-
Primabalerina i komplet niezwykłej biżuterii + KONKURS
12 lutego 2014 Dodatki
-
Nie przywiązywał uwagi do państwowych ani religijnych uroczystości, jednakże niedzielę traktował jak cotygodniowe święto. Wreszcie miał pretekst do tego, by wyjąć z szafy elegancki garnitur, wypraną, pachnącą delikatnym płynem do zmiękczania tkanin koszulę i zwieńczyć odzieżowe dzieło nienagannie zawiązanym krawatem. Jego przeciętna uroda nie zjednywała mu grona oddanych wielbicielek, on z resztą nie miał ani czasu ani ochoty na to, by którąkolwiek z zainteresowanych nim kobiet, postrzegać jako kandydatkę na współwłaścicielkę niewielkiego, ale położonego w samym centrum miasta mieszkania. Wyjątek stanowiła pewna nieosiągalna dla spracowanych dłoni i całkiem zwyczajnych, męskich myśli niewiasta. To dla niej rezygnował z wygodnych dżinsów i szerokiej bluzy z kapturem, które jako pracownik samochodowego warsztatu, poza czarnymi ogrodniczkami, traktował jako nieodzowny uniform. By móc bezkarnie, z podziwem przyglądać się jej zgrabnym ruchom, przywdziewał niewygodny, choć jakże gustowny strój, aby ostatniego dnia tygodnia zasiąść w trzecim rzędzie jedynego w mieście teatru.
Kiedy opanowaną przez różnotematyczne dyskusje salę, ogarniać zaczynał półmrok, wypełnione do ostatniego widza rzędy niewygodnych krzeseł, otulała pełna podniecenia i oczekiwania na gwiazdę wieczoru cisza. Pracownik teatru niespiesznie rozsuwał purpurowe, wykonane z aksamitu kotary, za którymi skrywała się baśniowa sceneria. Wytarte do granic możliwości dębowe deski z wdzięcznością przyjmowały czułe pozdrowienia od delikatnych stóp szczupłych tancerzy. Jednakże to właśnie na dotyk JEJ baletek czekały najbardziej.
Pojawiała się w kulminacyjnym momencie każdego epizodu, wkraczając na scenę z taką gracją, iż każda z obserwujących ją osób czuła naprzemiennie zachwyt i zazdrosne ukłucie w sercu. Niewątpliwie była najjaśniejszą gwiazdą wszystkich przedstawień, bez względu na to, czy grała przysłowiowe pierwsze skrzypce, czy drugoplanową rolę. Miała w sobie piękno białego łabędzia, który niedawno przeistoczył się z brzydkiej poczwarki w ptaka o tak niesamowitej urodzie, potrafiącej zranić wrażliwą duszę. Musiała zdawać sobie sprawę z cudownej aparycji, z subtelnie naprężonych mięśni, które zwłaszcza w okolicy ud i łydek doprowadzały mechanika do obłędu. Mimo ascetycznej fryzury, klasycznego koka, który nadawał jej twarzy wyrazu grzecznej pensjonarki, nijak mającej się do pełnej pasji i energii tancerki, wyobrażał sobie moment, w którym uwalnia jej długie, gęste i lśniące włosy z więzienia ciasnej frotki, aby bezkarnie zanurzyć w nich twarz i szorstkie ręce.
Zawsze każdym centymetrem swego ciała angażowała się w ruchy, których kombinacje tworzyły przemyślane, wyuczone i świetnie opanowane figury. Jej drobna sylwetka nie potrzebowała słów do tego, by móc opowiedzieć jakąkolwiek historię. Dłonie o długich palcach zdradzały gesty pełne rozpaczy, otulone gęstymi rzęsami oczy, wyrażały namiętność, zaś zdecydowane kroki świadczyły o jej temperamencie. Wyryła się w jego myślach, opanowała pragnienia i zupełnie nieświadomie, zajęła ważne miejsce w życiu człowieka, który ze sztuką i artystami dotąd nie miał nic wspólnego.
Nikt z jego znajomych nie podejrzewał, że opanowany, sumienny, ale piekielnie zdolny mechanik, raz w tygodniu przeistacza się w amatora baletu. Nowa pasja wręcz kłóciła się z wizerunkiem zwolennika typowo męskich rozrywek. On zaś, z niewiadomych przyczyn i pobudek, niczym opiłek metalu lgnął do odzianego w zwiewną sukienkę magnesu. Nie myślał o niej w sposób, w jaki postrzegał pozostałe przedstawicielki płci pięknej. Nie chciał zbezcześcić wizerunku tańczącego ideału, zaciągając go tuż po pierwszej randce do wielkiego, zimnego łóżka, pachnącego samotnością i zmęczeniem. Chciał jej okazać zainteresowanie, idące w parze z podziwem oraz szacunkiem, marząc o powolnym zdobywaniu tej dotąd nieosiągalnej kobiety.
Długo rozmyślał nad najlepszym sposobem na to, aby wyrazić kumulujące się w jego wnętrzu uczucia. Nie mógł przecież czekać na nią pod drzwiami garderoby z naręczem krwistych róż, albo wielką bombonierką. Mogłaby potraktować go jak nachalnego fana, w najlepszym razie wziąć za posłańca. List zawierający szczere wyznanie również nie wchodził w rachubę. Nikt nie nauczył go subtelnie lub romantycznie ubierać w słowa skrywane przed światem myśli. Jakikolwiek przygotowany zawczasu tekst, bądź spontaniczna rozmowa, również mogłyby zostać w niewłaściwy sposób odebrane. On przecież nie zniósłby odrzucenia, upokorzenia drwiącej z jego marzeń tancerki. I chociaż nie sprawiała wrażenia wyniosłej primabaleriny, wolał nie podejmować takiego ryzyka. Rozwiązanie problemu na szczęście samodzielnie znalazło drogę do zatroskanego, nieco nieśmiałego mechanika.
Całkiem przypadkiem, trochę z nudów, może po części w wyniku nasilającej się bezsenności, ujrzał na ekranie komputera stronę pewnej artystki, która z kolorowych sznurków i różnobarwnych koralików tworzyła miłą dla oka i łaskawą dla portfela biżuterię. Co prawda nie był zwolennikiem rękodzieła, wychodząc z założenia, iż wszelkie błyskotki powinny pochodzić od znanych jubilerów. Wszakże czy to nie szlachetne kruszce oraz drogie kamienie są najlepszymi przyjaciółmi każdej kobiety? To, co zobaczył w wirtualnej galerii twórczyni dodatków, powołanych do życia za pomocą techniki zwanej soutasz, diametralnie zmieniło jego dotychczasową opinię o biżuterii. Odnalazł kontakt do pełnej pasji artystki, po czym napisał do niej prośbę o wykonanie niepowtarzalnego kompletu. Na przesyłkę nie musiał długo czekać, chociaż wydawało mu się, że każde spojrzenie na pustą skrzynkę oddala go od ekscytującego momentu, wręczenia niebanalnego prezentu jego utalentowanej tancerce.
W powietrzu czuć było nadchodzącą wiosnę. Jeszcze spierała się z poprzednią porą roku, która za pomocą brudnego, niechcącego ustąpić miejsca pierwszym kałużom śniegu, próbowała walczyć o przedłużenie swojej kadencji. Spragnione słońca wróble, demonstrowały swoje zniecierpliwienie, skacząc po gałęziach jeszcze nagich, choć licznie zgromadzonych pod blokiem mechanika drzew. On zaś, ubrany w odświętny garnitur, nerwowo obracał w dłoniach elegancki prezent.
Zamierzał poczekać do końca przedstawienia. Nie mógł jej przecież zdekoncentrować przed jego rozpoczęciem. Tym razem niecierpliwie przyglądał się zwinnym ruchom niemalże identycznie wyglądających osób, które naprzemiennie pojawiały się na scenie. Bał się. Przerażała go myśl o całkowitej porażce, o odtrąceniu i powierzchownym potraktowaniu. Mogła przecież przyjąć podarunek, by potem w towarzystwie przyjaciół z drewnianego parkietu, wyśmiać intencje swego wielbiciela. Jednakże nigdy nie wybaczyłby sobie, chwili zwątpienia, która z każdą minutą czyniła go nieumiejącym walczyć o swoje szczęście tchórzem. I chociaż wiele mógł sobie zarzucić, miano asekuranta postrzegał jako prawdziwą obelgę.
Poczekał, aż zmęczone ponad godzinnym występem reflektory, zapadły w stan tygodniowej drzemki. Pozwolił wypełnionej po brzegi sali wyludnić się niemalże do ostatniego widza. Niespiesznie podniósł się z siedzenia i powolnym krokiem zmierzał ku garderobom tancerek.
Jego silna, przyzwyczajona do ciężkiej pracy dłoń, spoczęła na pomalowanych żółtą farbą drzwiach, ówcześnie przyjąwszy kształt zaciśniętej pięści. Trzykrotnie zapukał, modląc się w myślach o to, by zechciała mu otworzyć. Sekundy dzielące mechanika od spotkania z gwiazdą wieczoru, zdawały się zmienić w napawające się jego porażką godziny.
Najpierw zobaczył jej satynowy szlafrok, pod którym ukryła zwiewny sceniczny strój. Odwagi nie dodała mu nawet zdziwiona mina tancerki. Z odrętwienia wyrwały go dopiero słowa kobiety:
- Pan do mnie?
Nim odpowiedział, zdążył pożałować odważnej decyzji.
- Dobry wieczór. Przepraszam, że nachodzę panią w garderobie. Chciałbym tylko wyrazić swój zachwyt nad pani talentem, urodą i tańcem. W dowód uznania proszę przyjąć ten skromny prezent- po czym wręczył swej primabalerinie otulone złotym papierem pudełeczko.
Próbowała zachować dystans, nie pokazywać radości nieznanemu adoratorowi. Jednakże nie była w stanie ukryć, jak wielką przyjemność sprawił jej ten niespodziewany gest. Nie zwlekając ani chwili, zręcznym ruchem pozbawiła niewielki kartonik wierzchniego ubrania, po czym zajrzała do wnętrza prezentu. I wtedy właśnie ujrzała błękitno-beżowy komplet, w skład którego wchodził naszyjnik, bransoletka oraz kolczyki. Ściągnęła z wymienionych wcześniej elementów przezroczyste, pełniące ochronną funkcję folie, po czym zaczęła przymierzać ręcznie wykonane błyskotki.
Zachwyciła ją precyzja, z jaką pomysłodawczyni biżuterii stworzyła każdą część kompletu. Misterne zdobienia, dokładne i różnorodne sploty beżowego sznurka, tworzyły gustowną kombinację, wzór, przypadający do gustu nawet najbardziej wybrednej amatorce pięknych rzeczy.
- To niezwykły prezent. Ktoś, kto go stworzył musiał poświęcić sporo czasu na jego wykonanie. Pomysłowość artysty idzie w parze z perfekcją. Tutaj nie ma mowy o jakiejkolwiek fuszerce!- Skomentowała zachwycona podarunkiem tancerka- Proszę popatrzeć na detale. Sutasz tak naprawdę nie należy do prostych technik. Można znaleźć wiele podróbek, nieumiejętnie posklejanych tasiemek i przekombinowanych wzorów. Ten komplet nie ma w sobie nic z tandety, zachwyca samym faktem istnienia. Piękne, dwustronne elementy, odróżniają się na tle konkurencyjnych świecidełek, których leniwe i niedokładne producentki przyklejają do filcowego tła.
- Czy kolory również przypadły pani do gustu?- wtrącił nieśmiało mechanik, zachwycony reakcją tancerki.
- Oczywiście!- odrzekła uradowana- Ten chłodny błękit idealnie współgra z ciepłym beżem. Przywodzi na myśl prawdziwą, turecką chałwę, za którą wręcz przepadam, ozdobioną kawałkiem zamarzniętego jeziora. Gdybym tylko umiała jeździć na łyżwach, z pewnością wykonałabym na jego tafli kilka imponujących piruetów.
Uśmiech, który zagościł na ustach tancerki, okazał się najlepszym dowodem na to, że wybór prezentu był słusznie podjętą decyzją. Mechanik poczuł, jak niemożliwe do pokonania napięcie powoli opuszcza jego ciało, uwalniając mięśnie z niewygodnej smyczy.
- Nieczęsto dostaję takie dowody uznania- po chwili niezręcznej ciszy wyznała tancerka. Dziękuję. To naprawdę miłe z pana strony.
Mężczyzna powoli zaczął dopuszczać do siebie myśl, że trafny podarunek i jego pełne uwielbienia spojrzenie wystarczą, aby obiekt jego westchnień pozwolił zaprosić się na kolację. Nim jednak zdążył drżącym z przejęcia głosem zaproponować spotkanie, korytarz na którym oboje stali, zniknął w ciemnościach. Zawieszona nad głowami rozmawiającej pary jarzeniówka, wypuściła kilka złotych iskier, po czym bezpowrotnie zgasła. Zaskoczona rozwojem sytuacji tancerka, mimowolnie wpadła w objęcia swego adoratora.
Całe szczęście, że egipskie ciemności stały się idealnym kamuflażem. To z ich powodu primabalerina nie dostrzegła niebezpiecznego błysku w źrenicach mechanika…
Dzisiejszy tekst nie jest wpisem sponsorowanym. Widoczną na zdjęciach biżuterię, której w posiadanie weszłam dokonując zakupu, wykonała dla mnie Pani Emilia, właścicielka profilu Emily Soutache.
Muszę przyznać, że w ostatnim czasie większość środków przeznaczyłam na zdobycie książek i kosmetyków. Zupełnie zaniedbałam moje biżuteryjne zbiory. Może wynika to z faktu, iż niedawno miałam tę wątpliwą przyjemność znalezienia bardzo utalentowanej twórczyni rękodzieła, której prace dostępne są w Srebrnej Agrafce. Zachwyciły mnie jej idealnie wykonane dodatki. I kiedy wreszcie odłożyłam niemałą kwotę, aby nabyć upragnione świecidełka (umieszczone w wirtualnym sklepie, bez konieczności oczekiwania na wykonanie), okazało się, że ich pomysłodawczyni zażądała dodatkowej opłaty za cały komplet. Gdybym zamówiła osobno poszczególne elementy (również naszyjnik, bransoletkę oraz kolczyki) zaoszczędziłabym 50zł. Prosiłam o wysyłkę powyższych rzeczy w jednej kopercie, a wtedy ich wartość nagle wzrosła bez podania sensownego wytłumaczenia. Zraziłam się okropnie. Nawet machnęłam ręką na swoją potrzebę posiadania kolejnych, pięknych dodatków. Miałam co prawda zamiar ponownego skontaktowania się z Anią, która wykonała dla mnie wcześniej kolczyki chmurki, ale jakiś czas po incydencie z niedoszłą ,,kontrahentką” znalazłam stronę Pani Emilii.
Krótko pisząc przepadłam. Po wymianie kilku wiadomości na Facebooku, ustaliłyśmy, jak ma wyglądać moja biżuteria. Następnie pozostało mi cierpliwie poczekać, aż zwolni się miejsce w kolejce dla klientek oczekujących na prace Pani Emilii, potem zaś niecierpliwie wyglądać listonosza.
Nie zawiodłam się ani na jakości biżuterii, która wygląda dokładnie tak, jak ją sobie wyobrażałam, ani na jej cenie, która sprawiła, że chętnie zamówię kolejne cacuszka właśnie u Pani Emilii. Mile zaskoczyły mnie gratisy od artystki w postaci dwóch dodatkowych bransoletek oraz zapasowych końcówek do kolczyków. Przy okazji zdradzę Wam, że już po fakcie dowiedziałam się, że Pani Emilia jest czytelniczką mojego bloga i tym bardziej postanowiłam poświęcić jej pracy chociaż jeden wpis.
Mając na uwadze fakt, iż lubię się dzielić tym, co dobre i wyjątkowe, postanowiłam, że podaruję komuś z Was moje dwie dodatkowe bransoletki. Wystarczy, że w komentarzu pod dzisiejszym wpisem zamieścicie nazwę dla mojego kompletu. Najbardziej pomysłowe, wzruszające, zaskakujące określenie beżowo-błękitnej biżuterii zaowocuje wspomnianymi świecidełkami.
Regulamin
- Konkurs Wymyśl nazwę dla kompletu beżowo-błękitnej biżuterii zostaje przeprowadzony na blogu Świat według Lilii w dniach 12.02.2014r.- 20.02.2014r.
- Zadaniem uczestników zabawy jest umieszczenie w komentarzu pod konkursowym wpisem nazwy dla wspomnianej biżuterii.
- Czytelnicy mogą dodawać dowolną ilość odpowiedzi, pamiętając o tym, by każda z propozycji została umieszczona w oddzielnym komentarzu.
- Nagrodami w konkursie są dwie bransoletki widoczne na ostatnim zdjęciu.
- Biżuterię wykonała właścicielka profilu Emily Soutache.
- Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi w ciągu trzech dni od zakończenia konkursu.
- Wysyłka nagrody możliwa jest jedynie na terenie Polski i spoczywa na barkach właścicielki bloga.
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Kwiat Pustyni
Kropelka Rosy
romantyczność
błękit oceanu
Lazurowe Wybrzeże
oko boga
Do tak egzotycznej biżuterii pasuje mi nazwa „Szecherezada”
LAZUROWY PIASEK
Rafa koralowa
Blue angel
Lub też „Bizantyjska noc”
Niebieskie szkiełko
Kropelka we mgle
Iberis Euredyki – a to mnie na twórczość wzięło …
Lazur nieba
Miętowa latte
Błękitne oczko
Nadzieja
Delikatnie błękitna
lazurowe niebo, lazur nieba, róża błękitu
Błękitna Laguna
Diarrhoea
Topaz na plaży
The Mother of dragons.
Pomysł na nazwę stąd, że biżuteria strasznie w stylu Khaleesi z Gry o Tron
Martyno, czyżbyś podzielała moje zainteresowanie GOT?
Perła anioła
Skrzydła roztańczonych marzeń
Błękitny walc
Piaskowa bryza
Nieodkryty ląd
Pawie oczko
KLEJNOT SZEHEREZADY
niebo w piaskowej burzy
Tajemnica Titanica
blue lagune
Wspomnienie wakacji
Taniec zmysłów
Mademoiselle Turquoise
Wspomnienie wakacji
Morska Bryza, Morskie orzeźwienie, Magiczna moc turkusu
Niebiański komplet
lazurkowa niewinność
Klejnoty Kleopatry
Khaleesi – myślę że Dany by w tym pięknie wyglądała
Oko prorokini
Łezka matki
morskie oko
Klejnot Oceanu
Zaczarowana Kropla
Turkusowe Piękno
Chabrowe Piękno
occhio azzurro (czy. okki acurro) ;]
Promienna Afryka
Płonąca bogini
Milion pocałunków
Serce Oceanu- tak mi się skojarzyło z Titaniciem i klejnotem
Kolory Afryki
Kropla na piasku
Oko duszy
lapis lazuli
amantes
błękitna rapsodia
akwamaryna
LAZUROWY DOTYK
Turkusowe Ruchome Piaski, w skrócie TRP
Turkasy Zakrętasy
Bollywood dream
Żona Posejdona
Dotyk Szeherezady
Oko Horusa
Sutaszowa bogini
Turkusowa Primabalerina
Time of Africa
Serce Afryki
Błękitna mandala serca
Przepiękny zestaw!
Oko Łaskawej Opatrzności
Błękit optymizmu / myśli.
Niebieskie migdały
Zapach indygo.
Oko Proroka
księżycowy sen
Błękitna głębia
Turkusowe jezioro
Błekitne zapomnienie
Czas zapomnienia
Niezapominajka
oko nieskończoności
czar lazurowe głębi
czar lazurowej głębi
oczy smoka
Łzy bogini nieba
Błękitna Laguna
Kwiat pustyni
Mgławica ślimaka zwana Okiem Boga
Orient Blue
Głębia oceanu
Dotyk Afrodyty
lazurowe westchnienie
Baśnie 1000 i 1 nocy
Ukryta Laguna.
Blask oceanu