-
Rozterki nastoletniej czarownicy wcale nie muszą ograniczać się do dylematu, jakim jest wybór partnera. Pochodząca z zacnego rodu Avilla odkrywa spisek, który od lat funkcjonował pod postacią opowiadanej ku przestrodze baśni. Na dodatek rozstaje się z narzeczonym, który zostaje posądzony o zamordowanie jednej z obdarzonych niezwykłymi mocami istoty. Szalę goryczy przelewa nakaz rodziców, którzy doprowadzają do zaręczyn dziewczyny z młodym mężczyzną, będącym jednocześnie najlepszym przyjacielem jej poprzedniego chłopaka. Jakby tego było mało bohaterka książki Marty Baranowskiej dowiaduje się, iż niebawem zakończy żywot jako ofiara niedoszłego przywódcy jej ,,klanu”. Czy Przeznaczenie. Moc żywiołów jest romansem, kryminałem, powieścią fantastyczną, a może dramatem?
To miał być napisany z rozmachem utwór, którego treść pieści czytelnicze ego. Prawdziwy raj dla oczu i wyobraźni. Cóż, rzeczywistość okazała się nieco rozczarowująca. Zacznijmy od samej fabuły, która trąci mi nawiązaniem do Harrego Pottera i Zaklętych w czasie. Biorąc pod lupę postać niejakiego Metentisa oraz jego armii, nie da się uniknąć porównania do słynnych Dementorów, strażników Azkabanu, stworzonych przez J.K. Rowling. Choć u Baranowskiej główne zagrożenie przybiera postać intrygującego mężczyzny, staruszka o zadziwiająco młodych oczach, tak rezultat działań jego i mrocznych popleczników jest praktycznie ten sam, co wspomnianych potworów z sagi o czarodzieju. Pojawiając się, powodują nagłe uczucie smutku, przygnębienia i beznadziei. Czerpią przyjemność z wysysania z człowieka tego co, dobre, silne, wartościowe i piękne. Jeśli chodzi o skojarzenie z historią Henryego i Clare z powieści Audrey Niffenger to znajomo wygląda mi łąka, na którą wymyka się bohaterka Przeznaczenia, by spotkać ukochanego. Może to tylko przypadek, zwykły zbieg okoliczności. W każdym razie autorce rozchodzi się o dwie rzeczy- walkę z nieszczęśliwie zakochanym szaleńcem, który zamierza zburzyć porządek świata (i wiążące się z tym okoliczności, które składają się na naprawdę wiele wątków) oraz wybór przyszłego męża dla Avilli.
Świat stworzony przez Baranowską łączy w sobie znaną współczesnemu czytelnikowi rzeczywistość ze sporą dawką magii. Niezwykli śmiertelnicy podlegają innym prawom, niż pozostała część ludności naszego globu. Wyznają konserwatywne zasady, które szczególnie rzucają się w oczy w kwestii zawierania małżeństw. Starodawny dobór partnera, spoczywający na barkach rodziców przyszłej panny młodej, obrządek Przyrzeczenia oraz przygotowania narzeczonych do wstąpienia na nową drogę życia naprawdę przypadły mi do gustu. Nawet czarny charakter, mający solidne podstaw ku temu, by wyrządzać krzywdę niewinnym czarodziejom, zaintrygował mnie swoją obecnością. Jednak argumentem, dla którego pochłonęłam powieść w niespełna jeden wieczór, był wspomniany miłosny trójkąt. Bowiem Baranowskiej całkiem nieźle udało się przedstawić uczucia i relacje, jakie łączyły i nawiązywały się pomiędzy Avillą, Willem i Drake’m. Niezdecydowanie głównej bohaterki, motanie się między jednym a drugim kawalerem, wewnętrzne rozterki oraz opór w sprzeciwianiu się woli rodziców, stanowią ciekawy akcent powieści.
Nie mogę narzekać na bohaterów. Autorka wyjątkowo dobrze przybliżyła mi ich sylwetki, abym wiedziała z kim mam do czynienia. Jednakże zastosowała chwyt, objawiający się stopniowaniem odkrywania tajemnic. Dzięki temu do końca lektury nie wiedziałam, która z postaci będzie moim faworytem, komu mam kibicować. Na razie wstrzymam się przed ocenieniem drugoplanowych bohaterów, którzy zapewne rozwiną wachlarz swoich umiejętności w kolejnym tomie, w następnej części tej historii.
Niewątpliwie najsłabszą stroną książki jest język autorki, a konkretnie jej ewidentne problemy ze stylistyką. Liczne powtórzenia, brak synonimów i dziwnie przestawiony szyk zdań kłują w oczy czytelnika. Może jest to po prostu maniera, albo niedociągnięcie, nad którym wystarczy popracować, aby polepszyła się jakość tekstu.
Najlepsze zostawiłam oczywiście na deser. Pomijając dosyć nietrafiony zabieg, jakim było posłużenie się przez Avillę pamiętnikiem, aby podsumować najistotniejsze wydarzenia i stworzyć coś w roli zapowiedzi dalszych przygód, zakończenie, w którym pojawiają się członkowie rodzin głównych bohaterów, wywołało we mnie zniecierpliwienie samym faktem czekania na kolejną część opowieści.
Przeznaczenie. Moc żywiołów
Marta Baranowska
Liczba stron: 180
Warszawa 2013
Warszawska Firma Wydawnicza
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Wydaje mi się, że coraz trudniej jest stworzyć obecnie coś nowego, niektórym się jednak to udaje, więc wystarczy chcieć. Nie czytałam Pottera,więc te porównanie uczuć mi nic nie mówi. Jeżeli do tego jeszcze styl leży to raczej się nie skuszę.
Mi w ogóle fabuła wydaje się jakąś taka mało pojęta, za bardzo nie zrozumiałam o co w niej ma chodzić. Dodatkowo jakieś magiczne moce, które już były. Nie dla mnie;)
Nie mogę pojąć, jak ty to wszystko ogarniasz i masz jeszcze czas na książki…? Chyba śpisz po 2 godziny na dobę
Staram się ogarnąć, ale nie zawsze mi wychodzi.
Nie czytałam, ale brzmi interesująco :] Niestety zwykle brakuje mi czaus na czytanie książek..
kochana podziwiam Cię za to, że potrafisz tak duzo czytać, nawet gnioty. Ja nie mam czasu na czytanie, czego czasami bardzo żałuję…
Nie miałam jeszcze tego czytadła w swoich łapkach, ale chyba po niego nie sięgnę. Zresztą tak jak dziewczyny na górze napisały wielkie propsy i ukłon głowy za to, że wszystko tak ładnie mieścisz w czasie. Zresztą czytanie to chyba największa przyjemność jaka mogła się Nam zdarzyć
Sam zarys fabuły szalenie mnie zaciekawił. Piękna okładka także przykuła moją uwagę. Szkoda jedynie, że powieść nie jest pozbawiona wad, ale mimo to i tak mam chęć ją poznać, dlatego jak trafi w moje ręce to przeczytam.