-
Cała jestem mineralna
9 września 2013
Kosmetyki
-
O tym, że makijaż wykonany kosmetykami na bazie minerałów prezentuje się o niebo lepiej niż ,,tradycyjny” make up przekonywać muszę tylko wierne fanki ostatniej opcji, prawda? Kto choć raz użyje prawdziwych mineralnych pudrów, cieni, podkładów nie będzie chciał wrócić do dotychczas używanych produktów. W czym tkwi fenomen nowej marki, która gości w moje toaletce od kilku tygodni?
Gdyby natura obdarzyła mnie pięknym głosem, mogłabym bezwstydnie zaśpiewać ,,Cała jestem mineralna” i nie miałabym na myśli żołądka, wypełnionego aż po brzeg ulubioną, gazowaną wodą. Niestety, swą artystyczną ,,działalność” ograniczam do zabawy w malarza, który dobiera odpowiednie warstwy kolorowych kosmetyków, by ukryć zmęczoną skórę już nieroześmianej twarzy. Gdyby nie wcześniejsza współpraca z toruńskim sklepem Hiacynt, oferującym klientom produkty marki La Rosa, nie wiedziałabym, że w tak niewielkiej odległości od mojego miejsca zamieszkania znajduje się prawdziwa kopalnia kosmetycznych skarbów. Teraz już wiem, gdzie będę się regularnie zaopatrywać w kolorowe minerały.
Zanim pokażę Wam przeróżne sposoby wykorzystania cieni, pozwólcie, że skupię uwagę na pudrach. Aktualnie posiadam trzy odcienie: Light, charakteryzujący się wszechstronnym zastosowaniem, Ivory, stanowiący przysłowiową kropkę, wieńczącą cały makijaż oraz Vanilla, posiadający niemalże identyczne właściwości, jak jego poprzednik. Jednak moim faworytem jest puder oznaczony mianem Ivory.
W przezroczystym, 4,5g słoiczku znajduje się kosmetyk o konsystencji miałkiego proszku. Po zdemontowaniu srebrnej nakrętki, widzimy maleńki, uroczo wyglądający puszek. Można go wykorzystać w dwojaki sposób, jako narzędzie do aplikowania pudru na twarz (co jednak w praktyce okazuje się nie lada zadaniem), albo w roli wacika, wchłaniającego resztki kosmetyku, jakie wydostały się przez naszą nieuwagę z opakowania. Aby zapoznać się z właściwościami produktu należy w pierwszej kolejności pozbyć się naklejki, chroniącej sitko plastikowej membrany. Posiada ono niewielkie otwory w kształcie kwadratów, które umożliwiają wysypanie odpowiedniej ilości pudru.
Puder idealnie zabezpieczony przed dostępem wilgoci, pozbawiony jest grudek i chemicznego zapachu. Charakteryzuje się barwą, która sprawia wrażenie naturalnej opalenizny. Nałożony na twarz od razu odżywia nawet ziemistą i zmęczoną cerę, nadając jej blasku, dzięki świetlistym drobinkom. Spokojnie, nie tworzą one warstwy, przypominającej sylwestrowe szaleństwo. Jego aplikacja przebiega bez najmniejszych problemów. Naprawdę dobrze stapia się ze skórą, jakby miał odegrać rolę jej dopełnienia. Posiada właściwości kryjące, co w praktyce oznacza, że maskuje wypryski, przebarwienia, a nawet wszelkie niedoskonałości pod oczami. Warto jednak wspomnieć, że nie podkreśla mimicznych zmarszczek. Poza tym jest bardzo wydajny i z pewnością starczy mi na przynajmniej rok codziennego używania.
Jeśli chodzi o jego trwałość to sprawa wygląda następująco, przy całodziennym siedzeniu w domu i praktycznym nic nie robieniu, makijaż prezentuje się nienagannie od rana do wczesnych, wieczornych godzin. Puder nie warzy się, nie roluje, nie pozostawia nieestetycznych placków na twarzy. Gorzej sprawa wygląda, gdy prowadzimy aktywny tryb życia. Po niespełna dwugodzinnej przejażdżce rowerowej moje lico przypominało lśniący księżyc w pełni, ale nie oszukujmy się, wielokrotnie wspominałam o tym, że moja skóra ma paskudną tendencję do błyszczenia w strefie T w zastraszająco szybkim tempie. I chociaż obecnie stosuję wyłącznie krem typu BB lub krem nawilżający i na to nakładam puder, tak nadal co jakiś czas muszę kontrolować wygląd twarzy.
Dopełnieniem makijażu są cienie, pochodzące z mineralnej kolekcji La Rosy. Najczęściej stosuję trio w kolorach:
- Gold- sproszkowane złoto, charakteryzujące się największą z możliwych liczba karatów. Fenomenalnie oddaje piękno cennego kruszcu. Pasuje posiadaczkom zielonych źrenic. Podkreśla opaleniznę. Subtelnie mieni się dzięki zawartości miałkiego brokatu w nieco ciemniejszej i jaśniejszej tonacji.
- Malachite- cudowna szmaragdowozielona wariacja, która sprawi, że banalny efekt przydymionego oka nabierze tajemniczego wyrazu. Cień posiada drobinki, współgrające z podstawowymi barwami.
- Carmelian- kremowy, bardzo dobrze kryjący cień. Jego spokojna barwa doskonale sprawdzi się jako uzupełnienie biurowego makijażu. Z pewnością pokochają go zwolenniczki odcieni typu nude, preferujące spokojne, nierzucające się w oczy rozwiązania.
Wyżej wymienione cienie bez problemu rozprowadzają się na powiece i przywierają do niej niczym druga skóra. Pylą, to prawda, trzeba uważać podczas ich aplikacji, aby nie zrobić sobie krzywdy w postaci osypującego się na policzkach proszku. W tym celu warto skorzystać z kilku praktycznych sztuczek, o których opowiem Wam następnym razem. Jeśli zależy Wam na subtelniejszym efekcie, używajcie poszczególnych cieni na sucho. Dzięki zwilżonemu wodą pędzelkowi, można uzyskać bardziej intensywne i trwalsze rezultaty.
Opisywane produkty można śmiało ze sobą łączyć, bawić się w tworzenie nowych, kolorystycznych zestawień. Ciekawie wygląda wykorzystanie cienia Carmelian, jako bazy i pokrycie go cienką warstwą cienia Gold. Zaskakująco dobrze wygląda również szmaragdowa zieleń, którą próbuje zdominować złoto. Uwielbiam smoky eye, bazujące na tych dwóch odcieniach. Ponadto Malachite zastępuje tradycyjną kredkę do powiek. Wystarczy użyć odpowiedniego pędzelka, by cieszyć się zniewalającymi kreskami.
Cienie La Rosa należą do moich kosmetycznych ulubieńców. Nawet podczas ciężkiego dnia, obfitującego w liczne wzruszające chwile czy prawdziwie nerwowe sytuacje, makijaż oka prezentuje się okazale. Kolory nie blakną, przez cały dzień wyglądają tak intensywnie, jak w chwili ich zaaplikowania na powiekę. Istotny jest również fakt, iż nie rolują się, nie zbijają, ani nie gromadzą się w załamaniach powiek Wspomniane kosmetyki, zamknięte w 3g słoiczkach, dostępne są w wielu kolorach, pogrupowanych w 3 palety- Moon, Sun oraz Earth. O niektórych z nich napiszę niebawem.
Koszt cieni nie przekracza 25zł za sztukę. Słoiczek z pudrem to wydatek ok 30zł. Więcej informacji o tym, gdzie można nabyć kosmetyki La Rosa możecie dowiedzieć się korzystając z poniższego odnośnika:
KLIK
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Kapturek (czyli ja) jest takim stworzeniem, które bardzo nie lubi pokazywać swej prawdziwej twarzy, dlatego przez całe dnie noszę na twarzy maskę w postaci podkładu, korektora i pudru. Najbardziej zainteresował mnie właśnie puder, gdy będę miała jakieś pieniążki i będę znajdę go gdzieś stacjonarnie to zastanowię się na poważnie nad jego kupnem. Cienie sobie podaruję, bo malarz ze mnie nijaki, chociaż chodziłam na zajęcia plastyczne. Ograniczam się do tuszu, kredki lub eyelinera.
Pozdrawiam.
No popatrz Kochana, ile ciekawych rzeczy mogę się dowiedzieć z komentarzy
fajne te cienie! te kolory, żywe, piękne i wydajne
I nie są tragicznie drogie
uwielbiam cienie mineralne! szkoda tylko ze są tak ciezko dostepne..w sensie jedynie przez internet..:) milego testowania kochana! :*
Dziękuję, a jest co testowac
U mnie są tylko w Katowicach, za daleko..
a bliżej póki co takich cieni nie widziałam..
Możesz je zamówić u przedstawiciela firmy
Przez internet.
ooo, nie wiedziałam! dobry pomysł
)
hmm, z jakim poprzednim blogiem? cały czas funkcjonuje ten
Nie ma problemu, tak myślałam, że musiała to być pomyłka
ale w takim razie zapraszam częściej do mnie
bardzo jestem ciekawa tych cieni, nigdy z podobnymi nie miałam problemu
hahaha, co ja napisałam?… chciałam napisać, że nie miałam do czynienia
Oj tam, oj tam. Każdemu może się zdarzyć
Malachite – bardzo ciekawy odcień!
cudowne wybrałaś kolory… ja równiez szykuję się do posta… Niebawem podzielę się jakie ja wybrałam odcienie…
bardzo lubie te cienie sa ekstra
Ja to jedynie na cienie bym się skusiła, choć nie maluję się zbyt często, ale widzę, że ładne odcienie mają:)
Puder raczej by mi się nie przydał, ale cienie, jak najbardziej. Czyli dobrze jest się umalować i nic nie robić:)
Widzę, że te cienie są nieźle napigmentowane. Podobają mi się
świetne cienie, mi najbardziej podoba się odcień Carmelian
Puder mineralny mam i nie zamienię go na inny.Cienie na razie wpisane na listę zakupów.:)
miłego używania cieni,bo są na prawdę super!
ah te minerały, muszę się w końcu na nie skusić
) też mam tendencję do szybkiego świecenia..;/
Bardzo ładne cienie, akurat „moje” kolory
Pozdrawiam!
No z minerałami to ja zbyt wiele doświadczenia niestety nie mam