów nie jest na szczęście już czymś powszechnym. Przewiewny kostium kąpielowy nie świadczy o tym, że rodzice/opiekunowie szkraba ślepo podążają za aktualną modą. Bowiem warstwa tkaniny sprawia, iż intymne okolice dziecka stają się mniej narażone na infekcje oraz otarcia. Ubiór jest szczególnie ważny wtedy, gdy na plaży przebywają również zwierzęta, których odchody mogą zawierać groźne dla zdrowia pociechy pasożyty.
Ciekawostką natomiast jest fakt, iż na rynku są już dostępne części garderoby, których struktura składa się z nanocząsteczek dwutlenku tytanu i mają one na celu pełnić niemalże te same funkcje, co kosmetyki chroniące skórę przed negatywnymi skutkami opalania. Materiał takich ubrań przez wiele lat zachowuje swe pierwotne właściwości. Te nietypowe ciuchy rozpoznacie po specjalnym oznaczeniu- UPF.
Pamiętajcie również o tym, że chociaż kąpiele w jeziorze, morzu czy ustawionym w ogrodzie basenie sprawiają dzieciom ogromną radość, nie powinny one trwać godzinami. Warto obserwować zachowanie naszych pociech i reagować, gdy zauważymy niepokojące objawy. Do takich należą pomarszczona skóra, która przybrała marmurkowy deseń, a także sine usta.
Tylko do 1 lipca wymienione we wpisie kosmetyki w internetowym sklepie Floslek objęte zostały 10% rabatem. Szczegóły TUTAJ
Ochronny krem na słońce SPF 50+
Floslek
pojemność: 50ml
cena w promocji: 14,81zł
Do kupienia TUTAJ
Komponenty:
Aqua, Octocrylene, Titanium Dioxide, Silica, Dimethicone, C12-15 Alkyl Benzoate, Polyglyceryl-4 Isostearate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Hexyl Laurate, Ethylhexyl Stearate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Glycerin, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Butyrospermum Parkii Butter, Cyclomethicone, Microcristallina Cera, Hydrogenated Castor Oil, Sodium Chloride, Tocopheryl Acetate, Parfum, Cetyl Dimethicone, Methylparaben, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Propylparaben.
Krem ochronny przeciwsłoneczny dla dzieci SPF 50+
Floslek
Pojemność: 50ml
cena w promocji: 13,77zł
Do kupienia: TUTAJ
Komponenty:
Aqua, Octocrylene, Titanium Dioxide, Silica, Dimethicone, C12-15 Alkyl Benzoate, Polyglyceryl-4 Isostearate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Hexyl Laurate, Ethylhexyl Stearate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Glycerin, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Butyrospermum Parkii Butter, Cyclomethicone, Microcristallina Cera, Hydrogenated Castor Oil, Sodium Chloride, Tocopheryl Acetate, Parfum, Cetyl Dimethicone, Methylparaben, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Propylparaben.
O skórę moich najbliższych zadbali:
Portal przyjazny rodzicom- Kosmeland.pl
Producent kosmetyków Floslek.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Często bywam na tej plaży
Kochana, zatem następny zlot robimy w Wąbrzeźnie. Co Ty na to?
Jestem za
ja mam tak blade nogi jak i ręce fajna plaża i pozytywny post, sama bym się chętnie wybrała )
uwielbiam czytać Twoje recenzje, ten lekki język Też mam kosmetyki z tej serii tylko, że u mnie nie ma słonka :< Swoją drogą świetna ręka, biała noga )
ręka kontra noga de best, ja mam tak noge do kolana opalona, a po wyżej jak ściana blada
Jutro wpadam czytać nową notkę i nie ma, że nie ma czasu!
Dobre zestawienie wiedzy nt. opalania, ja kupiłam dla nas Daxa Sun.
Nogi u mnie w podobnym odcieniu porcelanowej laleczki:)
Zestawienie koloru ręki i nogi jest wprost rewelacyjne. Poza tym post bardzo pozytywny, aż zatęskniłam za odpoczynkiem na plaży
w taką 50-siątkę muszę się zaopatrzyć. Starość nie radość, jak to powiadają… Dostałam uczulenia na słońce…ech…