-
Babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy? O tym, jak Czerwony Kapturek zakochał się w Wilku
8 stycznia 2016 Bohaterowie, Książka
-
Moja czytelnicza frustracja osiągnęła maksymalny poziom. Tysiące nieprzyjemnych słów zapragnęło, bym uwolniła je za pomocą klawiatury. Czy w obecnej sytuacji miałoby to jakiekolwiek znaczenie? Czy prócz wyzbycia się negatywnych emocji, wpłynęłabym na którekolwiek z wydawnictw, osiągając zamierzony cel?
Źródłem buntu, gniewu, żalu jest stagnacja, brak widocznej inicjatywy, dzięki której kolejne części Sagi Księżycowej, przetłumaczone na nasz rodzimy język, trafiłyby na księgarskie półki.
Wyobraźcie sobie, że ktoś ważny zaprasza Was na wytworną ucztę. Sama myśl o uczestnictwie w niecodziennym wydarzeniu jest wystarczająco ekscytująca. Zajmujecie miejsce przy suto zastawionym stole, odnajdujecie właściwe sztućce, kelnerzy serwują przystawki. Kubki smakowe zostały zaatakowane przez zniewalające połączenia ulubionych składników. Delektujecie się każdym kęsem, rezygnując z rozmowy z współbiesiadnikami.
I kiedy na samą myśl o pierwszym daniu, dyskretnie ocieracie strużkę śliny, uciekającą z kącików ust, gospodarz przerywa zabawę. Owszem, możecie popatrzeć na kolejne potrawy, wyobrazić sobie kontynuację konsumpcji, jednakże nie wolno Wam niczego więcej skosztować. Zdajecie sobie sprawę z faktu, że kucharz poświęcił sporo czasu w przygotowanie uczty i nie chcielibyście, aby jego praca poszła na marne. W napięciu oczekujecie na zmianę decyzji. Doskwiera Wam głód, poczucie niesprawiedliwości. Jesteście bezsilni, przegrani, poirytowani.
Mniej więcej nakreśliłam stan, w jakim znajdują się amatorzy twórczości Marissy Meyer, fani historii o lunarskiej księżniczce. Kto to słyszał, by wydać dwie części tak cudownej sagi, by rozpalić serca czytelników, sprawić, by przywiązali się do bohaterów, a następnie przerwać, albo zaniechać wypuszczania na rynek kontynuacji opowieści?
W Sadze Księżycowej pojawiają się postaci, których imiona, elementy życiorysu, wygląd zewnętrzny nawiązują do znanych baśni. W Cinder mieliśmy do czynienia z nowoczesną wersja Kopciuszka, natomiast Scarlet okazuje się być wcieleniem Czerwonego Kapturka. Nie traktujcie tych podobieństw jako próby wybicia się na sprawdzonych historiach. Inspiracje, choć zauważalne, stanowią wabik na czytelnika, aczkolwiek obie książki potrafią obronić się treścią.
Druga część burzliwych losów zaginionej następczyni tronu, ukazuje ogrom nieszczęść, jakich doświadczyli Ziemianie, ukarani przez despotyczną władczynię Luny. Narrator, wykazał się podzielnością uwagi, po kolei przypatrując się i oddając głos młodemu cesarzowi, Cinder oraz nowej bohaterce- ognistowłosej, odważnej piękności- tytułowej Scarlet. Gdyby porównać linie papilarne, biegnące po wewnętrznej stronie dłoni obu nastolatek, bez problemu można by zauważyć punkt, wspólny dla dziewczyn. Na drodze panien Benoit i Linh stanęła pewna babcia, u schyłku życia porwana i więziona przez watahę wilków. Jaką rolę odegrała dla każdej z nich? Czy Cinder pozna prawdę o swoim dzieciństwie, wypadku i operacji, która z człowieka przemieniła ją w cyborga?
Marissa Meyer umiejętnie wplata nowe wątki, poszerza naszą wiedzę o przeszłości kluczowych postaci. Nie stroni od humorystycznych elementów. Już samo zaangażowanie jednego z więźniów, samozwańczego kapitana Carswella Thorne’a, dopuszczenie go do głosu, wywołuje uśmiech na ustach czytelnika.
Dla mnie najistotniejszymi elementami, uwiecznionymi przez autorkę, były chwile, w których Cinder przeżywała wewnętrzne rozterki, gdy odzyskała zaprzyjaźnionego androida- Iko, nadając mu nowe wcielenie, kiedy znalazła się w laboratorium, w którym dawniej doświadczyła przemiany. Jeśli zaś chodzi o Scarlet to z zapartym tchem śledziłam relację, jaką nawiązała z Wilkiem. Obserwowałam, jak staje się kobietą, doświadcza uczucia, które zmieni nie tylko sposób jej postępowania, ale nada głębszego sensu dotychczasowej egzystencji. Ta nieznośna niewiadoma, przeciąganie scen, utrzymywanie czytelnika w niepewności okazały się rozkoszną torturą. Poddałabym się jej ponownie, bez wahania. Kto by pomyślał, że Czerwony Kapturek może mieć romans z Wilkiem?
To jedna z najlepszych sag, z którymi miałam do czynienia. Każda ze stron stanowiła dla mnie prawdziwą ucztę i mimo prawie 500 kartek, czuję ogromny niedosyt, pragnienie, niemożliwe do zaspokojenia.
Mogłabym napisać elaborat o kunszcie autorki, wychwalać jej literackie umiejętności, wyobraźnię, której pozwoliła się zmaterializować. Jednakże ograniczę się wyłącznie do zachęcenia Was do zapoznania się z opisaną lekturą. Sami doświadczcie bogatego wachlarza emocji, jakie zapewnia obcowanie z Sagą Księżycową.
Cinder nie jest już pomiatanym przez macochę cyborgiem. Powoli dopuszcza do siebie prawdziwą tożsamość. Levana traktuję ją jak największe zagrożenie dla swojej pozycji. Dokonała uczuciowej rewolucji, mieszając w umyśle młodego cesarza. Czy dane jej będzie obalić rządy tyrana w spódnicy? Czy Kai wybaczy jej zatajenie prawdy? Kogo na dalszej drodze spotkają Cinder i Scarlet?
Czy któreś z wydawnictw zlituje się nad czytelnikami i wznowi kontynuację sagi????
Scarlet. Część 2. Sagi Księżycowej
Marissa Meyer
Literacki Egmont
Warszawa 2013
Półka: książka pochodzi z mojej prywatnej biblioteczki, nie została przekazana w ramach współpracy.
P.S.
Recenzję Cinder znajdziecie TUTAJ
li_lia
W październiku 2010r. zostałam mamą. Od tamtej pory godzę domowe i macierzyńskie obowiązki ze swoją pasją- pisaniem. Klawiatura jest moją najlepszą przyjaciółką. Piszę, ponieważ czuję potrzebę okiełznania myśli za pomocą liter.
Fatalna sprawa z tą serią. Nie jest to pierwszy taki przypadek, o którym słyszę, ale chyba najgłośniejszy tytuł. Sama nie znam jeszcze tej serii (może w obecnej sytuacji sięgnę po oryginały), ale bardzo, bardzo mnie do niej ciągnie. Wiadomo, baśnie kuszą w każdym wydaniu!
Nie zastanawiaj się,naprawdę! Czym prędzej nadrób zaległości.
PS Zapomniałabym – bardzo dziękuję za przemiły komentarz, który zostawiłaś u mnie w listopadzie!
Cała przyjemność po mojej stronie